Firmus Piett Firmus Piett
42
BLOG

Za co "oni" nienawidzą Fotygi?

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 11

Od momentu kiedy Anna Fotyga zaczęła być w 2006 roku rozważana jako kandydatka na polskiego ministra spraw zagranicznych, nieprzerwanie do dziś trwa medialna akcja niszczenia jej nie tylko jako polityka, ale przede wszystkim jako osoby. Od samego początku, zanim jeszcze formalnie objęła stanowisko ministerialne, media kreowały jej dramatycznie zły wizerunek, eksponując każde, nawet najmniejsze potknięcie, gafę, „złą” minę czy „niepoprawne” zachowanie. Szyderstw, kpin, zwykłego poniżania było i jest co niemiara, nie brakuje nawet skrajnie prostackich i prymitywnych docinków, za cel „krytyki” obierających sobie urodę, wzrost czy wygląd  Fotygi. Choćby przykład z ostatnich dni, gdzie minister Sikorski w nawiązaniu do słynnej wypowiedzi minister o „poranieniu” stwierdził niby żartobliwie że „poraniona to chyba była ostatnio ona sama, w wypadku”. Ten typ dezawuująco-wykpiwających żartów politycy PO stosują zresztą w odniesieniu i do innych niewygodnych osób.

Sztandarowym hasłem, etykietką która towarzyszy Fotydze w mediach jest słowo „niekompetencja”. W ciągu ostatnich 2 lat, dzięki gigantycznej kampanii terminy „Fotyga” i „niekompetencja” stały się niemalże synonimami. Niektórzy dziennikarze na ślepo wręcz krytykują Fotygę „dla zasady”, ponieważ ich zdaniem w dobrym tonie jest wyrazić krytyczną opinię o byłej minister, tak jakby była to „oczywista oczywistość”.
A jaka jest prawda? Sprawdźmy wykształcenie pani minister. Z tego co wiadomo, Anna Fotyga ukończyła handel zagraniczny na Uniwersytecie Gdańskim, a także duńską Szkołę Administracji Publicznej. Odbyła także staże w Departamencie Pracy Stanów Zjednoczonych, na Uniwersytecie Cornell oraz w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Już tylko to, plus biegła znajomość kilku języków stawiają ją w pozycji uprzywilejowanej wobec większości polskiej klasy politycznej, która w przeważającej mierze nie ma nawet ułamka przygotowania Fotygi. Często mówiono że Fotyga to „drobna księgowa”, zatem nie może być ministrem w kraju wielkości Polski. Tymczasem już 1981 pracowała ona w dziale zagranicznym Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ "Solidarność"… Czy któryś z dziennikarzy zadał sobie trud aby poinformować o tym Polaków? W czasach kiedy większość „wybitnych” polskich dyplomatów takich jak Daniel Passent, zdobywała doświadczenie w reżimowych strukturach , Fotyga pracowała na rzecz „Solidarności”, i to jej części zajmującej się polityką zagraniczną. Doprawdy nie rozumiem jak może to być przez człowieka racjonalnego odebrane za „brak przygotowania i kompetencji”… A to przecież nie wszystko. Od 1999 do 2001 Anna Fotyga była doradcą prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych ds. integracji europejskiej. W 2000 była również doradcą Prezesa Rady Ministrów do spraw międzynarodowych w rządzie Jerzego Buzka, a w 2001 pełniła obowiązki dyrektora Departamentu Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Twierdzenie że Fotyga zetknęła się z polityką zagraniczną w rządzie Jarosława Kaczyńskiego jest wierutnym kłamstwem, a mimo to przeciętny widz programów informacyjnych w TV tak właśnie musi uważać. Musi, bo właśnie tak tę sprawę opisują media.
W 2002 Fotyga została wiceprezydentem Gdańska, odpowiedzialnym między innymi za fundusze europejskie, a po sukcesie PiS w wyborach parlamentarnych 2005, została wiceministrem spraw zagranicznych. I to wszystko nic nie znaczy?
Skoro droga życiowa i wykształcenie Fotygi nie predysponują jej do zajmowania najwyższych stanowisk w państwie, nie mówiąc już o posadzie ambasadora przy ONZ, to w takim razie jakie kryteria powinni spełniać państwowi urzędnicy? W rządzie Donalda Tuska nie ma ani jednej osoby która chociażby zbliża się do Fotygi pod względem poziomu wykształcenia czy międzynarodowego obycia. Przez kilka lat Sikorskiemu udało się stworzyć mit poważania jego osoby w zachodnich kręgach, ale kiedy przyszło „co do czego”, okazało się że poza żoną piszącą „przypadkiem” pochlebne artykuły w zachodniej prasie nikt go nie popiera.
I kiedy tak obserwuję kolejną odsłonę nagonki na Fotygę, po raz kolejny zadaję sobie pytanie – za co?… Za co „oni” tak jej nienawidzą?
 

 

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka