Na pewną wioskę bardzo często napadał zły LiSek, rabował konfiturki z domowych spiżarni, napadał na owce. Wszyscy doskonale wiedzieli że to lisek kradnie, jednak nigdy nie zgromadzono przeciwko niemu pełnego materiału dowodowego. (Chyba dlatego że Ci który mieli gromadzić ten materiał kradli jeszcze więcej)
Czasy się pozmieniały, przyszedł nowy gospodarz który postanowił LiSka złapać. Zabrał się jednak do tego od całkowicie innej strony. Zaprosił LiSka do swojej spiżarni, pokazał mu gdzie są konfitury, jakie są zabezpieczenia, i powiedział mu też że jak nie będzie już napadał na wioskę to dostanie od czasu do czasu jakąś małą konfiturkę.
Jak jednak z bajek wiadomo LiSka zawsze ciągneło do Lasu, i po pewnym czasie zaczął kombinować jakby tu wrócić do swojej roli - złodziejsko warcholczej. Gospodarz też nie był pozbawiony mózgu i wiedział że prędzej czy później LiSek go oszuka. Rozchodziło się o to aby wyczuć ten moment i złapać LiSka na gorącym uczynku.
Tak też postanowił i począł przygotowywać pułapkę. Uśpił czujność LiSka mówiąc mu że jest już jego najlepszym przyjacielem i nie boi się tego że go okradnie.. że teraz trzeba rozliczyć tych co LiSka nie potrafili rozliczyć za jego wykroczenia, zwłaszcza że oni popełnili gorsze przestępstwa. Gospodarz wiedział że LiSek chwycił przynęte i będzie próbował się dorwać do spiżarni następnego dnia.
Na wieczór tego dnia gospodarz zaprosił innych wioskowiczów aby naocznie przekonali się że to LiSek kradnie.. i wtedy raz na zawsze wygnali go z wioski. Ustawił wszystkich i wszyscy czekali aż Lisek przyjdzie. A Lisek skradał się i skradał tego dnia. Gospodarz nie przewidział że LiSek nie stracił resztek inteligencji i swojej lisiej czujności. Lisek patrzył czy przed spiżarnią ktoś sie nie czai, ale jego oczy niczego nie dotknął i już miał wchodzić schodkami w dół kiedy usłyszał czyiś głośny śmiech.. a zaraz za tym śmiechem otworzyły sie drzwi i wypadł gospodarz wraz z innymi wioskowiczami.
Olaboga.. pomyślał LiSek już po mnie.. ale zaraz zaraz, nie z takich opresji się wychodziło.. krążyło po głowie Liska, wiedział że jak sie teraz nie wykraska z tej opresji to będzie już absolutnie po nim... szybko przypomniał sobie zawiłe artykuły Kodeksu Karnego z którym wielokrotnie się stykał... aaa .. przecież tą winę muszą mi udowodnić... a ja w łapkach konfiturek jeszcze nie mam.. i zaraz na głos cały zaczął krzyczeć.. ach kochani! jak dobrze że jesteści bo widzicie przychodzę tu co wieczór by pilnować aby gospodarz żadnych konfiturek nie wziął, wszak dobrze wiecie że gospodarz to pazerniak na konfiturki niesamowity.
I tak gospodarzowi plan nie wyszedł, a LiSek nadal konfiturki zżerał, a że to bajka to morał na koniec niech będzie taki że Polak nadal przed i po szkodzie głupi.
Inne tematy w dziale Polityka