Na wstępie zaznaczam, że niniejszy wpis nie dotyczy słuszności (bądź nie) planowanych przez rząd zmian w sposobie liczenia naszej emerytury, nie oceniam czy dzięki nowej ustawie nasze przyszłe świadczenia wzrosną, zmaleją czy też pozostanie bez zmian. Koncentruję się na paru kwestiach, które są dla mnie całkowicie niezrozumiałe i dotyczą wyjaśnień rządu na temat opłacalności proponowanych zmian.
Zmniejszenie składki do OFE i zatrzymanie jej w ZUS-ie ma zmniejszyć wysokość zadłużenia państwa, to jeden z głównych argumentów, odwołujący się do naszego poczucia odpowiedzialności za kraj i dla każdego kto patrzy dalej niż czubek własnego nosa jest – teoretycznie, do przyjęcia. Tylko jak wgłębić się we wszystkie zależności to nasuwają mi się spore wątpliwości. Składka emerytalna przekazywane do Funduszy Emerytalnych nie jest podatkiem, który ma służyć pokryciu kosztów funkcjonowania państwa. Nie są to pieniądze, które państwo musi wyjąc ze swojej kieszeni i wpłacić do danego funduszu. Te pieniądze są najpierw przekazywane przez nas do ZUS-u, który ma je przekazać dalej, czyli to my dajemy swoją gotówkę, nie każemy rządowi wypłacać jakichś wirtualnych środków, których nie ma. Dajemy 10 zł i te 10 zł ma być przekazane dalej, nikt nie musi nagle skądś tych pieniędzy zdobyć, nie trzeba ich pożyczać – one są. Po prostu przekłada się środki z jednego portfela do drugiego i na rządzie nie ciąży żaden obowiązek zwiększenia ilości przekładanych pieniędzy, ma wykonać czynność czysto administracyjną. Jakim więc cudem ma to wpływ na zadłużenie państwa? – tylko fakt, że rząd nie może wykorzystać tych środków (bo nie podlegają jego kompetencjom) może boleć polityków. Ale bez względu na motywacje, środki przekazywane do Otwartych Funduszy Emerytalnych nie powodują wzrostu zadłużenia, co najwyżej (będąc poza kontrolą rządu) nie mogą być przez rząd wykorzystane.
Po planowanych zmianach nasze pieniądze, które miały być odkładane i inwestowane trafią poprzez ZUS do budżetu, który wykorzysta je do pokrycia swoich wydatków, obiecując nam w zamian jakaś wirtualną emeryturę na nieokreślonych zasadach.
I tu dochodzimy do drugiej wątpliwości, działalność Funduszy Emerytalnych nie rodziła żadnych zobowiązań Skarbu Państwa wobec przyszłych emerytów (przynajmniej w zakresie odkładanych w OFE środków). To co wpłaciliśmy, pracowało na nasze przyszłe świadczenia. Lepiej lub gorzej ale były to środki poza budżetem i dzięki temu państwo nie musiało się martwić o to skąd weźmie gotówkę na wypłaty dla przyszłych emerytów. Planowane zmiany przekażą sporą część tych pieniędzy do budżetu czyli spowodują powstanie – nie istniejącego do tej pory, zobowiązania Skarbu Państwa wobec obywateli, którzy za kilka czy kilkanaście lat staną się szczęśliwymi emerytami. W sytuacji kiedy z każdym rokiem zwiększa się dysproporcja między osobami pracującymi, a tymi na emeryturach – co jest oczywiste przy wydłużaniu się życia oraz niskim przyroście naturalnym, nie ma najmniejszych szans na pokrycie przyszłych zobowiązań ze składek płaconych przez osoby pracujące. Ta różnica w ilości pracujących i płacących składki, a beneficjantami (jeżeli można to tak nazwać) systemu z każdym rokiem będzie się powiększać czyli z każdym rokiem zobowiązania państwa z tytułu wypłaty świadczeń emerytalnych będą rosły. Czyli zwiększy się obciążenie budżetu, którego by nie było gdyby tymi, zabranymi wcześniej pieniędzmi gospodarowały OFE.
Wygląda na to, że dla doraźnych, bardzo chwilowych korzyści rząd zakłada sobie i następnym rządom pętlę na szyję oraz z własnej inicjatywy zatrudnił osobę piłującą nogi stołka, na którym stoi przyszły wisielec. Gdyby to był tylko problem rządu to można machnąć by na to ręką i powiedzieć – nie ten to będzie inny, jednak drastyczne zwiększenie obciążeń budżetów (liczba mnoga gdyż zobowiązania dotyczą wielu lat) skutkować będzie katastrofą ekonomiczną Polski, nikt obecnie nie jest w stanie powiedzieć skąd przyszłe rządy wezmą pieniądze na wypłatę zobowiązań powstałych w skutek obecnych decyzji. Wystarczy popatrzeć jaki procent budżetu stanowią wypłaty emerytur obecnie, dodać do tego to co rząd zabierze OFE i uwzględnić zmiany demograficzne – nawet bez szczegółowej analizy widać nadchodzący dramat.
I na koniec przypomnę założenia wprowadzonej przez rząd Buzka reformy emerytalnej. Chodziło o stopniowe przechodzenie od systemu pokoleniowego na rzecz systemu kapitałowego. W sposób naturalny ilość osób pobierających świadczenia finansowane ze składek następnych pokoleń zmniejszałaby się co miało skutkować stopniowymi zmianami proporcji między wysokością składki odprowadzanej do ZUS i do OFE. Po latach spowodowałoby to wycofaniem się budżetu ze świadczeń czyli likwidację jednego z największych obciążeń. Pomijam już zupełnie kwestię tego, że Fundusz Emerytalny, który nie osiągnie odpowiedniego poziomu zysku (czyli będzie źle gospodarował naszymi pieniędzmi) musi z własnych środków wyrównać różnicę, jest więc jakieś zabezpieczenie naszych interesów. Emerytury wypłacane z budżetu nie dają żadnych gwarancji, brak jakichkolwiek zabezpieczeń i choćby ustalonych minimalnych kwot przyszłych świadczeń.
W ramach oszczędności zwiększamy zobowiązania budżetowe i nie otrzymujemy nic konkretnego w zamian
Inne tematy w dziale Polityka