Niespodziewanie dobre sondaże Kongresu Nowej Prawicy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego przywróciły zainteresowanie ekscentryczną postacią Janusza Korwin–Mikkego, który otrzymał ponowną sposobność wyjścia z czeluści internetu i niszowych stacji telewizyjnych.
Dziś Korwin, jak za swych najlepszych lat, udziela licznych wywiadów, wszczyna burzliwe polemiki, budzi kontrowersje, prowokuje i obraża.
W ślad za tym, poważni publicyści tworzą dziesiątki analiz (np. dzisiejszy tekst Igora Jankego), mających wyjaśnić przyczyny tego nagłego wzrostu popularności właśnie teraz, zresztą przyczyny dość oczywiste i nie o tym jest ta notka.
Pomijając drobne dziwactwa, uprzedzenia i anachronizmy, Korwin–Mikke jest przede wszystkim konsekwentnym i fundamentalnym wrogiem demokracji, którą ostentacyjnie odrzuca, jako źródło władzy.
Zastanawia w tej sytuacji, dlaczego nikomu nie przyjdzie do głowy, by zadać mu najważniejsze pytanie, na które nigdy nie udzielił on poważnej odpowiedzi:
Skąd w takim razie ma pochodzić dzisiaj legalna władza w Polsce i skąd ma pochodzić legalna władza w państwach europejskich?
Jak miałaby wyglądać legalna sukcesja tej władzy?
Albo traktujemy Korwina i jego wyborców poważnie – wtedy należy wyjaśnić, o jakim modelu państwa mówimy, albo przestańmy ośmieszać debatę publiczną i nie udawajmy, że z każdym można debatować na temat polskiej polityki w Europie.
Sytuacja na wschodzie jest zbyt poważna.
Inne tematy w dziale Polityka