Dzisiejsza awantura w sejmie pokazuje coś naprawdę przykrego. Odsłania bowiem całkowicie i bezsprzecznie fakt (dla wielu jasny już wcześniej), że dla PO odebranie budżetowego finansowania partiom politycznym było tylko brudną PR-owską zagrywką, nastawioną na uzyskanie poklasku w szeregach własnych i potencjalnych wyborców. Zgłoszenie w ostatniej chwili radykalnej poprawki, której przyjęcie musiało skutkować odrzuceniem całości projektu SLD (z czego przywódcy PO oczywiście zdawali sobie sprawę i na co, moim zdaniem liczyli), pokazuje do czego formacja Tuska jest w stanie się posunąć dla uzyskania propagandowego efektu. Zrobiono z Sejmu cyrk, tylko po to aby stworzyć pozór walki o iluzoryczne „oszczędności”.
Drugim dnem całej tej sprawy jest to o czym pisała niedawno Rzeczpospolita, pokazując jak „uczciwie” są finansowane kampanie wyborcze PO. Na przykładzie nadużyć sztabu Palikota ukazano proste mechanizmy oszustwa – choćby poprzez wpłaty sporych kwot przez podstawionych ludzi. Pomijając fakt że PO jest partią rządzącą, dzięki temu zawsze obecną w mediach (nieprzypadkowo wskazano dwuletni okres likwidacji dotacji, tylko do wyborów – na wypadek utraty władzy oczywiście). Zresztą nawet gdyby nie rządzili, mogą liczyć na solidne wsparcie zaprzyjaźnionych TVN, Agory i Polsatu, medialne „efekty” tego sojuszu możemy zobaczyć przecież i teraz.
Filozofia Platformy jest następująca: Nasze propagandowe propozycje i tak upadną w sejmie – na czym zbijemy kilka punktów, ale jeśli się uda, upieczemy dwie pieczenie na jednym ruszcie - opozycji zamkniemy usta poprzez odebranie pieniędzy na działalność a „rząd się sam wyżywi”, rzecz jasna z pomocą biznesowych i medialnych „przyjaciół” . Oczywiście najważniejsze jest zniszczenie PiSu. Partia ta bez pieniędzy budżetowych nie będzie w stanie przebić się do mediów z żadnym własnym pozytywnym przekazem, bowiem wszystkie działania podejmowane przez to stronnictwo, są z gruntu poddawane nie tylko miażdżącej krytyce (co jeszcze może byłoby do zaakceptowania), ale wręcz wyszydzane i ośmieszane.
W tej sytuacji, moim zdaniem, zasadne staje się pytanie dokąd zmierza polska demokracja. Wyraźnie widać bowiem że od dłuższego czasu PO nie wystarcza już tylko sam fakt pozostawania u władzy. Partia ta, jakby wzorem minionej epoki chce wyeliminować wszelką konkurencję stosując przy tym chwyty które z demokracją nie mają nic wspólnego. Wystarczy spojrzeć na pewien ciąg wydarzeń z ostatnich kilku miesięcy – od próby zmiany ordynacji wyborczej, w kierunku faworyzującym wyłącznie wyborców PO, poprzez likwidację podstaw finansowych dla opozycji, po de facto wprowadzenie cenzury, bo jak inaczej określać nieformalny, ale egzekwowany (co ostatnio w przypadku książki Zyzaka czy Cenckiewicza widać aż nadto) z całą surowością zakaz krytycznego mówienia i pisania o „autorytetach władzy”…
Platforma ma świadomość że działa przy pełnym poparciu miażdżącej większości mediów, co w zasadzie czyni ją zupełnie bezkarną. Posłowie PO czują się coraz bardziej pewni siebie – słychać to było na przykład dziś w programie TOK FM, gdzie poseł Halicki wręcz krzyczał na zdziwionego i zdezorientowanego posła SLD, a przez to zaczynają tracić kontakt z rzeczywistością. Formacja ta zaczyna coraz bardziej przypominać Front Jedności Narodu, poza którym działa jedynie, jak to ładnie dziś określił w tym samym radiu Tomasz Lis (cytat z pamięci) „ marginalne oszołomstwo”...
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka