fiskalizm fiskalizm
930
BLOG

Samozatrudnieniem w klin podatkowy

fiskalizm fiskalizm Gospodarka Obserwuj notkę 1

Jednym z dobrych przykładów zgubnego braku zasad, którymi powinien kierować się polski system fiskalny, jest kwestia tzw. samozatrudnienia. Przepisy ustawy ewidentnie stwarzają tutaj osobom fizycznym możliwość podzielenia się na podatkowych frajerów i cwaniaków.
 
Pierwsi – przywiązani do socjalnej idei posiadania etatu – wydani są na żer tzw. klina podatkowego czyli olbrzymiego obciążenia pieniężnego, jakie na rzecz budżetu państwa i ZUS ponosi ich pracodawca.
 
Drudzy – pozbywając się pracodawcy ale nie rezygnując ze swojej pracy i jego pieniędzy, by móc korzystać z podatku liniowego i nie przejmować się hipotetyczną emeryturą, obliczaną przez ZUS – stają się mikroprzedsiębiorcami czyli biznesmenami nominalnymi, dla których – o dziwo – stara się być przyjazne owo państwo, które aktualnie, legalnie, kroją.
 
Rzecz polega na tym, że ustawa o PIT i system ZUS nie potrafią oderwać się od cywilistycznych konstrukcji różnego rodzaju umów (w tym umów o świadczenie usług, zleceń, dzieł) i nie tworzą jednego, klarownego modelu pracy najemnej, jako przedmiotu opodatkowania. Nie ma też woli lub możliwości zabezpieczenia państwa przed nadużyciami, najczęściej zgodnymi z literą prawa, zdarzającymi się w tym zakresie.
 
Polski rząd już w końcu 2006 r. wyraźnie sygnalizował problem, starając się uzasadnić wprowadzane wtedy ograniczenia dla samozatrudnienia. Cóż – nie był to zamiar przysparzający popularności w opinii publicznej. Walkę z nadużyciami sprowadzono więc wyłącznie do próby napisania w miarę szczelnej definicji działalności gospodarczej, na potrzeby PIT. Szczelna może być butelka lub system kontroli podatników ale nie przepis prawa.
 
Ministerstwo Finansów w oficjalnych wystąpieniach na ten temat informowało, że celem przyjętej przez Sejm w modyfikacji definicji pozarolniczej działalności gospodarczej jest “wykluczenie sytuacji, w których pracodawcy zmuszaliby pracowników do zakładania działalności gospodarczej jedynie ze względu na chęć obniżenia kosztów pracy, pomimo, że w rzeczywistości charakter świadczonej pracy na rzecz dotychczasowego pracodawcy nie uległ zmianie”.  Zamiar ustawodawcy wydaje się więc jasny.
 
Uchwalono przepisy, które teoretycznie miały na celu przeciwdziałanie nadużywania samozatrudnienia. W ustawie wprowadzono kilka kazuistycznych ograniczeń dla zupełnej swobody zamieniania pracowników na przedsiębiorców.
 
Jednakże, może paradoksalnie, trudniej jest coś ograniczyć niż zbudować od nowa zdrowo funkcjonujący model. Należy liczyć się z faktem, że ograniczenia ustawowe, spotykają się,  przynajmniej w Polsce, gdzie szacunek dla prawa jest znikomy, z natychmiastową reakcją obronną i licznymi próbami obejść. Dodatkowo – dobrze napisana ustawa powinna być sumiennie wykonywana przez odpowiednio wyposażonych przedstawicieli państwa.
 
Wolą ustawodawcy, zgodnie z  ustawą o PIT za pozarolniczą działalność gospodarczą nie uznaje się czynności:
 
·        odpowiedzialność wobec osób trzecich za rezultat tych czynności oraz ich wykonywanie, z wyłączeniem odpowiedzialności za popełnienie czynów niedozwolonych, ponosi zlecający wykonanie tych czynności,
·        są one wykonywane pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonych przez zlecającego te czynności,
·        wykonujący te czynności nie ponosi ryzyka gospodarczego związanego z prowadzoną działalnością.
 
Wymienione cechy muszą występować łącznie. Warto także zauważyć, że ustawa  posługuje się tu pojęciami czysto teoretycznymi – niemożliwymi do bezspornego skonkretyzowania.
 
Za to – także zgodnie z praktyką działań kontrolerów fiskalnych (najczęściej dowodami w sprawach podatkowych są „kwity”: faktury, umowy, dokumenty) –   opisane cechy świetnie nadają się, by ich istnienie stwierdzać wyłącznie na podstawie tekstu zawartej umowy.
 
Znaczy to, że aby uznać pracownika za legalnego przedsiębiorcę, wystarczy umieścić w umowie z nim zapis przeczący choćby jednemu z cytowanych warunków. I nikt nie będzie w stanie legalnie zakwestionować sytuacji samozatrudnienia. Stanie się tak nawet, gdy przeczą jej fakty (np. przy taśmie w fabryce występuje 50 przedsiębiorców świadczących usługę montażu, co 8 godzin zmieniają się z innymi przedsiębiorcami). Praktycznie bowiem - gdy strony danej umowy zgodnie potwierdzają jej treść – organy fiskusa prawie nie mają możliwości kwestionowania (tzn. unieważnienia kontraktu).
 
Obecnie, przechodząc na samozatrudnienie, wystarczy zainteresować się kilkoma formułkami, które powinny być użyte w umowie.
 
Żeby nie było żadnych wątpliwości i nie dać pola do działania fiskalistom, wspomniany zapis umowny powinien ściśle odpowiadać tekstowi umieszczonemu w ustawie choć tu warto ustąpić pola zaradnemu prawnikowi.
 
Poczujmy się przez chwilę podatkowymi cwaniakami. Weźmy do ręki kilka słownych formułek, które pozwalają legalnie stać się samozatrudnionym przedsiębiorcą śmiejącym się w twarz zmorze klina podatkowego. W umowie wystarczy zapisać:
 
·        „odpowiedzialność wobec osób trzecich za rezultat wykonania usług, ponosi Zlecający” lub
 
·        „Usługodawca  będzie wykonywał usługi samodzielnie. Jednakże usługi będą wykonywane każdorazowo w miejscu, właściwym do prawidłowej realizacji czynności, które Usługodawca zobowiązał się wykonywać w umowie. Strony zgadzają się, że w zakresie nie wymagającym osobistej obecności Usługodawcy w określonym miejscu, może on wykonywać usługi w miejscu swojej siedziby lub w innym wybranym miejscu. Usługodawca ponosi jednak odpowiedzialność za efekt niewłaściwego wyboru miejsca wykonania Usług.Usługodawca zastrzega sobie prawo dokonania przerw w świadczeniu usług w trakcie trwania umowy. Strony zgodnie ustalają, że przerwy nie mogą przekroczyć liczby ... dni roboczych przedsiębiorstwa Zlecającego w roku kalendarzowym. O czasie zaplanowanych przerw w wykonywaniu usług, usługodawca każdorazowo poinformuje Zlecającego zachowując odpowiednie wyprzedzenie.”(tu załatwiamy kwestię 8-godzinnego dnia pracy, prawidłowego wyboru taśmy produkcyjnej, zapewnienia urlopu i korzystania ze zwolnień lekarskich), lub
 
·        kilka zdań o obciążeniu Usługodawcy ryzykiem gospodarczym, których drogi Czytelniku, Ci nie zdradzę, gdyż nie wszystko muszę przedstawiać w stylu „kawa na ławę”.
 
Jak widać – trzeba wystarczy odrobina inteligencji i obycia, by niemal z dnia na dzień pozbyć się obciążeń nieodliczanych kosztów działalności zawodowej, konieczności płacenia PIT innego niż 19%, płacenia wysokich składek ZUS.  
 
Fiskus w tym miejscu daje wyraz swojej bezradności. Jak zwykle. Nie chodzi jednak o brak silnego państwa, które wszystkich mogłoby gnębić. Ale o brak państwa i prawa w ogóle – co jest stanem, na dłuższą metę zatrważającym. Jak widać bowiem, by zneutralizować zamiar ustawodawcy i stanowione przez niego normy, nie trzeba uruchamiać machiny legislacyjnej państwa. Wystarczy odrobina inwencji i kartka papieru.
fiskalizm
O mnie fiskalizm

Polskie podatki w prasie Myślę, że nadszedł czas, by nieco usystematyzować posiadaną wiedzę podatkową. Oderwać uwagę od przyziemnych, szczegółowych problemów, które zaciemniają obraz całości. Pozwolić sobie na odrobinę syntezy, garść ogólnych przemyśleń. Zbiorę te przemyślenia w przewrotny "Samouczek fiskalny". e-mail salon24@interia.eu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka