Przez dłuższy czas myślałem, że nasza szczególna pozycja na świecie wynika z dnia 1 września 1939 roku i faktu, że to my jako pierwsi stanęliśmy zbrojnie do walki z Hitlerem. Że to od ataku na Polskę rozpoczęła się II Wojna Światowa. Stąd też każdy kto uczy się historii na świecie o II Wojnie Światowej musi wiedzieć o bohaterskiej Polsce…
To wszystko trwało do momenty kiedy przypadkiem przypadkowo wczytałem się w historię Serbii i w ogóle wszystkich krajów bałkańskich. W szczególności zaś losy Serbii i Serbów w czasie I Wojny Światowej. Oto Austro – Węgry wypowiadają wojnę Królestwu Serbii, a Serbski Naczelny Dowódca bawi u lekarza czy u wód w Budapeszcie. Zostaje przez władze Węgierskie aresztowany… i odesłany w geście rycerskim do Belgradu, bo Franciszek Józef wojnę będzie prowadził z pełnowartościowym przeciwnikiem, a nie pozbawionym swojej dowódczej głowy. Z resztą dla Wiednia kampania Serbska ma być bułką z masłem. Rozprawa potomków Radetzkyego z wieśniakami z Serbii. Rozpoczyna się obiecująco od bombardowania Belgradu. Wszak w tym czasie drugi brzeg i Sawy i Dunaju był Węgierski. Potem następuje się atak 13 – języcznej armii austro-węgierskiej i… Serbowie atak bohatersko odpierają. Żeby Serbów zmusić do kapitulacji na pomoc Austo-Węgrom musieli przybyć Niemcy, a ostateczny cios w roku 1915 musieli zadać Bułgarzy, którzy Serbom włożyli nóź w plecy atakując ich od wschodniej strony.
Ale i tak to nie koniec. Bo oto na zimę roku 1915/1916 otoczona z trzech stron Armia Serbska wraz z Rządem Serbskim, urzędnikami, rodzinami rozpoczyna przedzieranie się przez Kosowo, Albanię w kierunku Adriatyku gdzie sojusznicy Serbii – Anglia i Francja mają czekać ze statkami, które zabiorą Serbów w bezpieczne miejsce. Zaznaczyć należy że już wtedy Albańczycy nie przepadali za Serbami stąd też ta ewakuacja Serbów jest krwawym pasmem niekończących się starć z góralami i z napierającymi czołówkami oddziałów niemieckich, bułgarskich i austro-węgierskich. Chyba zaledwie 50% Serbów udało się dotrzeć do portów adriatyckich, gdzie faktycznie czekały statki anglo-francuskie, które porozwoziły Serbów później po wyspach Greckich. Rząd Serbski trafił na przykład na wyspę Korfu, gdzie uchwalono deklarację, stanowiącą podstawę do stworzenia Jugosławii.
Czytało się to losy Serbów w czasie I Wojny Światowej z otwartymi ustami. Przecież to wspaniała epopeja małego, bitnego narodu, Napadniętego z trzech stron przez odwiecznych wrogów. I jeszcze ten zdradziecki cios Bułgarów ze wschodu. No i dlaczego my tych losów nie znamy w Polsce? I tu już myśli moje poszły bardzo dla nas Polaków pesymistycznie. A jeżeli losy Polaków w czasie II Wojny Światowej są znane na świecie tak jak w Polsce są znane losy Serbów w czasie I Wojny Światowej?
Przecież Serbowie z racji tego, że byli pierwszymi ofiarami wojny też powinni liczyć na jakiś rodzaj szczególnej pamięci. Coś w rodzaju naszego „Gdańsk - Belgrad – tu wszystko się zaczęło”. Że cały świat powinien być wdzięczny Serbom za to, że nie ugięli się żądaniom austriackim i stanęli w obronie wolności i demokracji .. ( o chyba się trochę zagalopowałem) no, ale że walczyli z imperializmem niemieckim. A co tym czasem? Jak świat pamięta o dokonaniach Serbów? Ano tak, że uznał ich winnym wszystkich wojen bałkańskich toczonych w wyniku rozpadu Jugosławii. Na dokładkę nałożono na Belgrad „chirurgiczne” naloty NATO, a na sam koniec pozbawiono Serbię Kosowa. Ot. Taka właśnie pamięć świata za dokonania Serbów w czasie Wojny. I nie pomagają Serbom nawet słowa Churchilla, który napisał tak (czytelnicy wybaczą, że w oryginale): „The Serbians, seasoned, war-hardened men, inspired by the fiercest patriotism, the result of generations of torment and struggle, awaited undaunted whatever fate might bestow."
O nas też tak ładnie Pan Churchill mówił. I co, ano nic.
Jesteśmy naiwnym narodem. I nie chodzi tu tylko o naiwną elitę, ale i naiwne społeczeństwo. Dzisiaj przeczytałem gdzieś artykuł o tym, jak wyglądała pomoc Anglików i Francuzów w kampanii wrześniowej – ot po prostu zrzucali nad Niemcami ulotki. Tytuł artykułu brzmiał: „Sojusznicy Becka”. Ha, a więc to li tylko Minister Beck ma być winnym tego, że dobraliśmy sobie takich sojuszników, którzy mogli nam zaoferować w pomocy tylko ulotki. Z tym się właśnie nie zgodzę, bo gdyby Beck się konsekwentnie trzymał swojej linii i wszedł do paktu antykominternowskiego… to nie zgodziłoby się z tym nasze społeczeństwo, które o niczym innym nie marzyło, jak tylko o tym, żeby być sojusznikiem Anglii i Francji, a nie tego kaprala Hitlera. Cóż to jest właśnie skutek stosowania kryteriów estetycznych w polityce.
Pewnie, że Hitler był postacią obciachową, nie wygodną i w przeciwieństwie do takiego Chamberlaina po prostu nie honorową i nie ładną, ale w 1939 roku spokój dla Polski mógł być zapewniony tylko poprzez nie sprzeciwianie się agresji Niemieckiej na Francję, czy później na Rosję.
U Zbyszewskiego Karola przeczytałem takie bardzo ładne zbiory opowiadań o polskich żołnierzach z czasów kampanii wrześniowej, pisanym jeszcze w czasie trwania wojny, już w Anglii. Była tam opowieść o jakimś zwykłym szeregowcu, z Polesia. Jego oddzialik we wrześniu 1939 roku odpoczywał w jakimś zagajniku. Nagle wyskoczyły gdzieś niemieckie tanki. Większość żołnierzy myśli racjonalnie – panowie, spadamy do lasu, bo nie mamy szans. I nagle zjawił się jakiś młody podporucznik – który wyciągnął pistolet i krzyknął: „Chłopcy, nie oddamy Niemcom tego kawałka polskiej ziemi”. I ten zwykły żołnierz – chłop z Polesia ten moment opisał tak, że ponieważ ten młody podporucznik był taki młody i taki piękny, i z taką szczerością i zapałem to krzyknął, że im było głupio uciec z pola walki i zostali na nim i dopiero jak się wystrzelali, to uciekli.
Żałuje, że do tego opowiadania tak późno w swoim życiu dotarłem. Bo może w nim jest cały tragizm 1 września. Tragizm naszej elity (podoficer) które wierzy, że samym zapałem i szczerą chęcią wygra się, chociażby naprzeciw były tanki. Tragizm naszego społeczeństwa, które podejmuje decyzję na podstawie tego, że ktoś jest taki młody i piękny i tak ładnie to powiedział. I zostaje na tym polu walki, chociaż wcześniej słusznie oceniło sytuację, że trzeba z tego pola walki zwiewać.
Nasz tragizm. Wszyscy nienawidzą Becka za jego politykę, ale równocześnie każdy z Polaków wszystkie ważniejsze decyzje podejmuje z powołaniem się na „Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna i tą rzeczą jest honor”.
Minister Beck 5 maja 1939 roku powinien był sięgnąć po rzymskiego wodza Lentullusa: „Poświęćmy nasz honor, a życie zachowajmy dla zemsty”.
Inne tematy w dziale Polityka