Artur Cegiełka Artur Cegiełka
1501
BLOG

Próba prowokacji SB wobec Witolda Woydy

Artur Cegiełka Artur Cegiełka Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Igrzyska w Monachium były ostatnimi, w których brał udział Witold Woyda – jeden z najlepszych polskich szermierzy. Zdobył tam dwa złote medale (indywidualnie i drużynowo). Sukces ten osiągnął, pomimo że SB miała prowadzić wobec niego podstępną intrygę.

Igrzyska olimpijskie z 1972 r. zapisały się nie tylko na kartach historii sportowych zmagań, lecz także (a może przede wszystkim) w najnowszych dziejach politycznych Europy wieku XX. Palestyńscy terroryści walczący o niepodległość swojego kraju, zaatakowali wioskę olimpijską, zaś za zakładników wzięli izraelskich sportowców. Nieudane negocjacje oraz próba odbicia uwięzionych zakończyła się tragicznie. Jednak przewodniczący MKOl Avery Brundage podjął twardą decyzję, aby nie przerywać zawodów, wypowiadając pamiętne słowa: „The games must go on”.

Po zakończeniu olimpiady w polskiej ekipie dopisywały dobre humory, ponieważ nasza reprezentacja wracała do kraju z siedmioma złotymi, pięcioma srebrnymi i dziewięcioma brązowymi medalami. Zadowolenia nie kryli także działacze Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki, którzy na podsumowujących spotkaniach ze sportowcami szczególnie podkreślali sukces piłkarzy Kazimierza Górskiego, lecz nie zapominali również o triumfie szermierzy, z duma podkreślając, że: „Doskonały poziom floretu zapewnił realizację zadań całej dyscyplinie”

Przed igrzyskami liczono na zdobycie w klasyfikacji łącznej przez reprezentację Polski dziewiętnastu punktów; tymczasem udało się zdobyć punkt mniej, z czego sami floreciści uzyskali piętnaście punktów, głównie dzięki znakomitej postawie Witolda Woydy, Marka Dąbrowskiego, Arkadiusza Godla, Jerzego Kaczmarka i Lecha Koziejewskiego. Na ich sukces, zdaniem działaczy sportowych : „złożyło się wiele elementów: odpowiedni dobór zawodników do reprezentacji, odważne stawianie na młodszych, utalentowanych zawodników, rywalizacja o miejsce w reprezentacji i wzorowa praca trenera”.

Bezapelacyjnym bohaterem stał się jednak Woyda. Jeden z jego największych rywali, Francuz Christian d'Oriola, tak skomentował występ polskich florecistów na olimpijskich zawodach, szczególnie podkreślając rolę ich lidera: „Woyda był wspaniały. Turniej indywidualny wygrał dzięki swoim niespożytym siłom, sprawności fizycznej i żywotności. W turnieju drużynowym rzucił na szalę całą swoją wiedzę, całą szermierczą mądrość. O ile pierwszy medal zdobył »nogami«, o tyle drugi – »głową«. Potrafił w krytycznym momencie poderwać kolegów, scalić wokół siebie drużynę. Jest ona doskonała. Błyskotliwa technicznie, młoda wiekiem. Wróżę Polakom panowanie we florecie przez długie lata”.

Zakulisowa intryga SB

Tymczasem SB kontynuowała operację kryptonim „Sportowiec”( 1970–75), inwigilując Woydę również w trakcie olimpiady. Podejrzewano go o współpracę z amerykańskim wywiadem, ale przez dwa lata trwania dochodzenia służbom nie udało się wykazać prawidłowości tych przypuszczeń. Tuż przed rozpoczęciem igrzysk jeden z funkcjonariuszy zaangażowanych w operację „Sportowiec” zanotował: „nie można liczyć na przypadek lub w nieskończoność realizować czasochłonnych i kosztownych przedsięwzięć”.

Trzeba było szukać nowych sposobów inwigilacji szermierza, ponieważ według przełożonych trwało to już za długo, a rezultatów z prowadzonych działań nie było. Edward Kopeć, jako oficer prowadzący operację, zamierzał wykorzystać pobyt Woydy w Monachium w celu: „pobudzenie go do rozmów i sprawdzenie jego postępowania wobec służb specjalnych”.

Przygotowana przez esbeka kombinacja operacyjna miała na celu przeprowadzenie pozorowanego werbunku sportowca przez „wywiad brytyjski”. Oczywiście w rolę fikcyjnego pracownika obcego wywiadu miał się wcielić funkcjonariusz peerelowskiego aparatu represji.Ta wyrafinowana prowokacja wymierzona w sportowca zaakceptowana została następnie przez naczelnika Wydziału I Departamentu II MSW, który podkreślał, że: „nie można zrezygnować z prowadzonego dochodzenia i należy dążyć do jego całkowitego wyjaśnienia”.

W MSW liczono, że skuteczne przeprowadzenie tej operacji rozwieje wątpliwości, czy Woyda rzeczywiście współpracował z obcym wywiadem, gdyż w resorcie spraw wewnętrznych pojawiały się takowe wątpliwości; sugerowano, że sportowiec miał czekać na odpowiedni moment, kiedy będzie miał większe możliwości rozpoczęcia działalność agenturalnej na rzecz obcego państwa, lecz nie jako szermierz, tylko jako dziennikarz zatrudniony w redakcji sportowej Telewizji Polskiej, gdzie miał - zdaniem SB- pracować po zakończeniu kariery sportowej(Po zakończeniu kariery Woyda został zatrudniony w katowickim „Sporcie”, w oddziale warszawskim).

