Niech nikogo dzisiaj nie dziwi nerwowość i przesadna dosadność wypowiedzi. Jakiś ekonomista, były członek RPP porównuje prof. Zytę Gilowską do hulajnogi. Ale sprowokował go Prezes, "mówiąc kolokwialnie", że Gilowska zrobiłaby z Rostowskiego mokrą plamę. O blogerach salonowych dzisiejszego przedpołudnia (siebie nie wyłączając) już nie wspomnę.
Oni wszyscy oglądali wczorajszy mecz. I muszą coś ze swoją frustracją zrobić. Muszą. To nie krytyka ani zarzut. I niech nikt już nie mówi, że Prezes nie ogląda piłki nożnej. Może nie lubi haratnąć w gałę jak Premier, ale ogląda i przeżywa jak wszyscy.
W jakimś (pchi) sondażu, może na onecie byłem w 32% mniejszości stawiających na wygraną. Tak to czułem, widziałem przebłyski gry w meczu z Meksykiem i nawet poprzednio. Serio, oni tam w tych europejskich klubach nauczyli się grać i nawet bez strategii, bez trenera, o ile ten ostatni pozwoli im się "zgrać na czuja" mogą przy odrobinie szczęścia naprawdę pokazać ładne perełki. Zwłaszcza w kontratakach. A to może wystarczyć aby pomarzyć np. o zwycięstwie nad Niemcami w takim meczu jak wczoraj. Oczywiście, że byłem naiwny, bo wiele okoliczności sprzyjających, jak takie, że Niemcy potraktowali mecz trochę ulgowo, trochę eksperymentalnie i szkoleniowo (mimo zapewnień, że bardzo poważnie chcą wygrać), dobry (podobno) i pełen naszych kibiców stadion (choć jacy oni tam nasi, skoro o Toli nic nie było), brak nadmiernej presji ani konieczności wygranej ... wszystko to bez szczęścia i Szczęsnego (omen nomen !) bramkarza to było za mało by marzyć. Ale z drugiej strony, czy jestem wyrocznią aby zapeszać pechowością (znowu omen nomen) Peszki ?
Mogło jednak się udać i 1/3 głosujących, tych naiwniaków z onetowej sondy chodziłaby dumnie mówiąc "wiedziałem !". Mogło, stąd ta frustracja. Ale, czy naprawdę mogło ? Przez 5 ostatnich minut gryzłem paznokcie i pobliskie plastiki, gdy Szpak zaczął gwizdać o zwycięstwie a o tym, że Niemcy zwykle strzelają nam bramkę w ostatnich sekundach doliczonego czasu to już nie kraknął. Ani mru mru. Zapewne nie chciał zapeszyć. I nawet pochwalił pomysł zmiany w ostatnich sekundach. Bo publiczność mogła owacyjnie podziękować Błaszczykowskiemu za wyg...
A było tak blisko. No i Smuda oczywiście nie wie, że w europejskiej piłce sędzia musi to potraktować jako manewr antysportowy, grę na czas i rozbicie gry i że z nadbitką dodatkową minutę doliczy za każde 30 sekund. No skąd miał wiedzieć, on z Polski nigdy nie wyjeżdżał.
No i mamy teraz ogromne pokłady frustracji. Większe niż złoża gazu łupkowego ! Ta frustracja z wygranej dzięki niebiosom, oddanej dzięki przysłowiowej narodowej głupocie przed szkodą to nasze wielkie narodowe dobro. Nie zmarnujmy go. Nie zmarnujemy, dzisiaj widać to jak na dłoni.
Myślicie, że sobie kpię ironicznie ? Wcale nie !. Frustracja była, jest i pozostanie największą siłą napędową cywilizacji. Czy homo sapiens wymyśliłby rozpalanie ognia krzemieniem, gdyby nie wkur... się na to, że ogień gaśnie ? Nigdy ! Wolałby czekać na kolejną burzę po suszy. No, ale się wkur... i wymyślił ! :-) Albo, czy przodkowie plemienia Wiet wynaleźliby stożkowy kapelusz chroniący równie skutecznie od słońca jak i od deszczu, gdyby nie frustracja ciągłego znoju w pracy dla zdobycia małych ziarenek ryżu ? Przenigdy !
Powiadam wam, niebawem Polacy coś zrobią. Coś cywilizującego, niechybnie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości