Będzie chyba z uśmiechem leciał Pan premier do domu, co w sumie powinno nas cieszyć. W końcu, skoro płacimy za jego weekendowe przeloty, to warto żeby, nie miał skwaszonej miny. Albo złego humoru. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby Pan premier miał zły humor i ze złości nie załatwił tych wszystkich pilnych rzeczy, które naobiecywał. O humor premiera trzeba więc dbać i pewnie dlatego nie ma się co obruszać, że jak Premier za nasze leci, to nie zabiera ze sobą Pana Prezydenta. By ten mógł moczyć zapracowane stópki w Bałtyku. Salonka to nie KFC, tyle (nawet szlachetnego) drobiu na raz nie pomieści.
Zadowolony powinien być także Pan Prezydent. Po tym jak postkomuniści oficjalni poparli postkomunistów nieoficjalnych w sprawie pomostówek, wreszcie jest front, o którym tyle od lat mówił poseł Kurski. Na przykład gdy z SLD współpracował w pomorskim Sejmiku. Prezydent jest więc zadowolony, oto tylko on z bratem (późno, ale jednak) ostał się Solidarności, która zamierza upomnieć się o swoje prawa. Służby porządkowe już się na to cieszą, a w szpitalach zwiększają dyżury. Solidarność przyszła na debatę z argumentami nie do odparcia, a być może nawet z krusznego betonu. Czy Gazeta Wyborcza pobłogosławi nowe, solidarne miasteczko? Z drugiej strony rząd tyle lat prowadził z Solidarnością dialog, że już wystarczy - mówią niektórzy. I pewnie mają rację, wszak gdy komuś przez 10 lat mówię, że nie ustąpię, to trudno posądzać mnie o złą wolę. Albo o brak kompromisu. Toż to już dziesięć lat rozmawiamy. Prezydent jest więc jedynym Sprawiedliwym wśród Narodów Świata, Solidarność, jak to semickie plemię, tuła się po stolicy, a Tusk, jak Rotschild, zaciera ręce. Jutro pewnie znów Marek Migalski napisze, że ten rząd to tylko sprawny PR. W końcu, jak na razie, wycofał wojska z Iraku, zniósł pobór i lada moment załatwi pomostówki. Jak do tej pory, rzeczy, wydawałoby się, nie do ruszenia.
Cieszy się premier, cieszy prezydent i tylko SLD się nie cieszy. Bo w końcu miało to SLD już dawno leżeć w trumnie, a tu dziś, od Napieralskiego z Olejniczakiem zależy los kilkuset tysięcy ludzi. To wielka odpowiedzialność sprezentowana, zresztą jak zawsze, przez polską prawicę. I pewnie ta odpowiedzialność, SLD zmusza do trwogi. W końcu, jak kiedyś przed jednym takim, trudnym wyborem, stanął pewien Pan w ciemnych okularach, to dziś o jego los całe SLD trwa w bojaźni i drżeniu.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka