Podobno. Sąsiad coś mówił. Bo, podobno, był głosować. Ale nie wiadomo o co chodzi.
Konstruowanie zasad wyborów władz samorządowych w ten sposób, iż w celu ich ostatecznego rozstrzygnięcia konieczne są dwie tury, to jedna z przyczyn, dla których aktywność wyborcy w kwestiach lokalnych jest u nas prawie żadna. W Polsce większości się przecież nadal wydaje, że to prezydent państwa ma największą władzę. I dlatego wybory szefa państwa cieszą się u nas największa popularnością.
Rzeczywistość obrazuje, i nie po raz pierwszy, iż wiedza polskiego wyborcy w temacie jego własnych możliwości jest znikoma. A media przyczyniają się do owej znikomości. I próbują (nieudolnie zresztą) informować mieszkańca Pomorza lub Wielkopolski o tym, kto będzie prezydentem Krakowa lub Łodzi. Bo przecież media muszą o czymś mówić.
Nie zmienimy tego, powtarzają wokół mnie od lat różnej maści realiści. A może przy okazji malkontenci. Bowiem, gdy dobrze powspominam, to okaże się zaraz, iż w okresie PRL-u te same osoby miały wówczas dokładnie te same "argumenty". Tylko, że świat, w tym i Polska, niekoniecznie ich słuchał. I dobrze.
* * *
Czy ktoś może mi, tu i teraz, raz wreszcie wytłumaczyć, w jakim to celu w kraju naszym ukochanym, każdy wójt, burmistrz i prezydent miasta (lub gminy) wybierany być musi w osobnych i bezpośrednich wyborach? Bo kochamy decydować o wszystkim? Nie, przecież w swej większości nie uczestniczymy nawet w wyborach, rozstrzygających właśnie o tym, co dotyczy akurat naszego najbliższego podwórka.
Jaki sens ma wybieranie osobno prezydenta lub burmistrza, a osobno rady danej gminy lub miasta? Często okazuje się następnie, iż rada nie ma z prezydentem lub z burmistrzem nic wspólnego. I przez kolejne cztery lata marnujemy tylko czas na przepychanki, między głową miasta / gminy, a radą właśnie.
Czy może mi ktoś wytłumaczyć, czemu wybierając rady miast i gmin, nie pozwolimy jednocześnie, by wyłoniły one spośród siebie przyszłych burmistrzów / prezydentów.
A może chodzi o to, by nasze lokale wyborcze mogły zaistnieć po raz kolejny?
Kasy mamy za dużo na kolejne wybory....?
Czemu, wreszcie, w innych krajach, popularność wyborów samorządowych jest (często) wielokrotnie wyższa niż u nas?
Bo tam.... mądrzejsi mieszkają?
* * *
Pytanie, pytania, pytania.
Odnieść można, niestety niedobre, wrażenie, iż poszukiwaniem odpowiedzi na nie, także nie jesteśmy w Polsce zbytnio zainteresowani.
Jakieś wybory się w minioną niedzielę odbyły.
I co z tego.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka