Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
494
BLOG

Egipt: Dyktator?

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Polityka Obserwuj notkę 9

  Być może, ale za to, jaki obliczalny i jaki przydatny.

  Bliski Wschód jest i był Europie... bliski. I nie tylko Europie. Stany Zjednoczone wraz z Europą na przykładzie współpracy z Mubarakiem wypracowały w minionych trzech dekadach sprawdzony model swej polityki zagranicznej. Polityki, która przynosi sukcesy, stabilizację, a przede wszystkim pokój w regionie. Pokój, który ma oczywiście, jak wszystko na świecie, swoją cenę.

  Cena ta, niezbyt wysoka dla USA i Europy, była zgodą na rządy dyktatora. Jego nazwisko: Hosni Mubarak. Na Bliskim Wschodzie panował względny spokój, amerykański i europejski podatnik opłacał co roku ten spokój miliardowym wsparciem dla egipskiego reżimu. Reżim się zbroił i... panował nad sytuacją. A miliony turystów z całego świata, w tym i od kilku lat z Polski, zostawiały nad Nilem lub nad Morzem Czerwonym kolejne miliony dolarów, funtów lub euro. Wszyscy byli zadowoleni. Czy mieszkańcy Egiptu także... Wielu na pewno.

  Przeciętny turysta, wyjeżdżający do sztucznie stworzonego dla niego getta turystycznego, między pustynią a morzem, jednego lub drugiego, nie miał w swej większości i od lat, przysłowiowego zielonego pojęcia o tym, że jedzie do kraju, w którym, także od lat, obowiązuje stan wyjątkowy. Permanentny.

  Europa, nie tylko Zachodnia, ale także Stany Zjednoczone wdzięcznie spoglądały na Mubaraka. Egipski prezydent umie przecież zapanować nad widmem islamizacji kraju, największego w regionie Bliskiego Wschodu. Umie dogadywać się z Izraelem. Umie hamować skrajne zapędy palestyńskich ekstremistów, nazywanych gdzie indziej bojownikami o wolność.

  A skoro Mubarak to wszystko potrafi, to dobrze, że istnieje.

* * *

  "Niemieccy politycy interesowali się już od dawna zdecydowanie bardziej kwestią stabilizacji Egiptu, niż prawami jego obywateli. I niczego nie zmienia fakt, iż dzisiaj niezbyt dobrze to sobie przypominają", pisze ukazujący się w Monachium, ogólnoniemiecki dziennik, "Süddeutsche Zeitung".

  Szef niemieckiej dyplomacji, Guido Westerwelle, bawił z oficjalną wizytą w Kairze nie tak dawno temu, w maju 2010. Jej przedmiotem były, głosił oficjalny komunikat, "kwestie pokoju na Bliskim Wschodzie". Ale, przypomina Westerwelle, rozmawiano wówczas również o prawach człowieka i zasadach ich przestrzegania.

  Niemiecki dziennik odszukał oficjalny program tej wizyty.

  Bowiem nie tylko towarzyszący jej wówczas dziennikarze nie zauważyli, by temat praw człowieka w jej trakcie gdziekolwiek zaistniał. Na oficjalnej stronie internetowej niemieckiego MSZ, opublikowano wówczas komunikat z tej podróży. A w nim mowa jest o "tradycyjnie bliskim partnerstwie, wodach Nilu, popiersiu Nefretete i rozmowach pokojowych". Lista tematów w ani jednym punkcie nie dotyczyła kwestii praw człowieka i zasad ich przestrzegania.

* * *

  Mubarak gościł w Warszawie w marcu 2008. Wówczas Prezydent RP, Lech Kaczyński, odznaczył goKrzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP.Podobnymi odznaczeniami dekorowano egipskiego prezydenta nie tylko w Polsce.

  "Chciałem wyrazić wielką satysfakcję, że przywódca wielkiego państwa, państwa o olbrzymim znaczeniu w świecie, największego państwa w regionie Bliskiego Wschodu, a dziś jest to rejon dla świata kluczowy, odwiedził nasz kraj. To dla Polski i dla mnie osobiście duża satysfakcja, szczególnie, że Pan Prezydent Mubarak obecny jest na światowej scenie od wielu lat. Jest jednym z najbardziej doświadczonychpolityków,funkcjonujących dzisiaj w skali globalnej - mówiłLechKaczyńskinakonferencjiprasowej po spotkaniu z Mubarakiem" w Warszawie, w marcu 2008, przypomina serwis Onet.pl.

* * *

  "Realpolitik" nazywa się ten model u naszych zachodnich sąsiadów. Znany jest na całym świecie. Od... początku istnienia świata.

  Czy pokój i stabilizacja w rejonie Bliskiego Wschodu możliwe są jedynie wtedy, gdy na ich straży stoją w Egipcie Hosni Mubarak, w Tunezji Ben Ali, a w Libii, pułkownik Kaddafi?

  Na to pytanie odpowiedź jest bardziej skomplikowana. A właściwie, póki co, całkowicie nieznana. Przykład Libanu i Strefy Gazy nie napawa optymizmem.

  Pytanie brzmieć powinno więc inaczej: Czy Bliski Wschód, czy arabska część Afryki dorosła (już?) do demokracji, czy raczej za chwilę zamieni się po prostu w... islamski Iran?

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka