gzew gzew
335
BLOG

Polska- Ukraina - 4 uwagi.

gzew gzew Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Po pierwsze

Gdyby podzielić piłkarską Europę na 5 lig po 10 drużyn to Ukrainę widziałbym gdzieś w 2 lidze, natomiast naszą drużynę balansującą pomiędzy 3 a 4 ligą. Dlatego każdy kto realnie ocenia stan naszej piłki wiedział, że w meczu z Ukrainą o zwycięstwo będzie bardzo ciężko ale nie do tego stopnia żeby to było niemożliwe. Zauważył to nawet red. Szpakowski, który przy stanie 0-2 powiedział „nikt nie mówił, że będzie łatwo”. Lepiej byłoby gdyby w mediach powiedzieli to przed meczem a najlepiej jakby organizatorzy meczu wydrukowali na biletach informację, że istnieje prawdopodobieństwo  przegrania tego meczu. Osobiście stawiałem na remis i tez się zawiodłem.

 Po drugie

Od 40 lat interesuje się piłką nożną. Nie pamiętam w historii występów naszej reprezentacji takiej sytuacji aby w meczu zostały odrobione dwubramkowe straty. Wygraliśmy mecze na IO w 1972r. przegrywając 0-1 z ZSRR i Węgrami. Potem jeszcze by się znalazło parę meczy, które zremisowaliśmy uprzednio przegrywając jedną bramką. To samo dotyczy meczy klubowych drużyn w europejskich pucharach. Prowadząc 2-0 nie zawsze wygrywaliśmy. Oczywiście światowa piłka zna wiele takich meczy gdzie nawet od stanu 0-4 można doprowadzić do remisu. To nie dotyczy polskich piłkarzy bo nie ten poziom motywacji i umiejętności.

Po trzecie

„Trójka z Dortmundu” to nie Van Basten, Gullit i Rijkaard. Różnica polega na tym, że do tych trzech Holendrów wystarczyło dołożyć 8 innych i można było zawojować piłkarski świat. Nasza trójka stanowi bardzo skuteczne uzupełnienie 8 innych graczy Borussi. Nic więcej.

Po czwarte

Był taki mecz Newcastle – Arsenal. Do przerwy 0-4 ale schodzących do szatni na przerwę piłkarzy nie żegnały gwizdy. Po przerwie gospodarze doprowadzili do wyrównania. Naszych piłkarzy, schodzących na przerwę pożegnały gwizdy, pomimo tego że w pierwszych 45 minutach mieliśmy sytuacje na zdobycie wyrównującej bramki a Ukraina była pod naszą bramką 4 razy. W drugiej połowie było fatalnie na boisku i jeszcze gorzej na trybunach. Przez 45 minut słyszałem tylko gwizdy. W tym momencie brakło wrednych kiboli, którzy zamiast gwizdać to po w chamski sposób wykrzyczeliby „grać na całego i walczyć do upadałego”. Na takie mecze nie wpuszcza się kiboli. Tam chodzą matki karmiące z dziećmi, przyjeżdżają wycieczki z umalowanymi mordami w biało-czerwone barwy przypadkowi ludzie, których marzeniem jest zobaczyć się na telebimie i puścić zdjęcie stadionu na fejsa. Raz w życiu byłem na meczu reprezentacji w 1977r. Polska – Portugalia 1-1. Wtedy jeszcze na takie mecze nie przychodzili przypadkowi ludzie.

gzew
O mnie gzew

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości