Niedawno odwiedziłem kilkanaście miast Republiki Białoruskiej, spotykałem się z księżmi, działaczami polskich organizacji, przedstawicielami różnych środowisk. Stąd moje uzupełnienie do tekstu Izabeli Falzmann z „GO” nr 43, który dla wielu był zapewne zaskoczeniem.
Najschludniejszy kraj Europy
W całej Białorusi trudno znaleźć jakikolwiek leżący na ulicy śmieć. Na każdym kroku równiutkie drogi i chodniki, pieczołowicie odrestaurowane kamienice, ciągle malowane płoty i parkany, przystrzyżone trawniki, zadbane klomby kwiatów.
Troska o ład i czystość jest tam sposobem na uzyskanie zerowego poziomu bezrobocia. Kto nie ma pracy, dostaje szczotkę lub kubeł farby. Stąd jeśli pojawiłby się gdzieś jakiś żebrak to dla wszystkich byłoby oczywiste, że to ktoś, komu nie chce się pracować. Sprzątaniem zajmuje się armia ludzi. Jak dotąd – na państwowe pensje dla niej wystarcza.
Kołchozy
Białoruskiego rolnictwa nie sposób porównać do naszych PGR-ów. Pola imponują zadbaniem, są świetnie nawadniane, pracuje na nich mnóstwo sprawnych maszyn, wydajność jest dobra.
Proboszcz jednej z wiejskich parafii ostrzega jednak, by nie dać się zwieść temu wrażeniu. Stosunki panujące w kołchozach są wręcz niewolnicze. Ludzie pracują ponad siły i za wynagrodzenie bardzo niskie. Rzeczywiście – za dnia w wioskach trudno kogokolwiek spotkać, wszyscy harują w polu.
Optymizm budzą jednak domy kołchoźników. Nieduże, ale schludne, choć prawie zawsze kryte eternitem. Chyba nawet w najodleglejszych wsiach do każdego doprowadzony jest gaz, bieżąca woda, a często także kanalizacja. Powszechnych w polskich PGR-ach walących się czworaków, bloków czy przerobionych na mieszkania, zrujnowanych dworów nie ma chyba wcale.
Polacy
Polakiem na Białorusi jednak być nie jest łatwo. Posiadanie Karty Polaka oznacza, że państwowej pracy się nie dostanie. Kartę mają więc głównie emeryci oraz pragnąca studiować w Polsce młodzież.
Księża będący obywatelami polskimi, którzy nadmiernie manifestują swoją polskość, zwykle ze swoimi parafiami muszą się rozstać – władze nie przedłużają im wiz.
Wolno po polsku mówić, śpiewać, ale już nowe polskojęzyczne tablice pamiątkowe mogą oznaczać kłopoty. Dramatyczne pogorszenie położenia Polaków nastąpiło w roku 2007, a potem – w 2010. Panuje powszechne przekonanie, że wraz z odejściem od władzy PiS-u i śmiercią prezydenta Kaczyńskiego – Polska do białoruskich Polaków odwróciła się plecami.
Odcięta została pomoc dla polskich organizacji, dyplomaci III RP są głusi na najprostsze i najbardziej oczywiste prośby. „Za Kaczyńskiego ktoś mnie słuchał, kiedy prosiłem o pomoc, interweniował, dla naszych inicjatyw szukał pieniędzy” – mówi jeden z proboszczy. Wreszcie, po trzech latach starań, na wycieczkę dla polskich dzieci z biednej wioski doprosił się w ambasadzie obietnicy przekazania… tysiąca złotych.
Historia
Troska o pamięć przybiera na Białorusi imponujące wręcz rozmiary. Pomniki i muzea znaleźć można także w małych wioskach. Nawet prowincjonalne kolekcje uzbrojenia mają rozmiary kilkakrotnie większe od warszawskiego Muzeum Wojska.
Gorzej z rzetelnością przekazu. Stojący na licznych cokołach Mickiewicz, Moniuszko czy Kościuszko – to oczywiście Białorusini.
Każdy główny plac nosi imię Lenina, którego spiżowe posągi stoją w każdej większej wsi. Główny deptak każdej miejscowości zawsze nosi nazwę 17 września, a główna drogowa arteria obowiązkowo nazywa się Sowietskaja. Jest i nowy, wielki posąg Stalina, stojący na jednym z większych wzniesień stanowiącej dziś olbrzymie muzeum linii obronnej noszącej imię generalissimusa. Zbudowano ją w latach trzydziestych na wypadek wojny z Polską, lecz Armia Czerwona w roku 1941 ten potężny system bunkrów porzuciła bez jednego wystrzału.
Najbardziej imponują jednak rekonstrukcje budowli z dawnych wieków. Olbrzymie założenie pałacowe w Rożanach, do niedawna składające się z kilku kupek gruzów, właśnie odzyskuje swój blask. Średniowieczne zamczysko w Mirze, kilka lat temu składające się tylko z jednej ściany – wygląda dziś jak w latach swojej świetności.
Rekonstrukcje na pewno nie są pieczołowite. Tynki kryją ściany wylane z betonu, ale jeśli ktoś tego nie wie, urokiem historycznych miejsc będzie zachwycony. Zachwycająco wyglądają też świątynie Mińska, wielkie kompleksy zabytkowe Nieświeża, wkrótce odtworzony ma być też nieistniejący od stuleci zamek w Nowogródku.
Fabryki
Jadąc obwodnicą Mińska, zobaczyć można szeregi nowocześnie wyglądających fabryk. Tutejszy inżynier gasi jednak entuzjazm: „przestarzałe technologie, nieefektywna organizacja…”. W mediach toczy się debata o prywatyzacji przemysłu. Padają pytania: „komu i za ile oddać ten narodowy majątek?”.
W latach dziewięćdziesiątych prywatyzacja metodą „na hurra!” zmiotła w Polsce z powierzchni ziemi 1650 średnich i dużych zakładów przemysłowych. I władzom, i mieszkańcom Białorusi nie spieszy się do podobnego kataklizmu.
Warunki do zakładania, prowadzenia i rozwijania własnej działalności gospodarczej są nie gorsze niż w Polsce. Sporych przedsiębiorstw dorobili się także tutejsi Polacy. O korupcji czy nadużyciach ludzie mówią z przestrachem. Łapówkarze i malwersanci gniją w więzieniach. O ich następcach nikt nie słyszał.
Stolica
Wioski nocami toną w mroku chyba częściej niż nasze, za to Mińsk jest najbardziej oświetlonym miastem Europy. Na wielu placach w środku nocy można odnieść wrażenie, że jest środek dnia. Tylu budowli ze świetlną iluminacją nie ma ani Berlin, ani Londyn.
Miasto wielkości Warszawy, zniszczone w czasie wojny w stopniu podobnym do naszej stolicy, w wielkiej części składa się z blokowisk do złudzenia przypominających Ursynów. Centrum jest mieszaniną socrealizmu i budowli historycznych, w tym licznych katolickich kościołów.
Wkrótce zniknąć ma gigantyczna hala sportowa wraz z otaczającymi je budynkami. W ich miejscu zrekonstruowana ma być dawna mińska starówka.
Podziemie i milicja
Największe centrum handlowe Mińska mieści się pod placem zwieńczonym wielkim pomnikiem Lenina. Dotrzeć tam można także metrem, z którego wszyscy korzystają masowo – bilet kosztuje w przeliczeniu tylko 40 groszy.
W metrze też zdarzył mi się jedyny kontakt z milicją, której obecność na Białorusi dostrzec trudno. Podejrzany wydał się jej mój plecak. Grzecznie poproszono mnie do pomieszczenia, w którym plecak prześwietlono urządzeniem znanym z lotnisk. Żadnego zaglądania do środka czy sprawdzania dokumentów. Takie środki ostrożności wprowadzono po zamachu bombowym sprzed kilku lat.
Transport i handel
Drogi na Białorusi – szerokie jak lotniska, równe jak stół, świetnie oznakowane i pomalowane. Szosa łącząca stolice powiatów bije na głowę to, co łączy Poznań z Wrocławiem czy większą część tego, co łączy Wrocław z Warszawą. Za autostrady trzeba płacić, ale obowiązuje to tylko ciężarówki i obcokrajowców.
Polakowi znającemu ruinę polskiej żeglugi śródlądowej muszą imponować świetnie utrzymane białoruskie drogi wodne – pełne barek, wyposażone w śluzy, jazy, porty, nabrzeża. Każdy, kto mieszka nad Odrą, tu przekona się, jak wspaniale może wyglądać ta infrastruktura i jak dynamiczne może być toczące się w niej życie.
Nie widać na Białorusi sklepów zachodnich sieci. Są za to np. hipermarkety „Korona” – w niczym nie ustępujące „Carrefurowi” czy „Tesco”. Na pewno zaopatrzone nie gorzej od nich, a należące do tutejszego kapitału.
Średnie dochody są tu niższe niż w Polsce, ale nie ma bezrobotnych. Markety są więc pełne klientów, a nie oglądaczy wystaw.
Zaskakują sklepy markowych zachodnich firm odzieżowych. Okazuje się, że wiele światowych firm na Białorusi ulokowało większość swoich fabryk i część produkcji sprzedają tutaj – po znacznie niższej cenie. Młodzież chodzi więc najczęściej w dobrych ciuchach albo w różnego rodzaju militarnych uniformach, dostępnych w obfitości różnych barw i fasonów.
Skąd kłamstwa?
Wielka część elit oraz główne media III RP wywodzą się wprost z establishmentu PRL-owskiego. Siłą tego faktu III RP jest zbudowana na kłamstwie w stopniu niewiele mniejszym niż PRL.
Do 1989 r. Polaków straszono odwetowcami, imperialistami, amerykańskimi bombami. Od 1989 zaczęto straszyć rodzimymi faszystami, oszołomami, ostatnio – kibolami. Kłamstwa te mają przemawiać za tym samym propagandowym chwytem. Takim, że zbratanie się części opozycji z komunistycznym reżimem jest dla Polski drogą jedyną, że dla „okrągłostołowej elity” Polska nie ma żadnej alternatywy.
To dlatego w 1989 roku główne media grzmiały, że w czasie obalania Ceausescu „zginęło sto tysięcy Rumunów”. Na opatrznościowych mężów, którzy uratowali Polskę przed „wariantem rumuńskim”, kreowano Wałęsę, Mazowieckiego, Geremka. Straszak rumuński miał być uzasadnieniem dla bezkarności komunistycznych zbrodniarzy, dla zgody na uwłaszczenie nomenklatury, spalenie akt bezpieki, wielotysięczne emerytury funkcjonariuszy SB.
Informacja o tym, że w rzeczywistości w 1989 r. w Rumunii ofiar było tysiąc razy mniej, w mediach już się prawie nie pojawiała. Kłamstwo spełniło swoją rolę – przestraszoną większość rzuciło w objęcia ekipy zbratanej z komunistami.
Straszak białoruski
Po straszaku rumuńskim przyszedł czas na straszak białoruski. Podobnie jak jego poprzednik, właśnie ulega on obnażeniu. Już trzecie dziesięciolecie słyszymy jednak ciągle, że musimy wszystkie fabryki choćby i za bezcen sprzedawać, na życzenie Unii i innych możnych tego świata całe gałęzie gospodarki likwidować, bo w przeciwnym razie – będzie u nas „jak na Białorusi”.
Białorusią Polaków przestraszono tak skutecznie, że mało kto ma na tyle odwagi, by tam pojechać i zobaczyć, jak jest naprawdę.
Mam nadzieję, że straszący nas „wariantem białoruskim” profesor Balcerowicz jedynie kłamie. Bo jeśli on naprawdę wierzy w to, co wygaduje, to oznaczałoby, że nie bardzo wie, co mówi. A jeśli jego ekonomiczne kompetencje są warte tyle, ile jego androny o Białorusi, to jest już jasne, dlaczego z polską gospodarką stało się to, co się stało.
Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka