Na zdjęciu widać ogień dobywający się z gorejącej opony. Płomień i dym zasłaniają twarze osób ubranych w kamizelki z logo „Solidarności”. Fotograf, by zrobić to ujęcie, musiał przyczaić się zaraz za płomieniami. Dzięki temu zasłoniły prawie całą fotografię, a przecież o to mu chodziło. Zdjęcie powędrowało na główną stronę czołowego portalu internetowego należącego do czołowego koncernu. Czytelnik znalazł je wraz z wiadomością, że „w Warszawie ruszyły Ogólnopolskie Dni Protestu przeciwko polityce rządu”.
Nie od dziś media prorządowe próbują obrócić rozpacz ludzką przeciwko związkowcom. Spotyka to wszystkie środowiska, które znajdują się poza kontrolą państwa i potencjalnie mogą zagrozić jego wszechpotędze.
Dwie rządzące obecnie partie są typowymi partiami władzy. Zamiast obywateli reprezentują państwo. Na tej zasadzie rodzi się bezczelność polityków „partii władzy”, którzy własną prywatę zaczynają postrzegać, jako interes państwowy. Jest to proces uniwersalny dla całego świata i dla wszystkich szczebli drabiny państwowej. W instytucjach państwowych roi się od słabych ludzi. W Polsce, im wyżej, tym słabszych.
Związki zawodowe należą do kategorii inicjatyw oddolnych. Społeczeństwo broni się za ich pomocą przed wszechwładzą kapitału, jak i państwa. Postkomunizm, tak się składa, jest właśnie symbiozą „soft”-totalitaryzmu oraz agresywnego kapitalizmu.
Na tym zresztą polega fenomen transformacji ustrojowej w PRL. Grubo przed rokiem 1980 zachodni kapitał potrafił porozumieć się z reżimem komunistycznym, budując fundament pod przyszłą „transformację”.
Związki zawodowe odkąd istnieją, czyli od XIX w., mają założenia samoobronne. Władzy nie są one do niczego potrzebne, ponieważ, pod naciskiem swych dołów, patrzą jej na ręce. Władza stara się je co najwyżej obłaskawić, w skrajnych przypadkach zmarginalizować, skompromitować, skorumpować itd.
Nie oznacza to, że pojedynczy związkowcy, a nawet całe związki nie ulegają patologii i nie nawiązują romansów z władzą czy wielkim kapitałem, coraz częściej reprezentowanym przez wielkie koncerny. W Polsce jednak łatwiej o romans władzy z „wielkim kapitałem”.
Na przełomie XIX i XX w. związki zawodowe zwykle stanowiły, z małym odstępstwem w krajach anglosaskich, ogniwo łączące partie socjaldemokratyczne z ich elektoratem. Nic dziwnego, przez dziesięciolecia sprawa związkowa pozostawała domeną aktywistów socjalistycznych. Na to nałożył się później problem infiltracji związków przez podporządkowanych Moskwie komunistów.
Po II wojnie światowej związki zawodowe zyskały większą niezależność, aczkolwiek nie przestały współdziałać z lewicą. Nie wszystkie. W bój o robotnika w końcu XIX w. włączył się Kościół katolicki. W krajach z silną tradycją katolicyzmu, tj. Włoszech, Francji i Irlandii, powstały silne centrale związkowe opierające swą etykę na encyklikach papieskich Rerum Novarum oraz Quadragesimo Anno. Bynajmniej nie „lewicowe”.
W zachodnich związkach, ideologię z biegiem lat osłabił pragmatyzm, który idzie w parze z ziemskim dobrobytem.
„Solidarność” a ideologia
W duży błąd popadają ci, którzy sądzą, że istotą związków zawodowych jest ideologia. Wyrażają potem pogląd, że związki są lewicowe lub nie-prawicowe. Czyżby? Ponoć antyzwiązkowy Ronald Reagan (w przeszłości związkowiec) w obu kampaniach wyborczych, w 1980 r. oraz 1984 r. uzyskał poparcie olbrzymiego związku The Teamsters.
NSZZ „Solidarność” ma prawo być postrzegany jako organizacja pro-socjalna, prokościelna, patriotyczna, antykomunistyczna w jednym (ergo prawicowa). Dlaczego? Ano, zgodnie z uniwersalnym schematem, jego sylwetkę kształtują fundament, dziejowe doświadczenia oraz cele. Czyli: wyrastał w oporze przeciwko tyranii komunistycznej, ateistycznej, antypolskiej, antyhumanitarnej, i jest związkiem zawodowym. To jaki ma być?
„Wolnorynkowość” PO i „ludowość” PSL są żartem samym w sobie.
Ich antyzwiązkowość pachnie grozą. Bo skąd się bierze? Antyzwiązkowość gwiazd mediów i estrady również nas nie interesuje.
Przejmujemy się antyzwiązkowością polskich, co poniektórych, „wolnorynkowców”, bowiem niechęć do związków czynią oni elementem kontr-ideologii, wymierzonej w rzekomą ideologiczność związków zawodowych.
Jeszcze w przypadku dwudziestoparolatka, który wciąż dostaje kieszonkowe od rodziców, żyje w bardzo dużym mieście lub odziedziczył swoje „stanowisko pracy”, teoretyzowanie takie jest usprawiedliwione.
Gorzej, jeśli „eksterminator” związków zawodowych jest „starym wyjadaczem”, bo wówczas zachodzi podejrzenie, że umiejscowił swój elektorat w grupie powyżej.
Dla mieszkańców Bielska-Białej, którzyśmy prawie wszyscy przeszli przez FIAT Auto Poland, patrzenie na związki zawodowe będzie nieco inne. Na prowincji rodzi się specyficzny szacunek do płacy minimalnej. Potrafią ją docenić lepiej wyedukowani ode mnie.
Przyroda potrzebuje organizacji związkowych, bo nie znosi próżni.
Historia uczy, że reżimy lubią tworzyć swoje własne związki zawodowe, bardziej dlań wyrozumiałe. Kiedy reżimy osiągną swój cel, tworzą się 10-milionowe związki, zwane czasem rewolucją…
Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka