Tak się jakoś dziwnie złożyło, że moja ostatnia notka oraz ta obecna to powtórzenie tekstów dawnych. Myślałby kto, że to moje lenistwo ale jak się okazuje sa tematy, które nic nie tracą na swojej aktualności, a argumenty padające z róznych stron są wciąż takie sama. Stąd można bez wahania powtórzyć to co pisało się kiedyś.
Tekst z 8.01.2010 - czyli równo sprzed roku
Jedną z podstawowych zasad handlu, jest ta mówiąca że towar jest wart tyle za ile da się go sprzedać. Nawet jeżeli kupilismy coś za 100 zł i od razu bysmy chętnie się tej rzeczy pozbyli to jeżeli dają nam za nią maksymalnie złotych 50 to tyle jest ona warta.
Jak co roku na początku stycznia rusza Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i jak co roku głosy przychylne mieszaja się z tymi krytycznymi. Argumenty przeciw są generalnie dwa - obyczajowy i ekonomiczny. Zacznijmy od tego drugiego, prawdą jest, że gdyby wszystkie pieniądze przeznaczone na obsługę WOŚP przeznaczono na jakiś szczytny cel, uzyskano by kwote znaczącą, nie podejmuję się policzyć ale weźmy pod uwagę wszystkie media, działania urzędów i instytucji państwowych, firm itd. To wszystko kosztuje i to niemało. Tylko krytycy nie biorą pod uwagę, że to właśnie o to chodzi. Gdyby nie ta cała (jak niektórzy określają) hucpa wokół Orkiestry, gdyby nie szum medialny, gdyby wręcz nie pewna presja na ludzi nigdy nie zebrano by tyle pieniędzy. To taka somonapędzająca się maszynka - media nakręcają ludzi, ci daja pieniądze, im więcej pieniędzy tym media chętniej uczesniczą w imprezie. Jednocześnie cały szum wokół skłania różne instytucje do pomocy. Czy ktoś zna lub chociażby słyszał o jakiejś charytatywnej działalności NBP? a na Orkiestrę prezes (wtedy był nim Balcerowicz) przekazał okolicznościowe monety, za które wylicytowano całkiem przyzwoite pieniądze. Takie przykłady można mnożyć. Gdyby nie rozmach i pewna jarmarczność całej imprezy te pieniądze nie trafiłyby do potrzebujących. Ile osób wrzuca pieniądze do puszki wolontariusza i nosi potem przypięte serduszko?, a ile z tych osób wspomogłoby samo z siebie jakąś organizację charytatywną? - smiem twierdzić że zdecydowana mniejszość. Jednocześnie tempo imprezy, jej rozmach i scenariusz skłaniają licytujących (bardzo różne przecież fanty) do sięgnięcia głębiej do kieszeni. Oczywiście, że jest to manipulacja ale przecież na tym to polega, na uzyskaniu jak największej sumy pieniędzy.
Argument obyczajowy - wypomina sie Owsiakowi hasło "Róbta co chceta" nie interesując się juz kontekstem w którym padło, przystanek Woodstock który w porównaniu z wieloma innym imprezami jest wręcz obozem Oazy, a jest przecież sporo większy. I tu znów jak w handlu - chcesz coś sprzedać, musisz określić swoją grupę docelową. Tą grupą w założeniu miała byc młodzież, stąd tempa całej imprezy, luz i swoboda. Stąd muzyka też i rockowa. Do swojej grupy docelowej Owsiak dotarł w taki, a nie inny sposób. Dopiero później okazało się, że dali sie w to wciągnąć wszyscy, a muzyka to cały przekrój od ludowej po klasyczną. Można oczywiście sprzedawać (również jak co roku) świece. Czyni tak Caritas ale do ilu tych z dredami i łysych, w glanach czy sznurkowych sandałach trafia?
Owsiak znalazł sposób na zagospodarowanie (przynajmniej w tę jedną styczniową niedzielę) znacznej części społeczeństwa, wśród której jest rzesz osób, które inaczej by się dobroczynnością nie wykazały. Udało mu się skłonić również wielu młodych ludzi do działania na rzecz WOŚP - ilu z nas narzeka na "niechciejstwo" młodych ludzi? a ilu z nas zrobiło coś aby to zmienić?
Mozna Owsiaka lubić, mozna nie ale najpierw wypadałoby zrozumieć o co Wielkiej Orkiestrze Świątecznej pomocy chodzi, a dopiero potem krytykować.
Inne tematy w dziale Rozmaitości