Tymczasem w notatce sygnowanej przez naczelnika Wydziału I Departamentu II MSW (przełożonego Kopcia), czytamy, że według ustaleń SB Woyda mógł postąpić trojako wobec domniemanej propozycji współpracy z wywiadem amerykańskim, a mianowicie: „zgodził się na współpracę i przyjął zadania perspektywiczne do realizacji po ustawieniu się w życiu i zajęciu odpowiedniej dla wywiadu pozycji zawodowej; nie zgodził się na współpracę lub bezpieka została celowo wprowadzona w błąd (co wywiad PRL kategorycznie wyklucza)”.

Te wątpliwości miała rozwiać kombinacja, której głównym architektem był Kopeć, wieloletni pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, a następnie Służby Bezpieczeństwa (1952–85). Operacja miała rozpocząć się 26 sierpnia, czyli w dniu wyjazdu szermierzy do Monachium.

Scenariusz kombinacji operacyjnej

Przebieg operacji, który wyłania się z notatki służbowej oficera prowadzącego zakładał, że w trakcie igrzysk w „dogodnych warunkach” sportowca miał odwiedzić funkcjonariusz Departamentu I MSW (wywiadu) i po dłuższej rozmowie z nim, miał przedstawić się jako pracownik „wywiadu brytyjskiego”, który zamierza pozyskać szermierza do współpracy. Przeprowadzenie rozmowy „werbunkowej” miało na celu zorientowanie się, jak Woyda zachowa się wobec stawianej propozycji. SB z pewnością liczyła również na to, że przy okazji sportowiec może ujawnić fakt współpracy z wywiadem amerykańskim, lecz bez względu na wynik rozmowy zakładano, że Woyda swoim zachowaniem naprowadzi funkcjonariuszy SB na: „szereg nowych okoliczności […], o ile jest z nim [wywiadem amerykańskim – przyp. A.C.] związany”.

Jednocześnie scenariusz prowokacji przewidywał, że w tym samym czasie w ekipie polskich szermierzy miał pojawić się „zakamuflowany” pracownik Departamentu II MSW, który swoim zachowaniem miał zwrócić na siebie uwagę Woydy, aby ten rozpoznał w nim pracownika kontrwywiadu PRL. Działanie to miało być próbą uwiarygodnienia – w oczach sportowca – pracownika „wywiadu brytyjskiego”, który wcześniej prowadził z nim rozmowę. Potwierdza to notatka służbowa Kopcia, który zanotował, że: „szczególnie widoczny [pracownik Departamentu II MSW – przyp. A.C.] miał być podczas powrotu Woydy z pozorowanej rozmowy werbunkowej”.

SB liczyła, że w przyszłości tę prowokację można by wykorzystać podczas rozmowy z figurantem. Uzależnione to było oczywiście od rezultatów kombinacji operacyjnej, a przede wszystkim od zgody przełożonych na podjęcie takiej rozmowy. Zakładając hipotetycznie, gdyby do takiej rozmowy doszło w przyszłości, to: „oficer prowadzący podczas rutynowej rozmowy z figurantem miał zapytać, czy podczas pobytów za granicą sportowca usiłowali nawiązać z nim kontakt pracownicy obcego wywiadu, proponując mu współpracę”. Funkcjonariusz SB notatkę kończy stwierdzeniem:„ciekawe będzie jego stanowisko i interpretacja”.

Po przeprowadzeniu kombinacji miała zostać podjęta decyzja w MSW, jaką taktykę i formę pracy operacyjnej podjąć w dalszym etapie inwigilacji wobec Woydy. W dokumentach jednak nie ma informacji, czy opisywana prowokacja została przeprowadzona. Jest natomiast informacja, że SB nie udało się potwierdzić działalności szpiegowskiej Woydy.

W ramach prowadzonej operacji o kryptonimie „Sportowiec” Woyda pozostawał w zainteresowaniu SB przez wiele lat, a także w pierwszych latach, kiedy wyjechał na Zachód. Opuszczając ojczyznę w 1975 r., pewnie nie zdawał sobie sprawy, że zobaczy ją ponownie dopiero na początku lat 90. Dziś w Warszawie odbywa się coroczny turniej dla młodych adeptów szermierki im. Witolda Woydy, w którym udział biorą zawodnicy z całego świata. Znakomity sportowiec, a przede wszystkim przyzwoity człowiek, doczekał się godnego upamiętnienia w Polsce. Dlatego należy docenić wysiłek organizatorów turnieju, szczególnie pana Tomasza Malanowskiego i życzyć powodzenia.

Witold Woyda zmarł po ciężkiej chorobie 5 maja 2008 r. w USA, pochowany zaś został na Powązkach w Alei Zasłużonych.

Absolwent Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW. Autor książki "Działania MSW wokół olimpijskich zmagań Moskwa 80"(2011). Publikował m.in. "Biuletyn IPN", "Glaukopis", "Uważam Rze", "Na Poważnie", "Sieci Historii", "Wpolityce.pl", "Wsumie.pl". Pasjonat sportu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości