grzesiekZ grzesiekZ
134
BLOG

Naciski prezydenta Kaczyńskiego przyczyną katastrofy?

grzesiekZ grzesiekZ Polityka Obserwuj notkę 1

Często rozmawiając z czytelnikami Gazety Wyborczej, sympatykami stacji TVN i tudzież innymi sceptycznie nastawionych do spiskowych teorii, przedstawiam im argumenty wskazujące, że wszystkie poszlaki wskazują na to, że przyczyną katastrofy w Smoleńsku z  10 kwietnia 2010r. był zamach. Wielokrotnie już słyszałem ich odpowiedź, że to są informacje niepotwierdzone i że wg nich najbardziej przekonującą hipotezą jest możliwość wywierania presji na pilotów, jak to miało miejsce w drodze do Tibilisi. Zawsze zachodzę w głowę, jak to jest możliwe, że moje argumenty (takie jak sprzeczności w stengogramach, film amatorski, kwestie autopilota i TAWS, rozmiary katastrofy, sekcje zwłok, nieustanna dezinformacja) to spekulacje niepotwierdzone przez prokuraturę, a z kolei ich argumenty, to precedens, który jako że miał kiedyś miejsce, to z całą pewnością musiał zaistnieć i tym razem. I przy takim podejściu do sprawy zadaję sobie pytanie: dlaczego to ich precedensy mają być lepsze od moich? Oczywiście, miała miejsce sytuacja, w której Lech Kaczyński nakłaniał pilota do pewnych działań, które mogły zagrażać bezpieczeństwu załogi i pasażerów. Ale skoro już tak usilnie podkreśla się wagę precedensów, to w takim razie i my przytoczmy takie, które w tej dyskusji zupełnie się pomija:

 

ze strony:

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Samolot-nie-mogl-rozpasc-sie-na-kawalki,wid,12211780,wiadomosc_prasa.html

 

Niedowiarkom trzeba przypomnieć udział KGB w zamachu na papieża, zatrucie dioksynami prozachodniego kandydata na urząd prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, śmiertelne napromieniowanie izotopem polonu Aleksandra Litwinienki, zastrzelenie opozycyjnej dziennikarki Anny Politkowskiej etc. To pokolenie KGB-istów Putina przeprowadziło atak na pałac Tadz-Bek i zlikwidowało Hafizullah Amina, stojącego na czele Afganistanu, a przed nim jego poprzednika Nur Mohammed Taraka. Oni zlikwidowali pierwszego prezydenta Czeczenii Dżochara Dudajewa i przeprowadzili kilka zamachów na prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadze.

 

To są tylko najbardziej znane przypadki zbrodni i rozprawiania się z wrogami politycznymi. Do nich można by dopisać kolejną długa listę tych popełnionych za rządów Putina - od zamachów w 1999r. które stały się pretekstem do wznowienia wojny czeczeńskiej, poprzez serię mordów na dziennikarzach w 2005 roku, aż po zabicie czeczeńskiego przywódcy Asłana Maschadowa.

 

Zwróćmy uwagę na to, w jaki sposób rosyjskie KGB rozprawia się z przeciwnikami politycznymi. Dlaczego nie wspomina się o takich precedensach? FSB ma na swoim koncie czarną przeszłość, brutalne praktyki i brak jakichkolwiek sygnałów, aby nastał tego kres. Z kolei prezydent Lech Kaczyński co prawda popełnił taki błąd, ale na tym jednym incydencie się skończyło i więcej takich nie odnotowano. Pilot, który prowadził wówczas samolot (był tam również Protasiuk), został odznaczony orderem. Można powiedzieć, że w ten sposób prezydent przegrał tę bitwę, a piloci w końcowej rozgrywce mogli czuć się wygrani. Ponadto który pilot po tym wszystkim nie upewniłby się w obowiązujących procedurach i przepisach, które jasno mówią, że nikt nie ma prawa wpływać na ich decyzje? Po tym wydarzeniu śmiało mogli zakładać że jak raz wygrali, to i tym razem mogliby stanowczo powiedzieć "nie". Czy ktoś na miejscu prezydenta Lecha Kaczyńskiego pokusiłby się na drugie podobne zachowanie, aby jeszcze bardziej się pogrążyć? Teoretycznie jest to możliwe, ale na moją logikę to nie. I tu jest różnica, ponieważ w przypadku kagiebistów widać ich sukces za sukcesem, a to właśnie one motywują do dalszego działania. Więc dlaczego to przede wszystkim precedens z naciskami Lecha Kaczyńskiego ma być brany pod uwagę, a nie to, w jaki sposób pracują rosyjskie służby?

 

Ale mimo wszystko pójdźmy w tym rozumowaniu o jeden krok dalej i załóżmy, że faktycznie takie naciski miały miejsce. Powstaje wtedy pytanie, czy takie naciski mogły wywołać tak nieodpowiedzialną decyzję o lądowaniu w takim miejscu, w jakim lądował ten Tupolew? Czy obecność takich nacisków potrafi wyjaśnić fakt, że samolot znalazł się w takim miejscu, w jakim absolutnie nie miał prawa się znaleźć (lądował na autopilicie sterowanym m. in. przez GPS i inne systemy pokładowe)? Czy lądowanie pod wpływem nacisków potrafi wyjaśnić to, że samolot rozsypał się w drobny mak na tak wielkim obszarze? Gdyby samolot roztrzaskał się na pasie startowym i rozmiar katastrofy wyglądałby na bardziej realny, to wtedy faktycznie mowa o naciskach mogłaby mieć trochę większy sens.

 

Wyobraźmy sobie sytuację, w której samochodem jadą kierowca z pasażerem. Pasażer naciska na kierowcę, aby ten jechał z prędkością większą o 20 km/h niż jest to dozwolone. Na zakręcie stoi zamachowiec i strzela w ten samochód, przez co ten spada w przepaść. No i na zakończenie pytanie: Kto był winny tej katastrofy samochodowej? Czy ten pasażer, który naciskał, aby przekroczyć dozwoloną prędkość?

 

Smoleńsk - to mógł być zamach - argumenty w pigułce

 

Są cztery rodzaje prawdy: święta prawda, też prawda, gówno prawda i Gazeta Wyborcza.

 

grzesiekZ
O mnie grzesiekZ

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka