Po pierwsze muszę to na wstępie zaznaczyć, uważam, że kobiety powinny mieć absolutnie takie same prawa jak mężczyźni (i odwrotnie), po drugie nie jestem zwolennikiem teorii mówiącej, że nie ma żadnych różnic między płciami, po trzecie uważam, że jeżeli kobieta ma chęć pracować jako górnik dołowy (górniczka dołowa) czy hutnik (hutniczka) przy spuście surówki to tylko i wyłącznie jej sprawa i jeżeli spełnia kryteria to proszę bardzo.
Jednocześnie jeżeli ma być równy dostęp do wszystkiego to i kryteria powinny być równe, np. jestem zwolennikiem kobiet w armii ale jak każdemu wiarusowi wiadomo, o sile oddziału świadczy jego najsłabsze ogniwo, dlatego też nie można przyjmować innych kryteriów dla kobiet i mężczyzn, nie można nawet uśrednić ewentualnych wymagań – maja być wysokie i albo się je osiągnie albo nie. I koniec. Oczywiście wojsko, policja, straż pożarna to przykłady ekstremalne ale istotne.
W swoim życiu pracowałem w wielu miejscach, na różnych stanowiskach – od szeregowych do kierowniczych, byłem również właścicielem kilku firm. Nigdy nie spotkałem się z sytuacja aby płeć była kryterium przy przyjmowaniu do pracy lub maiła znaczenie przy wysokości zarobków. Więcej, niejednokrotnie panie zarabiały więcej niż mężczyźni. Przyjmując osobę do pracy, podczas rozmowy kwalifikacyjnej zawsze pada znamienne pytanie o oczekiwane zarobki, to podczas tej rozmowy ustala się (przeważnie) wysokość uposażenia kandydata do pracy. To od predyspozycji osoby starającej się o pracę, jej zdolności negocjacyjnych, umiejętności przekonywania w połączeniu z kwalifikacjami zależą zarobki. I tu nie spotkałem się z dyskryminacją, panie doskonale wręcz potrafiły swoją pensję wynegocjować. Tam gdzie jest stawka godzinowa, przydzielana z tzw. klucza, na tym samym stanowisku zarabia się tyle samo, a jeżeli nie to gdzie są związki zawodowe czy nawet sądy?
To jeżeli jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle? Po pierwsze spora część prac niskopłatnych jest wykonywana przez kobiety, czy to wynika z dyskryminacji? – nie po prostu to panie bardziej garną się do prac np. w sklepie. Istnieje problem z kobietami w zarządach firm ale to się zmienia, powoli co prawda ale zawsze. Coraz więcej tzw. prestiżowych czy wysokopłatnych zawodów jest opanowywana przez kobiety, sądownictwo, medycyna, PR, reklama, mamy coraz więcej kobiet architektów i inżynierów, panie osiągają doskonałe wyniki na kierunkach uznawanych do tej pory za typowo męskie. Chcąc nie chcąc muszą trafić do pracy, a coraz lepsze i bardziej wszechstronne wykształcenie sprawi (i sprawia), że za parę lat to one będą wieść prym w firmach i instytucjach.
Uważam, że kwestia dostępu do pracy i odpowiednich zarobków jest wydumana i dotyczy niewielkiej grupy (i z każdym rokiem coraz mniejszej) kobiet. Tak się musi po prostu stać, ostatecznie im lepsze wykształcenie tym większa świadomość własnej wartości, a co za tym idzie tym większe możliwości. Kiedy zwiększa się dysproporcja (na korzyść kobiet) w edukacji za parę lat to one będą rządzić, a mężczyznom pozostaną takie zawody (nie mówię, że złe) jak spawacz, hydraulik itd.
Nie bójmy się o kobiety, one świetnie sobie dadzą radę, zresztą sami się do tego przyczyniamy i choć bronimy „męskich” bastionów, choć jak tylko to możliwe (a możliwości jest już coraz mniej) staramy się ograniczyć dostęp pań do najważniejszych stanowisk w państwie i biznesie to i tak jesteśmy skazani na porażkę. Kobiety już to wiedzą lecz w swojej mądrości jeszcze nam tego nie zakomunikowały, na razie tylko dopominają się o swoje. Nie bez kozery pisał książę poetów – „Mimo tak wielkie płci naszej zalety, my rządzim światem, a nami kobiety”.
Jeszcze parę lat, jeszcze trochę i trzeba będzie upowszechniać maskulinizm. Obawiam się tylko jednego, feministki na znak protestu paliły staniki, a co my możemy?
Inne tematy w dziale Polityka