Można wykrzykiwać: "Spieprzaj dziadu" albo mówić coś o "tej małpie w czerwonym". A można też wykazać się elegancką obojętnością i poinformować publicznie, że - jako premier - nie zajmie się stanowiska po... niczyjej stronie.
Obojętność pozostanie obojętnością, a wrażenie, jakie pozostawia takie "eleganckie" czy (może, powiedzieć w tym miejscu należałoby), "dyplomatyczne" zachowanie się, będzie i tak wątpliwej jakości. Bo mleko się już wylało.
W temacie Romów, (których w Polsce i tak nazywa się uparcie "Cyganami"), mleko wylało się najpierw we Francji. I dawno już wiadomo, że "elegancki" prezydent Francji niezbyt elegancko postanowił obejść się z tysiącami Romów. I to przede wszystkim nie dlatego, że stanowią oni aż takie, do tego może jeszcze okropne, obciążenia dla kochającej wolność, równość i braterstwo republiki. Dla republiki, która chętnie uwielbia szczycić się tym, że stała, stoi i stać zawsze będzie na straży praw wszelakich. Prawa człowieka wypisano we Francji już dawno na tysiącach sztandarów. Tymczasem Francja A.D 2010 już nawet na straży praw obywateli Unii Europejskiej, jeśli tylko są Romami z Rumunii, z pewnością nie stoi.
Możliwości władz rumuńskich, które tak naprawdę nie do końca dobitnie reprezentują i bronią swych obywateli, jeśli ci są akurat Romami (a nie wszyscy są), możliwości te są mocno ograniczone w porównaniu do możliwości Francji. Możliwości (mieszkającej w Luksemburgu) pani unijnej komisarz do spraw obywatelskich są jeszcze mniejsze. Może symboliczne wręcz. Werbalne może tylko. Tym bardziej chwała jej za to, że oburzyła się publicznie na francuskie praktyki.
Toteż Sarkozy może bezczelnie proponować jej, by skoro już wstawiła się w obronie Romów, to niech zabierze ich (sobie) do Luksemburga. Czym różnią się tego typu sformułowania od słynnych i niesławnych haseł propagandy gomułkowskiej, która polskich Żydów wysyłała w roku 1968 na Synaj... Nie czarujmy się, niczym. Ale o Sarkozym zwykło się mówić, że to... demokrata, Gomułka był tylko (mniej lub bardziej) zależnym od centrali w Moskwie lawirującym, komunistycznym aparatczykiem.
Nie wiem jednak, czy Polska to jest akurat ten kraj, którego premier powinien się w kwestii konfliktów na linii Rumunia - Romowie - Francja w ogóle wypowiadać. Nie zauważyłem, by głos w tej materii zabierała na przykład głośno kanclerz Niemiec. Chociaż sam Sarkozy próbował sugerować, że i Niemcy wkrótce wyrzucać będą Romów.
I co miałaby powiedzieć... Że popiera Sarkozy, czy też, że go krytykuje. W tym pierwszym przypadku musiałaby się poważnie skompromitować. Romów, podobnie, jak Żydów, hitlerowska rzesza traktowała na równi. W drugim naraziłaby jednak, chcąc czy nie chcąc, kontakty niemiecko-francuskie na, co najmniej, poważne ochłodzenie. Milczenie bywa złotem. Nad Szprewą znana to prawda. Brutalna, ale skuteczna. Politykę robi się w zaciszu gabinetów.
Premier Tusk w tej materii tymczasem dopiero się uczy. Już, może, nie raczkuje i nie proponuje już publicznie kastracji pedofilów, ale.... Ale głos w temacie zabrał, a wyszło jednak jak, przyznajmy, że małemu słoniowi w składzie porcelany. Niby niczego nie natłukł, ale ogłaszając, iż nie zamierza popierać w tej kwestii nikogo, umył elegancko ręce od smrodu, w którym, niby, nie zamierzał się umoczyć. Tymczasem w temat, głos zabierając, wdepnął. Więc, siłą rzeczy, jak mawia się teraz od lat kilku w Polsce, dał ciała. I do tego niezbyt elegancko.
Z Rumunią Polska niezbyt intensywne posiada kontakty. Z Francją, a i owszem. Fakty te same dają do myślenia.
Milczenie bywa złotem. Tak w kwestiach przymusowej kastracji pedofilów, jak i w kwestiach Romów.
Dyplomacja to trudna szkoła.
Bo od "dziadów' i "małp" się jej nie wymaga.
* * *
Premier w PO nie jest jednak odosobniony.
Właśnie czytam na łamach "GW", że "szkoła katolicka (w Polsce) może odmówić zatrudnienia lesbijce. Tak twierdzi minister do spraw równouprawnienia, Elżbieta Radziszewska". posłanka PO i... lekarka z wykształcenia.
Równouprawnienie w Polsce, zgodnie z wyobrażeniami pani polityk z PO, polega na tym, że lesbijka nie może pracować tam, gdzie jej po prostu nie chcą. Bo lesbijki można po prostu nie chcieć i już.
Równouprawnienie u naszych zachodnich sąsiadów polega tymczasem na przykład na tym, że minister spraw zagranicznych jest gejem. Podobnie zresztą jak burmistrz stolicy Niemiec. Ale w Niemczech jest Europa. A u nas...
Premier nie tylko w PO nie jest odosobniony. Przecież w Polsce jesteśmy.
Jak daleko stąd do...
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka