Jakoś tak bez echa przemknęła niezwykle istotna informacja, iż Komisja Europejska nie zmieni sposobu traktowania polskiego długu, bez względu na propozycję zmian składek pieniężnych na obligacje. Jak powiedział komisarz KE ds. budżetu Janusz Lewandowski „Dług będzie długiem, a deficyt – deficytem”. Oznacza to, że zabiegi polskiego rządu mające na celu zmianę klasyfikacji zobowiązań wobec OFE, które miały być wyłączone z długu publicznego raczej nie maja szans na powodzenie. Stawia to pod znakiem zapytania cały sens (jeżeli jakiś w ogóle istniał) planowanej zmiany w systemie emerytalnym oraz skutkuje prawdopodobnym przekroczeniem konstytucyjnej granicy wysokości długu publicznego.
Kreatywna księgowość – bo do tego sprawdzały się proponowane zmiany jak widać nie znalazła aprobaty wśród unijnych urzędników. Przekładanie pieniędzy, które państwo jest (i będzie) winne swoim obywatelom oraz instytucjom do innej kieszeni nie spowoduje, że zobowiązania znikną, dalej będzie to ten sam dług tylko, że zaksięgowany będzie w innym miejscu. Jak to mówią od samego mieszania herbata nie zrobi się słodsza, tak samo od samego księgowania zobowiązania nie znikną. Argument, że wpłaty na fundusz emerytalny jest jednym z największych zobowiązań państwa jest – co najmniej – chybiony. Ostatecznie te pieniądze nie są jakimś wirtualnym zobowiązaniem lecz są realną gotówka, co miesiąc poprzez ZUS wpłacaną do budżetu. Czyli państwo najpierw pieniądze dostaje, a potem musi je oddać, nie są to zobowiązania biorące się z powietrza czy też jakieś inne wirtualne pieniądze. To żywa gotówka trafiająca do budżetu, jak można więc mówić, że to ogromne zobowiązanie państwa?
Jak pożyczam pieniądze z banku czy np. od znajomego to musze je oddać. Kiedy chcę wziąć dodatkowy kredyt to pytają się o moje zobowiązania finansowe i bez względu na to co będę mówił rata dotychczasowego kredytu w te zobowiązania wchodzi, bo są to pieniądze które wziąłem i musze oddać. Jak można się żalić, że rata kredytu (tak należy rozumieć zobowiązania państwa) jest zbyt dużym obciążeniem i trzeba coś z nią zrobić. Coś zrobić czyli spowodować aby była mniejsza, a najlepiej aby w ogóle jej nie było. To nie są jakieś wydumane kwoty, które nie wiadomo z jakiego powodu należą się przeciętnemu Polakowi, lecz pieniądze przez niego wypracowane i wpłacone, a co rząd (a właściwie rządy) z nimi zrobiły powinno stanowić istotne kryterium oceny przy wyborczej decyzji.
Za kreatywną księgowość i wpisywanie pozycji według uznania na bruk poleciał nie jeden zarząd firmy, niektóre przedsiębiorstwa upadały ciągnąc za sobą inne, wiele osób za takie działanie trafiło do więzienia. Nie rozumiem na jakiej podstawie polski rząd myślał, że działanie (w biznesie uznawane za przestępstwo, w polskich urzędach skarbowych również) zostanie uznane za działanie zgodne z prawem przez Komisję Europejską.
Można liczyć na pewne odstępstwa, ulgi czy wydłużanie okresów dostosowawczych ale nie na zgodę na cos co wszędzie traktowane jest jako łamanie prawa.
Inne tematy w dziale Polityka