Krzysztof Habich Krzysztof Habich
597
BLOG

„kuku” dla podatników

Krzysztof Habich Krzysztof Habich Gospodarka Obserwuj notkę 4

Podatek od nieujawnionych dochodów czyli największe „kuku” dla podatników.

Część I -   Poszukiwanie „wywrotowców” 

Dziś rozpoczynamy nowa inicjatywę bloga – przedsiębiorczość.
Jest to odpowiedź na liczne Wasze komentarze i e-maile, w których wyrażaliście życzenie, żebym taką część bloga poprowadził.
Oczekuje w komentarzach opinii, czy taka forma Wam odpowiada, czy też oczekujecie wpisów wykonanych suchym  i zwięzłym językiem prawniczym. 

   Nasz „ukochany” fiskus, jest trochę jak panienka na wydaniu. Stara się by  niezwykle trendy! Ostatnim krzykiem fikusowej mody jest podatek od nieujawnionych dochodów. Największe „kuku” dla podatników jaki w tej chwili fiskus potrafi zrobić. Jednakże nie lekceważmy go. Ten 75% podatek to na pewno nie jest kres jego możliwości. Jestem przekonany, ze jego ambicja, wsparta bezgranicznymi  potrzebami finansowania naszych zachcianek, nie pozwoli mu spocząć dopóty, dopóki nie doprowadzi do podatków 100%.
   Podatek od dochodów nieujawnionych nie jest nowym podatekiem. Szereg lat leżał w zapomnieniu, w szafie produktów naszego parlamentu, oczywiście wytwarzanych według potrzeb i na zamówienie fiskusa. Sięgano po niego sporadycznie. Jednakże teraz, coraz częściej zaczyna on się ujawniać, siejąc trwogę wśród i tak bardzo wystraszonych podatników czyli nas wszystkich. Jest to rodzaj myślistwa, a zdobyczą ma być „wywrotowiec”.
Oczywiście jest to „bubel” prawny.

    Podatek ten znajduje zastosowanie wyłącznie u osób fizycznych. Jego podstawę opodatkowania tworzą przychody nie znajdujące pokrycia w ujawnionych źródłach przychodów lub pochodzące ze źródeł nieujawnionych.  Przychody te ustala się na podstawie  wartości zgromadzonego i poniesionych wydatków w danym roku kalendarzowym. Tak określone przychody odnosi się do zgromadzonego mienia w roku poprzedzającym wydatki i pochodzącym z przychodów uprzednio opodatkowanych lub od podatku zwolnionych. Niezwykle istotnym jest fakt, że zrodzenie się obowiązku podatkowego przypisuje się do roku kalendarzowego, w którym wystąpiły znamiona ujawniające ukryty dochód, czyli wydatki i oszczędności nie mające pokrycia w zgromadzonym wcześniej mieniu.

Patrząc na działanie fiskusa, nie można oprzeć się refleksji – ten to się umiał ustawić! Stworzył samoobsługowy system robienia sobie „kuku”. U nich nazywa się to „samoobliczenie” podatkowe. Każdy z nas ma obowiązek samemu obliczyć sobie dochód i następnie oddać jego stosowną cześć urzędowi skarbowemu. Oczywiście, pomiędzy tym, co fiskus nazywa dochodem, a tym, co my nazywamy, jest duża różnica. No cóż, to fiskus tworzy reguły gry, a my zmuszeni jesteśmy do nich się dostosowywać i płacić podatek dochodowy, nawet od niedochodu.   „Czyj kościół, tego religia”. Zapamiętajcie to istotne słowo – „zmuszeni”. 
Jeżeli ktoś nie chce być masochistom, to jego problem. Nie chcesz zrobić sobie samemu „kuku”, to my ci zrobimy maga „kuku”.  Wtedy budzą się sadystyczne skłonności naszego fiskusa i robi nam, to co myśmy sami sobie nie chcieli zrobić, tylko w mega skali.  Mega – kuku! Ale za to z jaką  porywająca ideologią!

  Trochę to przypomina nożownika, który woła bądź honorowym krwiodawca, a jak gość nie zareaguje i nie zrobi sobie rany, to on mu ją zadaje.  Najważniejsze jest to, ze fiskus przekonuje, że robi to wyłącznie dla nas. Zresztą nie przypadkowo słowo „minister” pochodzi z języka łacińskiego i oznacza „sługa”.  Minister Finansów to nasz sługa od załatwiania naszych płatności.  To dzięki jego pracy mamy luksus odczuwać, że tak mnóstwo usług nic nas nie kosztuje. Czyli z podatkami jest tak: „Pan (czyli my) każe, sługa (czyli minister ze swoimi pomocnikami)  musi zrobić nam „kuku”.  Tak  więc fiskus bierze kasę od samo opodatkowanych i zabiera od opornych. Najważniejsze, że robi to z troski o nas.  Za te uzyskane pieniądze, opłaca za nas najróżniejsze usługi, zwalniając nas z obowiązku dokonywania za nie zapłaty. Nawiasem mówiąc, zapewne wie, że za tak świadczone usługi sami byśmy się nie zdecydowali płacić. Wyobraźmy sobie dekarza. Słabego dekarza! Dach pokryty przez niego na pewno będzie w wielu miejscach przeciekał.
Fiskus każe nam robić sobie troszeczkę większe „kuku” i to co tym sposobem uzyska przeznacza na świadczenie usług dla obywateli polegające na pokrywaniu dachów ich domów, papą. Oczywiście obywatele nie będą za te usługi płacili. Niektórzy z budujących domy zrezygnują z tych usług. Dojdą do wniosku, że lepiej zapłacić i mieć z dachem na lata spokój.  Inni zaś, szczególnie tacy, którzy mają „złote rączki”, dojdą do wniosku, że to się opłaca. Pokryje ten dekarz dach, aczkolwiek byle jak, ale bezpłatnie. Wtedy oni zrobią trochę poprawek i jakoś kilka lat może to postoi.  Ten przydługi wstęp miał na celu usprawiedliwić nasze państwo i naszego fiskusa.  Robią, co mogą, żeby korzystanie z usług opłacanych przez nich nam obrzydzić. Niestety, wielu z nas uważa, że ma takie „złote raczki”. Idę do lekarza. Ten nic nie poradził. To nie jest problem. Przystawię sobie bańki.  Nie widzę na oko. Idę do takiego bezpłatnego specjalisty. On oczywiście nic nie poradzi, ale ja się nie przejmuję, bo mam zapasowe. Pęd do bezpłatnych usług, niewiele więcej wartych niż ich cena, jest wielki.  
Żeby one nas nic nie kosztowały, to ktoś musi za nie zapłacić. Państwo wprowadziło system pośredniej samo zapłaty. Bierze od nas i potem za nas płaci. Oczywiście to musi nas kosztować drożej niż byśmy zapłacili gdybyśmy sami płacili. Trudno się dziwić. Żeby spełniać naszą wolę, państwo musiało zatrudnić około 600 000 wysoko  wykwalifikowanych  i wysoko płatnych pracowników i zapewnić im godziwe warunki pracy (budynki, meble, samochody, telefony).  Płacąc drogo za bezpłatne usługi poprawiamy swoje samopoczucie. To też jest ważne! Niestety nakładamy na państwo ciężki obowiązek zgromadzenia dużej ilości pieniędzy, żeby nasze zachcianki finansować. Jednocześnie ( z niezrozumiałych przyczyn) nie chcemy sobie  sami robić większego „kuku”. Nawet dużo gorzej. Są wśród nas tacy osobnicy, którzy nie tylko, że nie chcą sobie zrobić „kuku”, to jeszcze wykonują jakieś nie zawsze zrozumiałe posunięcia uniemożliwiające zrobienia im „kuku” przez fiskusa (wątek autobiograficzny). Taki to wódki nie wypije, papierosa nie zapali, dochodu w rozumieniu fiskusa nie osiągniecie, a jak osiągnie to wstydzi się pokazać. Są jeszcze tacy, którzy w ogóle ukrywają fakt, że zamiast brać zasiłki dla bezrobotnych to coś tam kombinują, jakoś zarabiają, ale robią to w ukryciu przed fiskusem. Inni jeszcze, to i zasiłek wezmą i na szaro popracują. Niektórzy to, aż tak się ukrywają, że wyjeżdżają za granicę. Słowo „wywrotowiec” w stosunku do takiego jest wręcz za delikatne. Dla takich na nic się zdają apele: Robiąc sobie „kuku” pokryjesz dach sąsiada!  Zatwardziali wywrotowcy!  Ja na swoje usprawiedliwienie mówię, że nie widzę powodu, żebym miał finansować pokrywanie dachu sąsiada i dodatkowo: ja do tego człowieka nie mam żadnej złości. Dlaczego mam przykładać się do jego krzywdy.  W moim odczuciu, to nie jest moralne. Odnoszę wrażenie, że  płacenie podatków, to  jest coś w stylu „na złość tacie niech mi uszy zmarzną”. Właśnie na takich wywrotowców fiskus upowszechnił stosowanie podatku od nieujawnionych dochodów. Oczywiście fiskus zdawał sobie sprawę, ze „wywrotowcy” zrobią, co w ich mocy, żeby  tych dochodów nie ujawniać. Jednakże wiedział, że nie przestaną dokonywać wydatków i gromadzić oszczędności.  Problem jak je lokalizować? W związku z tym fiskus zainstalował szereg czujek wykrywających  ważniejsze wydatki. Stworzył z nich swoisty system, który każdy wydatek, z zasady wykryje. Kupujesz samochód, to musisz go zarejestrować w Wydziale Komunikacji. Oczywiście tam stanęła czujka.  Wydział Komunikacji, żąda od ciebie umowę. Jeżeli kupujesz samochód od osoby fizycznej, to musisz mieć na niej stempel fiskusa, że odprowadziłeś podatek od czynności cywilnoprawnej polegającej na nabyciu pojazdu. Nasuwa się proste rozwiązanie. Kupować samochody za pośrednictwem firmy. Niestety nieskuteczne! Fiskus na to wcześniej wpadł i wprowadził do tych Wydziałów czujkę nr 2, która informuje o go o wszystkich zarejestrowanych pojazdach, a w szczególności o marce, rodzaju, typie, roku produkcji. Ciekawy jest fakt, że ta czujka nie przekazuje informacji o cenie pojazdu. Można odnieść wrażenie, że to błąd w konstrukcji czujki. W tym szaleństwie jest metoda. Cena mogłaby uśpić pracowników fiskusa, którzy ślepo wierząc w jej wysokość, mogliby nieświadomie, dać się wywieść w pole. Nie mając ceny, są zmuszeni na bazie uzyskanych od czujki informacji uzupełnienie danych o cenę  rynkową.  Ona staje się obiektywnym sygnałem, czy wysokość poniesionego wydatku nakazuje „przyjrzeć się” dochodom nabywcy pod kontem jego nieujawniania. Kupujesz domek, działkę budowlaną, czy też inne grunty  – wchodzisz w obszar czujek zainstalowanych u notariuszy.  Podobnie jest z mieszkaniem. Budujesz dom! Przekazuje informacje do fiskusa czujka zainstalowana w Wydziale Architektury i w Nadzorze budowlanym. Do fiskusa docierają zezwolenia na budowę. Fiskus ma możliwość wglądu do dziennika budowy. Jest to o tyle ważne, że wydatki w związku z wieloletnim procesem budowy, dzięki tym danym (przez te dane) można rozbić na poszczególne lata.  Uzyskujesz prawo własności przez zasiedzenie, włącza się czujka zainstalowana w sądzie.  Informacji dostarczają również sami podatnicy. Fiskus jest trochę jak wędkarz. Bierze wędkę. Wkłada na haczyk zwroty podatku VAT od materiałów budowlanych i małe rybki skubią ta przynętę. Czasami wśród małych rybek pojawi się duża. Taka jak złapie taką ulgę to aż haczyk się przytapia.  Wtedy wprawny wędkarz ciągnie wędkę w górę, a na końcu haczyka wisi „wywrotowiec”. Potem zostaje tylko jego obróbka. Żeby było urozmaicenie, wędkarz używa rozmaitych przynęt.  Chcesz rozłożyć podatki na raty? Chcesz, żeby ci umorzyć odsetki od nieterminowo uregulowanych zobowiązań podatkowych?  Poproś. Uzasadnij trudnościami finansowymi i brakiem majątku.  Fiskus ci z przyjemnością odmówi i poczeka….. Kiedyś kupisz sobie coś fajnego i on o tym się dowie. Zada ci pytanie: skąd była kasa na ten wydatek. Ty zaczniesz długo opowiadać o cioci, która ……  Przerwą ci i pokażą oświadczenie wcześniej u nich złożone o twoim ubóstwie.  Od takich przynęt aż się roi. Sprawujesz funkcję urzędnika publicznego, jesteś pracownikiem samorządu. Obowiązuje cie złożenie deklaracji majątkowej. Piszesz wniosek o zwolnienie z kosztów sądowych, piszesz o umorzenie grzywny, czy też mnóstwo innych tego typu dokumentów, to musisz pamiętać – to są przynęty. Może się zdarzyć, że zostaniesz wyłowiony, przy jakimś wydatku jako „wywrotowiec”, bo o brakach w twoich ujawnionych dochodach fiskus będzie wiedział od … ciebie!.  Dodatkowo Naczelny Fiskus rozesłał taki okólniczek do lokalnych fiskusików, z którego widać, gdzie mogą się pojawić się ławice „wywrotowców”( Pismo Ministerstwa Finansów z 13.01.2005 r. OS6-065-JR/19/2005/214). Wskazują w nim, że można skutecznie łowić „wywrotowców” wśród osób:
- zajmujących się praniem brudnych pieniędzy,
- którym dopisało szczęście lub nie zabrakło wiedzy i dzięki temu przez  kilka lat nie uzyskują dochodu -w rozumieniu fiskusa, bądź uzyskują go w bardzo małej wysokości,
-kończących działalność gospodarczą po krótkim okresie jej prowadzenia, i następnie rejestrujące od -    nowa  prowadzenie działalności gospodarczej i do tego w tej samej lub pokrewnej branży,
-współpracujących z firmami zlokalizowanymi w rajach podatkowych,
-posiadających rachunki bankowe w różnych bankach lub miejscowościach w tym również za granicą,
-nie wykazujących jakichkolwiek dochodów dla celów podatkowych,
-przebywających dłuższy czas za granicą, które nie rozliczyły się z podatków od zagranicznych dochodów,
-pożyczkodawców i darczyńców,
-uczestniczących w fikcyjnych transakcjach,
-wpłacających kaucje sądowe,
-członków rodzin w której jest osoba zajmująca się przestępczym procederem.
Resztę dopełniają usłużni ślący anonimy i donosy, no i wywiad fiskusa.

   Jeżeli  znajdziesz swoje miejsce na powyższej liście, to masz jak w banku, że fiskus ma cię na oku i jesteś dla niego potencjalnym „wywrotowcem”. Należy tylko znaleźć wydatek, który poniosłeś a to tylko kwestia czasu.  Oczywiście to nie powód, żeby wydatków nie robić lub w inny sposób dawać wyraz swojej panice. Jest to tylko ostrzeżenie, że należy zachować należytą staranność i postępować zgodnie z wytycznymi, które we wpisach są zawarte.

Prowadzę blog www.krzysztofhabich.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka