Franek Migaszewski Franek Migaszewski
447
BLOG

Kiedy Ameryka nas zostawi

Franek Migaszewski Franek Migaszewski Polityka Obserwuj notkę 3
Wszystkim, którzy mają jakieś wątpliwości, dlaczego sojusz strategiczny z USA jest kluczowy dla bezpieczeństwa Polski proponuję pewien eksperyment myślowy. Proszę sobie wyobrazić, że - pstryk - znikają Stany Zjednoczone Ameryki. Po prostu znikają, nie ma ich. I pytanie - ile dni/tygodni/miesięcy (większych jednostek zapewne nie trzeba używać) minęłoby, nim polski rząd usłyszałby od Rosji tzw. propozycję nie do odrzucenia? A potem drugą, trzecią itd.?
 
Jeśli jesteśmy już po tym ćwiczeniu i naprawdę rozumiemy, że gwarancje USA to po prostu nasze być albo nie być (no chyba, że ktoś nienawidzi USA tak jak główny doradca prezydent Komorowskiego ds. międzynarodowych, pan Roman Kuźniar), warto zastanowić się nad konsekwencjami przyjętej kilka tygodni temu nowej doktryny obronnej USA. Wiadomość o tym przełomowym dokumencie pojawiła się nawet na kilka chwil na czołówkach polskich portali, ale z całą pewnością nie przykuła tyle naszej uwagi, co sprawa Madzi czy inne podobnie kluczowe dla naszego losu wydarzenia. W telegraficznym skrócie - UsA postanowiły przenieść całkowicie ciężar swojego zainteresowania militarnego na Chiny, redukując obecność wojskową w innych rejonach świata, przede wszystkim w Europie.
 
Co to ma wspólnego z nami? Kilka tygodni temu miałem okazję uczestniczyć w arcyciekawym spotkaniu z Panem Jackiem Bartosiakiem, zorganizowanym przez Fundację Republikańską. W kilku punktach pozwolę sobie tutaj zrelacjonować clue zagadnienia, ze swoimi komentarzami oczywiście.
 
 
1. Pierwszy szok to informacja, że zgodnie z oficjalną amerykańską doktryną, casus belli dla USA będzie... próba podważenia przez jakikolwiek kraj (realnie tylko Chiny) pozycji dolara jako waluty rozliczeniowej w handlu międzynarodowym. Jednym słowem, gdyby Chiny np. dogadały się z szejkami arabskimi, że za ropę będą płacić w renminbi, złocie czy innych koralikach, USA potraktowałoby to jako nieoficjalne wypowiedzenie wojny.
 
2. Jedyny powód, dla którego Chińczycy jeszcze nie narzucili swojej waluty przynajmniej części swoich partnerów handlowych, to potencjalna możliwość zablokowania ich handlu przez Stany Zjednoczone poprzez zablokowanie transportu morskiego (pisał o tym np. George Friedman jako o głównym źródle słabości Chin jako potencjalnego rywala USA). Przez samą cieśninę Malakka przechodzi wg różnych szacunków 25 do 40% całego światowego handlu. Całe morze chińskie jest oddzielone od otwartego oceanu łańcuchem wysp, na których Amerykanie mają swoje bazy, a akwen cały czas patrolują amerykańskie lotniskowce.
 
3. Wszystko czego Chińczycy by potrzebowali, żeby rzucić wyzwanie Stanom Zjednoczonym, to kontrola nad zachodnim Pacyfikiem. Chiny nie potrzebują żadnej globalnej wojny z USA. Gdyby były w stanie narzucić swoje warunki Japonii, Korei, Indonezji, Filipinom itd., oraz byliby w stanie kontrolować szlaki handlowe dopuszczające ich okręty na otwarty ocean, Ameryka nie byłaby w stanie powstrzymać ich przed rzuceniem wyzwania dolarowi. To jest kluczowe dla całego tego wywodu stwierdzenie - Chinom wystarczy kontrola tego kawałka oceanu, który do nich przylega, żeby otworzyć sobie drogę do światowej hegemonii.
 
4. I tu jest miejsce na drugi, jeszcze większy szok. W latach 2010-2011 Amerykanie przeprowadzili liczne symulacje, włącznie z ćwiczeniami morskimi (wynajęli nawet od Szwedów łodzie podwodne o parametrach najbardziej zbliżonych do parametrów chińskich łodzi). Z tych wszystkich symulacji wyszło im, że gdyby dzisiaj wybuchła wojna na zachodnim Pacyfiku... Chiny wygrałyby ją w dwa tygodnie i Ameryka nie byłaby w stanie nic zrobić.
 
5. Przyczyn jest wiele:
a. Chińczycy mają po prostu dużo bliżej do teatru wojny niż USA; Amerykanie nigdy jeszcze nie prowadzili wojny, w której nie dysponowaliby tzw. "sanktuarium", czyli bezpiecznym miejscem na gromadzenie zapasów, poza zasięgiem wroga; Australia jest za daleko na sanktuarium, a Japonia jest zbyt zagrożona
b. tak jak skończyła się era pancerników, tak chyba kończy się era lotniskowców; broń rakietowa jest tak skuteczna i tak trudna do powstrzymania, że wg symulacji w razie konfliktu Amerykanie straciliby połowę lotniskowców operujących w regionie w ciągu pierwszych 2-3 dni
c. Chińczycy mają kilka tysięcy rakiet krótkiego i średniego zasięgu, którymi po prostu zalaliby teatr wojny; utopiliby amerykańską flotę i bazy w ogniu rakietowym
d. Amerykanie nie mają rakiet o zasięgu między 500 a 5000 km, bo... nie pozwala im na to układ rozbrojeniowy z czasów Reagana; Chińczycy tego układu nigdy nie podpisywali
e. przez ostatnie 20 lat Amerykanie walczyli głównie z dzikusami w Iraku, Afganistanie i tym podobnych miejscach i skupili rozwój na broni potrzebnej w walce z partyzantką; tradycyjny arsenał niezbędny do starcia z potężnym państwem został bardzo zaniedbany, bo przez długi czas wydawało się, że takiego wroga po prostu nie ma
f. amerykańskie systemu dowodzenia opierają się o kanały komunikacyjne via satelity i internet; Chińczycy mają technologię pozwalającą niszczyć satelity i do tego są mistrzami cyberataków; sami zaś posiadają naziemne systemy komunikacji, których nie da się zniszczyć zdalnie - trzeba po prostu podejść i przeciąć kabel, i jeszcze trzeba wiedzieć, gdzie ten kabel leży
g. amerykańskie samoloty mają zbyt krótki zasięg i jest ich zbyt mało, żeby przedrzeć się przez chińską obronę przeciwlotniczą; z bazy na Guam samoloty nie dolecą do Chin i nie wrócą bez tankowania w powietrzu z łatwego do zestrzelenia samolotu-cysterny
h. całe morze chińskie jest pełne sonarów wykrywających całkiem skutecznie amerykańskie okręty podwodne
 
6. Kluczowe dla USA jest utrzymanie jedności wśród lokalnych sojuszników - Japonii, Korei, Tajwanu itd.; tymczasem wg amerykańskich symulacji wojennych utrzymanie Korei i Tajwanu w razie konfliktu jest całkowicie niewykonalne; oczywiście USA będą im sprzedawały broń po możliwie najniższych cenach, ale w razie wojny brońcie się chłopcy sami
 
7. Amerykanie szacują, że Związek Sowiecki nigdy nie był dla nich takim zagrożeniem, jak obecnie Chiny; Sowieci nigdy nie byli tak bogaci i tak atrakcyjni dla sojuszników i przeciwników USA, jak obecnie Chiny
 
8. Wszystkie amerykańskie scenariusze wojenne zakładają, że w tym starciu Rosja stanie po stronie Zachodu; łatwo odpowiedzieć sobie na pytanie, czego Rosja mogłaby zażądać w zamian i ile sekund zajęłoby amerykańskiemu prezydentowi powiedzenie "tak"...
 
9. W Stanach od kilku lat toczyła się ponoć (i pewno toczy się dalej) ogromna ogólnonarodowa debata pod hasłem "co zrobić z tymi Chińczykami?"; wbrew pozorom opcja "oni są tak silni, że lepiej po prostu trochę się posunąć" ma w USA bardzo wielu zwolenników (Kissinger jest np. przez wielu uważany wręcz za chińskiego lobbystę); to trochę zaskakujące, że ostatecznie to właśnie ten miękki Obama podjął decyzję, że Stany jednak podejmą rękawicę; ponoć od wielu miesięcy Obama spędzał długie godziny zamknięty sam na sam w gabinecie z Sekretarzem Obrony Panettą i analizowali sytuację
 
10. Taka decyzja oznacza, że Amerykanie muszą dokonać gigantycznej reorganizacji i modernizacji swoich sił zbrojnych - przede wszystkim marynarki i lotnictwa, kosztem sił lądowych (w przypadku Chin w ogóle trudno sobie wyobrazić atak lądowy...); a jednocześnie ze względu na kryzys muszą dokonać największych w historii cięć w budżecie Pentagonu; wszystkie wydatki, które nie będą służyły bezpośrednio zwiększeniu presji militarnej na Chiny będą cięte do dna, a to oznacza przede wszystkim daleko idące wycofanie militarne USA z Europy
 
 
To wszystko ma oczywiście dużo większe konsekwencje dla Polski, niż by to wynikało ze zdawkowych komentarzy w polskich mediach po ogłoszeniu nowej doktryny wojennej USA. Widać wyraźnie, że Europa ostatecznie przestała być dla Stanów ważnym partnerem i obszarem zainteresowania. Rosja jest postrzegana obecnie jako państwo na tyle słabe, że nie ma dla Stanów znaczenia, czy jej strefa wpływów będzie tysiąc kilometrów w lewo czy w prawo.
 
Widzę w tej sytuacji trzy potencjalne scenariusze dla Polski:
1. Europa Środkowa wyraźnie dzieli się na Zachód i rosyjską strefę wpływów i Polska znajduje się po tej lepszej stronie; w tym scenariuszu Rosja jest na tyle silna, żeby sobie własną strefę wpływów wywalczyć i utrzymać, ale Polska jest na tyle zintegrowana z Zachodem, że biorąc pod uwagę koszty odwojowania Polski, Rosja sobie po prostu odpuszcza; Polska znajduje się de facto w niemieckiej strefie wpływów
2. Jak wyżej, tylko znajdujemy się po tej gorszej stronie
3. Rosja ulega na tyle daleko idącemu osłabieniu, a Polska i inne kraje Europy Środkowej na tyle daleko idącemu wzmocnieniu siły i woli, że tworzymy razem niezależną przestrzeń polityczno-gospodarczo-militarną
 
Wydaje mi się, że Lech Kaczyński wierzył w ten trzeci scenariusz, ale przy dużym i decydującym zaangażowaniu USA. Teraz jedyne, co mogłoby skłonić USA do udzielenia nam dużego wsparcia, to byłby szybkie i triumfalne zwycięstwo (niekoniecznie wojenne, wystarczyłoby po prostu potwierdzenie przewagi militarnej) USA nad Chinami. Zakładam, że to by dało Stanom tak silny impuls i taki zapas entuzjazmu i energii, że z chęcią wróciłyby do wzmacniania swoich tradycyjnych stref wpływów. Ale to scenariusz jednak mało prawdopodobny. Ten scenariusz zakładał również Friedman, ale zapewne jeszcze nie znał wtedy wyników symulacji, z których wyszło, że Ameryka nie jest już w stanie skutecznie przeciwstawić się militarnie Chinom.
 
Sikorski stawia wyraźnie na scenariusz pierwszy. Widać u niego utratę złudzeń wobec USA i grę na Niemcy jako nowego gwaranta bezpieczeństwa, bez złudzeń, że Polska jest sama w stanie gwarantować bezpieczeństwo swoje i sąsiadów.
 
I coraz trudniej mi znaleźć argumenty przeciwko takiemu stanowisku.

Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy. A poza tym to Hala Madrid!!! Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka