z netu
z netu
g.host g.host
447
BLOG

Lux(us) aeterna

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 2

Kilka dni temu w mediach objawiła się informacja o raporcie ks. prof. Dariusza Walenciaka. Raport szczegółowo ukazuje bilans rozrachunków pomiędzy Kościołem, a Polską. Konkluzja dokumentu jest szokująca. Wg Walenciaka Komisja Majątkowa nie rozliczyła jeszcze 31% dóbr kościelnych, co oznacza, że ponad 1/3 majątku kościoła odebranego przez PRL, wciąż znajduje się w „niewłaściwych rękach”.

Liczby padające w raporcie są szokujące, mnie osobiście jednak najbardziej szokuje sformułowanie Walenciaka, który wprost stwierdza „ile państwo polskie jest winne Watykanowi”.

No więc właśnie? Kto, komu i ile jest winien. Przyjrzyjmy się zatem temu mitycznemu kościelnemu majątkowi. Rozpatrzmy go w trzech przedziałach czasowych. Wtenczas łatwiej będzie zrozumieć, kto tu jest złodziejem, a kto okradanym.

Pozyskiwanie

Czy zastanawiałeś się kiedyś, skąd tak naprawdę Kościół pozyskał swój majątek na terenie Polski? Ano odpowiedź jest bardzo prosta. Wyłudził go. Europę chrystianizowano ogniem i mieczem, bezlitośnie karząc tych, którzy się opierali. Wykorzystywano do tego celu najemnych rycerzy, którzy za swe usługi „wystawiali fakturę”. Zwykle ich wynagrodzenie rozliczane było ze zdobytych łupów. Rycerstwo zajmowało wsie i całe państwa, przekazując zwierzchność nad nimi Kościołowi.

Chrzest Polski był z kolei aktem czysto politycznym. Z jednej strony Mieszko I bał się watykańskiego najazdu, z drugiej, liczył, że kościelne rycerstwo pomoże mu w walce z wciąż nieochrzczonymi wrogami.

Ponieważ chrześcijaństwo, jako religia, od początku do końca zmyślona jest przez ludzi, można śmiało stwierdzić, że Kościół za pomocą siły wprowadził zapotrzebowanie na swoją usługę. I jako monopolista ustanowił za swą pracę bardzo wysokie stawki. Władzę. Rozpoczęło się hurtowe rozdawnictwo polskich ziem. Kolejni królowie czynili nadania w tak zawrotnym tempie, że w XVI wieku 10% wszystkich ziem uprawnych należało bo biskupów i biskupstw. W 1512 roku arcybiskup gnieźnieński posiadał na własność prawie 300 wsi i 13 miast. Krakowski – 230 wsi i również 13 miast. A dobra pięciu najbogatszych biskupstw obejmowały 1,4 tys. wsi i 46 miast.

Prócz tego Kościół opracował inne formy wyciągania majątku od państwa i ludu. Po pierwsze, dzięki swym wpływom w polityce, ustanowił, że jedną dziesiątą swych zarobków każdy katolik musi oddać Kościołowi. Prócz tego, w XI wieku wprowadzony w życie absolutnie genialny pomysł, jakim był celibat. Kościół konieczność utrzymywania celibatu tłumaczy względami duchowymi. Bzdura. Wprowadzono go, by cały majątek należący do kleru nie został roztrwoniony w ramach wszelkiego rodzaju spuścizn. Biskupami w Polsce zostawała głównie magnateria. Oczywiście zostając kościelnym hierarchą należało wnieść ze sobą majątek. A po śmierci majątek pozostawał w rękach Kościoła. Proste. Genialne. Dodać należy jedynie tyle, że ani dawniej, ani dziś Kościół nie przywiązuje do celibatu najmniejszej wagi. Kler może posiadać dowolne życie seksualne, w tym – jak dowodzi zachowanie Watykanu – pedofilskie. Ważne jest jedynie to, by owoce „grzechu” nie zostały „zalegalizowane”, a co za tym idzie, by nie mogły się domagać spadku.

W 1635 roku państwo polskie powiedziało dość. Ku wielkiemu niezadowoleniu Watykanu rozpoczęto proces ograniczania rozdawnictwa na rzecz kościoła. Wprowadzono szereg praw jawnie godzących w kościelne nakazy – jak choćby zakazano młodym szlachcicom wnoszenia do kościoła podczas święceń biskupich. Rzeczpospolita nałożyła na nich nakaz sprzedaży majątku osobom świeckim. Rozpoczęto również walkę z sądami kościelnymi, zwłaszcza w zakresie fiskalnym, bo dotąd kościół sam sobie stanowił prawo, strzegł jego przestrzegania, a także osądzał w sporach pomiędzy sobą, a innymi.

W trakcie posiedzeń Sejmu Czteroletniego ustanowiono, że Kościołowi należy odebrać wszelki majątek, a w zamian wypłacać zwyczajną pensję. Rozpoczęto nawet wprowadzanie tego projektu w życie, niestety, na przeszkodzie stanął rozbiór Polski. Co więcej, Sejm ustalił, że wszelkie spory sądowe kleru i świeckich powinien rozstrzygać polski sąd cywilny, a nie jak dotąd Watykan.

W trakcie rozbioru majątek kościelny był bardzo chętnie pomniejszany przez zaborców, zwłaszcza Austriaków i Rosję. Po odzyskaniu niepodległości Kościół rzucił się do odzyskiwania swych dóbr, jednak stanowczy odpór dał im sam Piłsudski, który nie widział sensu wzbogacania Kościoła.

Dobrze się natomiast działo w Kościele w czasie wojny. Zgodnie z zasadą, że nie ważne od kogo, byle zarobić, Kościół odzyskiwał majątek nie tylko z rąk polskich, ale również najeźdźców. W czasie I Wojny Światowej i w okresie międzywojennym Kościół podwoił swój stan posiadania w Polsce, odzyskując w większości to, co utracił w zaborze i zyskując wiele nowego majątku. I tak w roku 1939, w przededniu wybuchu IIWŚ Kościół posiadał 400 tysięcy hektarów gruntu. (dziś wartość tego majątku wynosiłaby około 10 mld złotych), przy czym znaczną część Kościół pozyskał w wyniku ordynarnej grabieży na wschodnich majątkach prawosławnych.

PRL

Podstawą wszelkich kościelnych roszczeń jest teza, jakoby PRL odebrała Kościołowi część majątku niezgodnie z obowiązującym podówczas prawem. Czy faktycznie tak było? Niezupełnie. W 1946 roku PRL zerwała obowiązujący od 1925 roku Konkordat. Jednostronnie. Wobec tego Kościół zerwania Konkordatu nie uznał. Jednak państw polskie miało prawo do podjęcia takich kroków. Zatem trudno tu mówić o działaniach bezprawnych.

Zaraz po wojnie PRL rozpoczęła reformę rolną, która wywłaszczyła i rozparcelowała wszystkie majątki ziemskie większe, niż 50 hektarów (z drobnymi wyjątkami). Co ciekawe, początkowo reforma nie dotknęła kościoła, a to za sprawą Józefa Stalina, który odradzał polskim władzom ingerowanie w majątek kościoła. Tym niemniej w 1950 roku ziemie kościelnie ostatecznie zostały objęte reformą, a w ramach odszkodowania, Kościołowi przyznano Fundusz Kościelny. Tak, tak. Fundusz Kościelny został powołany do życia w 1950 roku i na bieżąco wypłacał Kościołowi odszkodowania. Dlatego należy przyjąć, że w PRL państwo polskie nigdy nic Kościołowi winne nie było. Wniosek z tego jest prosty, skoro obecnie państwo zwraca Kościołowi majątek, Kościół powinien zwracać odszkodowania z Funduszu.

Do tego wszystkiego dodać należy, że Komitet Centralny, czego by o nim nie mówić, był ukonstytuowanym administratorem PRL. Zatem jego decyzje miały tę samą wartość, co decyzje królów i możnowładców w Polsce. Skoro zatem królowie mogli nadawać Kościołowi ziemie, KC mógł je zabierać zgodnie z prawem o wywłaszczeniach. Zatem państwo polskie nic Kościołowi winne być nie może.

I wspomnę jeszcze tylko o tym, że w latach 70 władze państwowe przekazały Kościołowi

Komisja Majątkowa

Komisję Majątkową powołano w 89 roku i od samego początku działalności ostro zabrała się do roboty. Problem jedynie w tym, że a) Kościół nie poinformował o kwocie roszczeń, czyli krótko mówiąc nie przedstawił konkretnych żądań i b) Komisja nie przekazywała żadnych sprawozdań ze swej pracy, więc nie wiadomo do końca, ile już kościołowi przekazała. Dla Kościoła jest to rozwiązanie idealne. Ich roszczenia odbywają się bowiem wedle zasady „na pewno to jeszcze nie wszystko, dawajcie więcej”. Warto jednak zauważyć, że równolegle z majątkiem z Komisji Majątkowej, państwo nadal przyznaje Kościołowi pieniądze z Funduszu Kościelnego. Od 89 roku jest to ponad 1,5 mld złotych. I o ile w 90 roku wypłacono 2 mln, o tyle w 2013 – 98 mln. Więc chyba czegoś tu nie rozumiem. Im więcej majątku oddajemy Kościołowi, tym większe płacimy mu odszkodowanie? I niech mi ktoś powie, że to nie jest złodziejstwo?

Do tego dochodzą jeszcze inne koszy konkordatowe, ulgi podatkowe, bonifikaty na zakupy gruntów i dofinansowanie tzw. „celów kultu” (remonty, budowy, pielgrzymki etc.) Łącznie Kościół przyznaje się, do pobierania z kasy państwa 500 mln złotych rocznie. A skoro się przyznaje, to zapewne drugie tyle pobiera bez przyznawania się. W 2011 roku społeczeństwo zaczęło się buntować, a wraz z nim pojawiły się przebłyski myśli o zlikwidowaniu zarówno komisji majątkowej, jak i funduszu kościelnego. Do tego rzecz jasna Kościół dopuścić nie mógł i ustami usłużnych polityków pokroju niejakiego posła Sellina, że Kościół do państwa dokłada i powinien mieć możliwość pozyskiwania zwrotów podatkowych równolegle z profitami z Funduszu Kościelnego. A nie zamiast, Ciekawe, czy poseł Sellin wie, że jest zwykłym zdrajcą, który chce za darmo oddać obcemu państwu polskie ziemie i pieniądze. Warto o tym pamiętać, kiedy Prawo i Sprawiedliwość po raz kolejny podniesie raban, jakoby wyprzedawano Polskę. Naprawdę. Lepiej ją nawet całą wyprzedać, niż oddać za darmo.

Jednak ponieważ objawienia posła Sellina wywoałały raczej śmiech społeczeństwa, aniżeli reakcje jakkolwiek bądź Kościołowi przychylne, potrzebne były bardziej konkretne działania.

I tak oto, w 2011 roku nagle, zupełnie nieoczekiwanie, w jakichś dawno opuszczonych kościelnych archiwach, cudem objawił się dokument zawierający bardzo szczegółowe wyliczenia, mówiące ileż to PRL Kościołowi zabrał. Wyszczególniono w nim przede wszystkim nieruchomości rolne. Właśnie w oparciu o ten dokument ks. Walenciak wypocił swój raport. A raczej nawet nie tyle w oparciu o dokument, a raczej jego kopię, ponieważ sam dokument jest zbyt delikatny.

Widzisz to, drogi czytelniku? Dowodem na to, że Kościołowi nadal należy się kasa, jest kopia znalezionego po latach kościelnego dokumentu. Zatem ja natychmiast drukuję na laserówce dokument stwierdzający, że w 1950 roku państwo polskie zabrało tysiąc hektarów, sto domów i dwa Ferrari. Lecę z tym do urzędu i żądam odszkodowania. A najlepsze jest to, że nawet nie musze podrabiać dokumentu. Wystarczy powiedzieć, że jest on za delikatny, by go ruszać i urzędowi musi wystarczyć kopia, którą właśnie wydrukowałem.

Prawda, że absurd? Ale w takim właśnie żyjemy kraju. Nie muszę nadmieniać, zresztą, i tak zrobiłem to już na początku – że wedle omawianego dokumentu, Polska jeszcze przez wiele lat powinna oddawać Kościołowi wszystko, czego on sobie zażyczy. Co ciekawe, pomimo iż ani Komisja Majątkowa, ani Kościół nigdy nie poinformowały o kwotach przekazywanych Kościołowi, raport szczegółowo wylicza, ile majątku państwo zwróciło. Problem w tym, że są to kwoty z palca, bo Komisja nigdy nie podlegała żadnej kontroli.

Podsumowując, można przyjąć, że od X wieku Kościół czyni gwałt na Polsce, wyciągając z niej coraz więcej pieniędzy i przekazując je do zupełnie obcego państwa. Z każdym rokiem znajdują coraz więcej nowych sposobów na okradanie nas z tego, czego i tak mamy mało. I tylko zaskakujące jest to, że tak ordynarne i jawne przekręty dostrzegają niemal wszyscy, prócz tych, którzy aktualnie rządzą krajem.

 

[tekst na bardzo szybko. Korekta będzie później, więc przepraszam za błędy]

 

Twitter

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka