Na naszych oczach odbywa się odcinanie przystawek. JK robi to tak bezceremonialnie, jak wcześniej je przyłączał, zdradzając po raz kolejny wielkość swego politycznego umysłu i niezłomność w realizacji planu. Wielkiego planu, rzecz jasna.
Ujeżdżanie Leppera i Giertycha przybiera karykaturalny wymiar. Obaj dostają policzek za policzkiem, pluje im się w twarz, a oni sami zniknęli - pozwalając tylko swym przybocznym mówić, że to deszcz pada... Jak długo?
Wydaje się, że oni mogą tak bardzo długo. Już to wycofują się z bezwzględnego żądania komisji śledczej ds CBA, już to mówią, że w sprawie lektur "trwa dyskusja". Rzeczywiście trwa, tyle że premier jakoś nie chce słuchać.
Pokazuje to wszystko jak słabą pozycję mają ci "liderzy" polskiej sceny politycznej, których kilka miesięcy temu pełne były telewizory i radia, którzy już widzieli się w rządzie nie przez 2, 3 czy 5 ale 50 kadencji. Widmo zakończenia kariery w połowie pierwszej zmniejszyło tych gigantów do rozmiarów myszy, acz niedawno wydawali się górą.
Gdyby Lepper i Giertych mieli jaja, walnęliby pięścią w stół. Może to naiwne postrzeganie polityki, ale Polacy znów nie są tak wyrobieni i wysublimowani w ocenach. Widać to po sondażach, że łaszenie się LiSa do PiSa nie przysparza kundlowi wśród zwierząt popularności, a Kaczki tylko zachęca do ostrzejszej dintojry. Już walnęli Pawłowca, zaraz rozwalą ARiMR i inne lepperowskie synekurki. I publika zacznie bić brawo i tak dojedziemy do wyborów. Może za rok, może za 2 lata, bo jak już mówiłem, bezjajeczny LiS długo może.
Inne tematy w dziale Polityka
