Nie trzeba było długo czekać, a już PO stało się partią nierozumiejąca prawideł demokracji. Jeden dzień, a ile gromów z jasnego nieba padło! Za co? Za zwykłe zawieszenie broni z PiS-em.
Wydawało się, że "cała Polska" czeka na to, co zrobi PO i że "cała Polska" słucha tego, co mówią liderzy PO. Kiedy jednak nagle, po rozmowach z prezydentem, D. Tusk nie ogłosił wojny totalnej, lecz z uśmiechem zapowiedział najbliższe wybory i poparcie dla ustaw zgłaszanych przez PiS, zaczęły się dziać rzeczy dziwne i ciekawe. Jeszcze wczoraj "premier z Łowicza" twierdził, że SLD cieszy się z takiego obrotu sprawy i poprze wybory, a już dziś zza jego pleców wyłonił się prawdziwy przedstawiciel SLD, R. Kalisz, który nie tylko stwierdził, że SLD nie zgadza się na wybory, ale i zrugał PO za to, że nie skonsultowało z SLD swoich planów negocjacyjnych z L. Kaczyńskim.
Patrzcie Państwo, to już z postkomunistami takie spotkania konsultować trzeba, niemalże jak z Komitetem Centralnym PZPR. Może i jakąś pisemną zgodę trzeba uzyskać na tego typu rozmowy? Jeszcze niedawno R. Giertych także mówił z przekonaniem o przyspieszonych wyborach i o definitywnym rozpadzie koalicji, a tu nagle nie tylko nie zgadza się na wybory, ale i widzi jeszcze możliwość "reaktywacji koalicji" właściwie z wszystkimi poza Kaczyńskim na czele rządu. Żeby było śmieszniej "GW" zaczęła wybrzydzać na PO, jakoby partia ta "przehandlowała CBA" za obietnicę wcześniejszych wyborów, choć wydawało się, że i "GW" nie może się doczekać nowego rozdania, bo sondaże były przecież takie jak należy (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4379557.html).
W utyskiwaniach na taki a nie inny stan rzeczy wszystkich prześcignął jednak "Dziennik", który w ciągu kilku godzin zamieścił na swoich stronach dwa obszerne materiały z wypowiedziami Giertycha, jakby był dawnym "Naszym Dziennikiem" niemalże. Giertychowi poświęciła też sporo miejsca zbliżona od zawsze do LPR-u TVN24. Jego absurdalny pomysł odtworzenia koalicji "bez liderów" podała z całkowitą powagą, zapominając o tym, że jeszcze chwilę temu Giertych zapowiadał swoją dymisję, teraz zaś twierdzi, że nie odejdzie, jeśli nie zrezygnuje Kaczyński (http://www.tvn24.pl/-1,1517595,wiadomosc.html).
Co więc takiego się stało? Oto okazało się, że PO jest raczej jednomyślna w ocenie sytuacji, skoro nawet J. Rokita dziś w Jedynce stwierdził:
J.K.: A dlaczego Platforma nie chce poczekać w wyborami i wcześniej powołać komisji śledczej?
J.R.: To jest zły pomysł. Pan wicepremier Roman Giertych, który proponuje teraz prowadzenie śledztwa w obecnej atmosferze zamiast wyborów parlamentarnych, boi się po prostu wyborów parlamentarnych. Tymczasem komisja dziś zbudowana przez obecny parlament najprawdopodobniej doprowadzi do wzrostu zamętu, natomiast nie do wyjaśnienia czegokolwiek. Jedynym sposobem na przerwanie tego zamętu są wybory. Komisja nie spełni roli miecza Aleksandra, który przecina węzeł gordyjski. Tę rolę mogą spełnić tylko wybory parlamentarne.
(http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/default.aspx?id=10563)
Czy można było się spodziewać gorszego obrotu sprawy? To już nie ma nikogo zainteresowanego komisją ws. CBA poza podejrzanym Lepperem, sfrustrowanym Giertychem i strachliwymi postkomunistami? Na to wygląda. Co biedne media mają z tym począć? No, przejść na stronę frontu ludowego, chcąc nie chcąc. Implikuje to oczywiście atakowanie nawet (ukochanej dotąd) PO.
G. Napieralski dziś rano w Trójce stwierdził wprost:
GN: - Możliwa jest również koalicja PiS i PO.
M. Karnowski: - To byłby teatr? Takie emocje? Takie zarzuty? Takie obelgi czasami?
GN: - W polityce wszystko jest możliwe. Być może kilku bardzo aktywnych, polityków PiS-u nie wejdzie już do parlamentu i już ich nie będzie, nie będą przeszkodą, czy trudnych do zaakceptowania dla PO.
(http://www.polskieradio.pl/trojka/salon/?id=13082)
Jest z tego nagłego zwrotu akcji, jakby ktoś dosłownie zwrotnicę przestawił, jakby wajchą szarpnął, jedna, być może najpoważaniejsza, lekcja dla PO. Oto partia kreowana przez antypisowskie media na uzdrowicielkę sytuacji w kraju może, za ten gest dobrej woli wobec PiS-u w celu ustabilizowania sceny politycznej, stać się jeszcze bardziej wyszydzaną czy krytykowaną niż znienawidzeni całkowicie kaczyści. Być może, gdy PO zrozumie, że medialna łaska pańska na pstrym koniu jeździ i że nagle z ulubieńców mogą się stać pośmiewiskiem, to może pojmie jednocześnie, że kooperacja z PiS-em to nie jakieś "mniejsze zło" (a la pseudo-dylematy Jaruzelskiego), lecz jedyne racjonalne wyjście. Zwłaszcza to nagłe niepisane przymierze postkomunistów z LiS-em powinno dać liderom PO do myślenia. Może też i I. Janke i Ł. Warzesze, którzy do tej pory stawali po stronie mediów, niejako kwestionując fenomen mediokracji, czyli nieustannego wtrącania się mediów do sytuacji politycznej, tudzież prowokowania pewnych zdarzeń, jeśli nie kreowania opkreślonych sytuacji.
I jeszcze jedna ciekawa rzecz na deser - "Dziennik" już zaczął pisać "PO-PiS":
PSL poprze PO-PiS w samorozwiązaniu Sejmu?
(http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=56229)
I z pewną nerwowością liczyć "szable" potrzebne do samorozwiązania Sejmu. Signum temporis?