W czasach, gdy oficjalna propaganda PRL zapewniała Polaków, że ich kraj dołączył właśnie do światowej, czołowej dziesiątki państw, po staniki jeździło się do NRD. Były tańsze, ale przede wszystkim przypominały... stanik. Biusty naszych kobiet, wdzięczne były wschodnioniemieckim towarzyszom za ich umiejętności. Z torbą, zaopatrzoną w bieliznę następny krok kierowano po banany, tam były bez specjalnej kolejki i nie tylko dwa razy w roku. Przy okazji kupić jeszcze było można kiełbasę salami. Czy produkowana była naprawdę z oślego mięsa, to już inna kwestia.
Radosne czasy propagandy sukcesu ekipy towarzysza Edwarda G. dawno minęły. Teraz nasza turystyka wybiera częściowo inne kierunki i inne ma zapotrzebowanie. Niemieckie firmy specjalizujące się w produkcji bielizny dawno dotarły na polski rynek. Teraz, by w ludzkich, czasami w porównaniu do polskich, wręcz komfortowych warunkach urodzić dziecko, Polki wyjeżdżają nadal i znowu do Niemiec, często do tych samych wschodnioniemieckich miast. Kto śledzi temat, ten wie doskonale, że w takim na przykład nadgranicznym mieście Schwedt nad Odrą ilość porodów Polek jest zadziwiająco wysoka. Oficjalnie rodzić tam nie powinny, ale co zrobić, gdy, rzecz jasna przypadkiem, właśnie się tam znalazły tego dnia, gdy do porodu doszło. A szpitale, w tym porodówki, byli enerdowcy mają wyśmienite. Tylko obywatelstwa niemieckiego nikt w Niemczech urodzonym polskim dzieciom nadal z tak zwanego automatu nie nadaje. RFN to nie USA, tam o obywatelstwie nie decyduje fakt, że ktoś urodził się na terytorium tego kraju.
Nasza przemożna i dobrze często widoczna wola zadowolenia purpuratów Kościoła Katolickiego sprawia, że teraz Polki, które zdecydowały się na aborcję, podróżują masowo do Wielkiej Brytanii.
http://wiadomosci.onet.pl/2141592,12,item.html
Specjalistami od spraw kobiecych są u nas w pierwszej linii faceci, których, przynajmniej oficjalnie, obowiązuje celibat. I nie widać na bliskim, ani nawet na bardzo odległym polskim horyzoncie, by temat ten miał zostać u nas i w to jakiejkolwiek perspektywie czasowej, rozwiązany inaczej.
Kobieta w Polsce zdaje się być w tej kwestii nadal przedmiotem postanowień rodzaju męskiego. Ruch kobiecy jest u nas w tej materii wątły, a same zainteresowane głosują, jak zwykło się to popularnie nazywać, nogami, obecnie do Wielkiej Brytanii.
Europa gościć u nas zaczęła ponad dwadzieścia lat temu. W temacie aborcja i związanymi z nim poglądami i ocenami, Polska umiejscowiona jest jednak nadal wstydliwie w kąciku potępionych. A o warunkach panujących w instytucjach naszej służby zdrowia często wspominać przy okazji nie trzeba. Wyjątki potwierdzają tu regułę. I już słyszę w tym miejscu oburzone głosy wszystkich zwolenników obrony życia, które się jeszcze nie narodziło. W zdecydowanie mniej kontrowersyjnym temacie, dotyczącym kwestii "in vitro" słychać je zresztą również.
Głównym elementem jednoczącym wszystkie bez wyjątku polskie partie polityczne jest kwestia ich ugodowości wobec doktryny, reprezentowanej przez Kościół Katolicki. Temat to wstydliwy, jak ten związany z aborcją i oficjalnie go przecież w ogóle nie ma. Tak naprawdę polskim politykom, od lewicy, poprzez centrum, (mamy w ogóle takowe?) aż do prawicy, na sercu i na co dzień leży przede wszystkim (i deklaratywnie) dobro Polaków, w tym oczywiście i kobiet.
I dokładnie tak długo, jak długo będziemy świadkami owej pustej deklaratywności, tak długo również brytyjskie (lub inne zachodnie) media i partie polityczne zastanawiać się będą głośno i bezwstydnie, dlaczego to akurat tam Polki przybywają tłumnie w kwestii aborcji. My widać wstydu nie mamy. A naszym kobietom współczuję, że do obcych wyjeżdżać muszą.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka