Nowy minister Żurek wierzy, że rzeź kadrowa w resorcie uwolni go od cienia Stronga.
Po naszej publikacji wyjazd integracyjny do Popowa został odwołany. Naiwność? A może desperacja? Zwolnienia sypią się w ministerstwie jak liście, a każdy odchodzący pracownik zabiera ze sobą kawałek lojalności wobec naszego bohatera. Polowanie na delegowanych sędziów, prokuratorów i wieloletnich urzędników zatacza coraz szersze kręgi. Im więcej głów toczy się po posadzce, tym głośniejszy śmiech tych, którzy pozostali. Żurek myśli, że czyści przedpole. Ale, drogi Czytelniku, czy nie widzisz? On sam buduje sobie szubienicę. Nienawiść ludzi rośnie! Każdy wyrzucony to potencjalny nowy informator!
Ewa, jak wieść niesie, zbladła, gdy dokładnie opisaliśmy, który gabinet zajmuje w pałacyku, do którego wstęp mają tylko nieliczni. Ponoć wkurzyła ją fraza, że może nas mijać na korytarzu i bezwiednie się uśmiechać. Efekt? Niedługo w ministerstwie nie będzie komu zaparzyć herbaty. Ostał się jeszcze młodzieniec od kalendarza, cień po Bodnarze, ale i jego dni mogą być policzone. Listę ofiar sporządza rzeczniczka Karolina. Na jej liście lądują ci, których kiedyś, w przypływie złości, nazwała „szpiegami Ziobry”. Karolina, widzisz, nie lubi świadków przeszłości. Nie chce, by ktoś pamiętał opowieści o wspólnym chodzeniu do kościoła z ważnymi ministrami PiS. Dziś? Wiernie trwa u boku Żurka, ale, drogi Czytelniku, nie daj się zwieść. Karolina to kobieta, która zmienia sojusze szybciej, niż wiatr obraca chorągiewką. Gdy Żurek potknie się – a potknie się na pewno – ona będzie pierwsza, która wbije mu nóż w plecy, tak jak zrobiła to z Bodnarem.
Żurek wyrzucanie na bruk wieloletnich urzędników nazywa „reorganizacją”. Sprytne, prawda? Ale w kuluarach pracownicy śmieją się pod nosem. „Boi się Stronga”. W dalszej kolejności planuje wyrzucać bodnarowców, tych na wyższych stanowiskach. Nie ufa im za grosz! Obiecaliśmy Ci, Czytelniku, rozwikłać zagadkę maskotki, która zagościła u Stanowskiego. Otóż, według naszych źródeł, ta wypchana maskotka to spuścizna po Bodnarze. To były minister Bodnar miał słabość do jeżyków i paprotek. Właśnie ten bodnarowski jeżyk, którego Żurek zastał w resorcie, zainspirował go do opowieści, że kiedyś rzekomo znalazł i odchował małego jeża. Pracownicy żartują, że gdyby po Bodnarze zostały misie, Żurek pewnie wymyśliłby opowieść o niedźwiedziu! Cóż, to bajka tak naciągana, że aż trzeszczy w szwach. Minister twierdzi, że wyciągnął z kolczastego stwora, którego kiedyś odchował, 107 pcheł, zabijając je pęsetą. 107, drogi Czytelniku! Precyzja godna chirurga, ale nie oszukujmy się – pchły skaczą szybciej, niż Żurek opowiada. Pracownicy resortu kręcą głowami, a nawet sztuczna inteligencja, zapytana przez nich, śmieje się z tej opowieści. „Kit” – mówią w biurze prasowym. Cała ta sprawa to przykrywanie afery z hodowaniem krokodyla. W biurze prasowym najbardziej boją się pytań o gada, bo wiedzą, że to ośmiesza Żurka.
I choć Żurek, patrząc w lustro, widzi w sobie zwycięzcę, który u Stanowskiego wypadł na medal, prawda jest bardziej brutalna. Jeż nie przykrył krokodyla, i dziś już wszyscy myślą, że minister naprawdę mieszkał z gadem!
https://x.com/JackStrongPL/status/1975798565386571819
Inne tematy w dziale Polityka