Grudeq Grudeq
995
BLOG

O mieszkaniach w Polsce i w Niemczech

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 14

 

Jak doskonale wiemy Polska jest demokratycznym państwem prawa, w którym każdy problem przed którym stoi państwo i społeczeństwo rozwiązywany jest w toku długotrwałej i dogłębnej dyskusji publicznej. Najważniejsze właściwie nie jest rozwiązywanie problemów, ale odpowiednie ich diagnozowanie i poddawanie następnie debacie publicznej. I najgorszą jest rzeczą, gdy np. taki PiS zamiast debatować czy dyskutować przemienia nasze rozmowy w brudną pyskówkę – inaczej zwaną wojną polsko-polską. Więc ja dzisiaj pragnąłbym się dołączyć swoim głosem do debaty na temat sytuacji własnościowo-mieszkaniowej Polaków.
 
Zacznę jednak od pewnej obserwacji niemieckiej. Mam bardzo dobrego przyjaciela, który kończy doktorat na Politechnice Berlińskiej. Póki co, jest tam skromnym doktorantem. I tenże skromny doktorant za swoje zarobki uzyskiwane na swojej uczelni wynajmuje sobie w Berlinie, i to w dość solidnej dzielnicy, dwupokojowe mieszkanko w kilkupiętrowym bloku. Koszt tego wynajmu to jego ¼ zarobków.
 
W Polsce. W Polsce też można wynająć za ¼ zarobków doktoranta dwupokojowe mieszkanie, wszak pod jednym warunkiem, że na każdy z tych dwóch pokoi, przyjmiemy sobie po dwóch współlokatorów. Ot i to jednak drobna acz znacząca różnica. Od razu zaznaczam, że nie ma sensu operować argumentem, że on tam płaci 500 euro, a w Polsce za 500 euro.. to hoho można apartament w pojedynkę wynająć. Mówmy o procencie dochodów – tu akurat jest to czynnik adekwatny.
 
Kolejna rzecz. Otóż w Berlinie mieszkanie wynajmuje od spółdzielni mieszkaniowej i jest to ponoć normalna praktyka, gdyż mało Niemców posiada w dużych miastach własne mieszkania i większość mieszkań na rynku to lokale spółdzielcze. W Polsce, znów kolejna znacząca różnica, mieszkania wynajmuje się od sympatycznych, a czasem mniej, właścicieli tych mieszkań, którzy jeżeli da się ich lepiej poznać, to okazuje się, że tych mieszkań mają kilka i tak właściwie to żyją z ich wynajmu.
 
Clou całej sytuacji leży dla mnie w momencie płatności. Otóż płacąc 500 euro niemieckiej spółdzielni za wynajem mieszkania, 100 euro pójdzie na pensje prezesa, dozorcy, sprzątaczki, pana z niemieckiego ADM. Kolejne 100 wróci do wynajmującego w postaci zadbanego placu zabaw, wyremontowanej klatki schodowej, a 300 euro zostanie przeznaczonych na budowę kolejnych bloków spółdzielczych – co leży w interesie wynajmującego, gdyż zwiększy się podaż mieszkań na rynku.
 
W Polsce płacać nawet 500 zł właścicielowi, za 10 zł kupi on nam raz do roku nową wycieraczkę – że niby dba o mieszkanie i o nas, a z pozostałe 490 zł sfinansuje sobie wycieczkę na Wyspy Morza Karaibskiego, bo w końcu za swoje, za uczciwie zarobione (przecież jest podpisana umowa najmu) i komu co do tego jak wydaje swoje pieniądze. W ten oto miły sposób nasz właściciel ucieknie nam jeszcze bardziej, a my będziemy się łudzić, że to przecież już tylko 20 lat nam zostało do spłacenia kredyty hipotecznego, albo że jak w maju przyszłego roku dostanę podwyżkę, to wtedy ten kredyt zostanie mi udzielony.
 
Wypada zacząć formułować jakieś wnioski z tego porównania płynących. Mam nadzieję, że większość czytających ten tekst zgodzi się ze mną, że sytuacja w Niemczech jest znacznie korzystniejsza dla całego społeczeństwa niż sytuacja w Polsce. Stawiamy więc pytania, jak dojść do wzorców Niemieckich?
 
Jedna droga mogłaby polegać na tym, że należałoby zakup „drugich” mieszkań, tylko pod cele wynajmowania obłożyć drakońskimi podatkami. Problem w tym, że „drakońskie” podatki odpadną już na samym wstępie debaty, i nawet ci w których interesie będą te drakońskie podatki będą im przeciwni, bo wystraszą się tego drakońskiego słowa i nie będą wnikali jaki jest cel takiej operacji. Ponadto pojawią się też obejścia tego prawa pod hasłem: „to mieszkanie, proszę szanownego Urzędu Skarbowego, to dla córki, że jak urośnie żeby miała, a ten wynajem.. to taki okazyjny, z resztą tu mam dla Pana Inspektora taki mały prezent”.
 
Wariant tego rozwiązania mógłby też polegać na tym, że staralibyśmy się ustalić ceny maksymalne za najem mieszkań, tak żeby właścicieli mieszkań nie za bardzo uciekali wynajmującym. Tylko to też mogłoby być w bardzo łatwy sposób obchodzone. Właściciele uciekli by się do szantażu – skoro wysokie stawki, to my nie wynajmujemy i wtedy Rząd spotkałby się z presją chcących wynająć, którym nie byłby w stanie zapewnić mieszkań.
 
Rozwiązań innych nie widzę. Zatem Wniosek nasuwa mi się pesymistyczny. Niemcy najprawdopodobniej w dziedzinie mieszkaniowej będą normalnym państwem. U nas zaś bogaci będą coraz bardziej uciekali biednym. No ale czy to ważne? Najważniejsze jest żeby rozmawiać. I debatować!
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka