W odróżnieniu od wielu komentatorów wypowiadających się na tematy związane z prywatyzacją, uważam, że zdecydowana większość majątku będącego w rękach skarbu państwa powinna zostać sprywatyzowana. Zasada „jak najmniej państwa w państwie” daje podwaliny pod zdrową gospodarkę, gdzie wpływ polityków na funkcjonowanie przedsiębiorstw jest ograniczony do minimum. Państwo powinno uzyskiwać dochody z podatków, a nie z posiadanych przez siebie przedsiębiorstw. Ostatecznie nie raz zostało udowodnione, że perturbacje polityczne nie pozostają bez szkodliwego wpływu na funkcjonowanie firm, których udziałowcem jest państwo.
Obecnie wraca temat prywatyzacji gdańskiego Lotosu, który po modernizacjach z ostatnich lat jest jedną z nowocześniejszych rafinerii w Europie i prawie dwukrotnie zwiększył swoje moce produkcyjne oraz wydajność. Według wszystkich enuncjacji najpoważniejszym potencjalnym nabywcą są firmy (ewentualnie konsorcjum) rosyjskie, które wykazują duże zainteresowanie kupnem większościowego pakietu akcji gdańskiej grupy kapitałowej (w skład Lotosu wchodzą oprócz rafinerii gdańskiej – Lotos Czechowice, Lotos Jasło, Lotos Petrobaltic oraz spółki zależne). Niby wszystko jest OK., pojawia się inwestor dysponujący pieniędzmi, rząd chce sprzedać, wszystko wydaje się w porządku. Jednak przy sprzedaży państwowych firm należy brać pod uwagę jeszcze jedną rzecz, otóż są potencjalni kupcy, których zależność od kraju w którym mają siedzibę jest na tyle duża, że mogą łatwo ulec naciskom politycznym swojego rządu. Wystarczy jedno słowo, a firma przedłoży interes polityczny nad gospodarczy i bez problemu (nawet generując spore straty) dokona działań sprzecznych z interesami Polski, np. obniży produkcje o 80%. Ekonomicznie to uzasadnienia nie ma ale nacisk polityczny może to spowodować i przez to postawić nasz kraj w bardzo trudnej sytuacji. Nie będzie można nawet liczyć zbytnio na pomoc Unii gdyż rafineria jest firmą polską (o statusie stanowi miejsce rejestracji oraz prawo wg jakiego dział) i prywatną, czyli nie można interweniować gdyż mimo wyraźnej złej woli nie ma podstaw prawnych.
Nie da się (przynajmniej ja nie wyobrażam sobie takiej prawnej konstrukcji) uniemożliwić Rosjanom starania się o kupno większościowego pakietu Lotosu, należy jednak tak ułożyć warunki, stworzyć takie ograniczenia i bariery aby maksymalnie zmniejszyć ryzyko działania szkodliwego dla Polski. Oczywiście czarny scenariusz wcale może się wydarzyć, wszystko może być jak najlepiej i na sprzedaży (ewentualnej) zarobią wszyscy, rafineria będzie się rozwijać i korzystać na nieograniczonym dostępie do rosyjskiej ropy. Oby tak było, jednak od polityków wymagać należy rozpatrywanie różnych możliwych sytuacji, włącznie z tymi dla kraju niekorzystnymi i zapobieganie im. Nawet jeżeli są tylko hipotetyczne.
W polityce nie ma dżentelmenów, ustne obietnice czy fakt, że ktoś sobie czegoś nie wyobraził nie mają znaczenia, żadnego – jeżeli jest jakaś furtka to prędzej czy później znajdzie się ktoś, kto będzie z niej chciał skorzystać.
Dlatego rząd musi brać pod uwagę ewentualne (nawet jeżeli wydają się nieprawdopodobne, choć ruchy Rosji w stosunku do Ukrainy, Białorusi czy rafinerii w Możejkach czynią te nieprawdopodobieństwa całkiem możliwymi) zagrożenia i wykazać „mistrzostwo świata” przy konstruowaniu umowy i warunków sprzedaży.
Jak kupcem okażą się Rosjanie to trudno, jednak planujmy na wiele ruchów do przodu, tak abyśmy nie obudzili się z „ręką w nocniku”. Jedynym problemem jest to, iż to w Rosji mają najlepszych na świecie szachistów.
Inne tematy w dziale Polityka