Od wyborczej wiktorii dzieli PiS jeszcze kilka tygodni i kilka przeszkód jeszcze do pokonania.
Jedną z nich jest propagandowe rozegranie nieuniknionej delegalizacji w świetle prawa unijnego przez TSUE aktualnej Krajowej Rady Sądownictwa i jej "dzieci" z nieprawego łoża, czyli Izby Dyscyplinarnej Sadu Najwyższego i izby, kontrolującej wybory.
By to skutecznie zrobić muszą istotną część środowiska sędziowskiego przeciągnąć na swoją stronę lub chociaż spacyfikować, generalnie metodą zastraszenia.
A w mediach sobie życzliwych i ustami swoich przedstawicieli ( na czele z prezydentem i premierem ) nadal dyskredytować trzecią władzę, szczególnie obrońców jej niezależności od pozostałych władz.
Tymczasem ujawniony "trąd" w ministerstwie sprawiedliwości w postaci afery ziobrystów szalenie utrudnia i jedno i drugie.
Rozpaczliwie próbują więc jeszcze bardziej ponownie zaatakować całe środowisko sędziowskie, kuriozalnie i bezczelnie obwiniając je za te czarne owce, które były przecież na usługach PiSu. Organizacje polskich sędziów już od 2016 roku ostro przecież krytykowały zatrudnianie przez Ziobrę ich zawodowych kolegów w Ministerstwie Sprawiedliwości. Takie opluwanie ofiar przez katów i ich wspólników jest więc szczególnie obrzydliwe.
To wszystko tylko spowoduje jeszcze większe oburzenie w środowisku sędziowskim, co scementuje je w oporze przeciwko rządowemu gwałtowi na niezależności trzeciej władzy od pozostałych, a gadzinowa propaganda na temat ukradzionych pęt kiełbasy czy pendrive'ów będzie od tej pory kojarzyła się z obrzydliwym pisowskim Piebiakiem, wulgarnym pisowskim Iwańcem i zdradzieckim mężem poniżonej i wykorzystanej żony, na którą publiczne donosy ów pisze.
Dlatego na Nowogrodzkiej wścieklizny dostali, ale Zbychu jest zbyt istotny w ich układance, by go jak Łukaszka czy Jakubka poświęcić.
A do wyborów już niewiele czasu pozostało, by to czymś sensownym przykryć szczególnie, że spodziewany wyrok TSUE wisi nad PiSem jak miecz Damoklesa.