chcę powiedzieć …
ale tysiąc analiz się temu sprzeciwia
i słowa co już wyzierały
gwałtem z powrotem wpycha
w usta
jeszcze głębiej
aż mi gały na wierzch wychodzą
rąbnę głową o stół a może pomoże
analizuję
nie wiem co czuję
nie wiem gdzie jestem
nie wiem co myślę
nie wiem co to analiza, synteza i dupa jeża
logika?
pozwala mylić się z godnością
i w blasku swojego autorytetu
(to ostatnie z Doctora zerżnąłem)
tak, wiem co mi do gardła z zewnątrz
lada moment skoczy
i czekam
oj czekam
rozerwę ścierwo, krótka chwila satysfakcji
nim ze środka
coś mnie nie ugryzie
usiądę,
zapalę,
blado się uśmiechnę
i zapalę
nim pierwszy papieros zgaśnie
już po trzeci sięgnę
coś trzeba robić....
nadano temu nazwę której nie wymienię
strasznie to popierdolone
ten bukiet hormonów
z obcego jakoś tak ładniej
się wymawia
bo pisze się dosyć zwykle:
bouquet
ale równie wredne tałatajstwo
dusi
niedoczekanie!
wyrównam kołnierzyk poprawię guziki
i wstanę
pamiętam jeszcze zaklęcia
czuję, jak szemrają o ściany naczyń
choćby tych w nadgarstkach
i myślę, że jak zawołam
wyskoczyć są gotowe
więc zbieram siły
zbieram hormony
zbieram miłości
zbieram wiary
zbieram nadzieje
zbieram uśmiechy
żeby więcej nie wymieniać, zbieram wszystko to
co serce zna
lub tak mu się zdaje
zbieram i,
niech będzie,
że w popierdolone bukiety je wiążę,
takie co tylko przez chwilę uświadczysz
nim zmysły ogłuszone
nie pierzchną jak karaluchy po kątach
zostawiając ogłupiałe jądro
dość wściekłe, że dodam
i wołam!
drugi raz dla pewności
trzeci dla zabawy
a jednak -
coś się skończyło
usiądę,
zapalę,
blado się uśmiechnę