Rolex Rolex
2391
BLOG

FESTIWAL PRZEMOCY INTENCJONALNEJ

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 37

Zajęty jestem przygotowywaniem dla Państwa nowego pakietu analiz, którego celem jest wyłapanie wszystkich „obcych”, i nauczenie metodyki odróżniania ich od „swoich” ale „zagubionych i smutnych”, oraz od „kandydatów na swoich”, ale nie mogłem odmówić sobie przyjemności skomentowania dzisiejszego posunięcia prezesa PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego, który wskazał, kto z poparciem jego partii zostanie zaproponowany sejmowi, jako premier przy okazji konstruktywnego wotum nieufności.

Arytmetyka parlamentarna wskazuje, że wotum nieufności ma małe szanse na powodzenie. Owszem, wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie ma, niemniej to że nie ma nie ma wielkiego znaczenia. Pan prezes Kaczyński wykonał szereg bardzo rozsądnych z punktu widzenia politycznego posunięć: po pierwsze z zaproszonymi ekonomistami dokonał krytyki rządu, po drugie pokazał w sobotnim marszu skalę braku poparcia dla rządu Platformy i PSL-u (jeśli ktoś chce poznać skalę braku poparcia dla rządu w wyborach w związku z liczbą wcześniej demonstrujących przeciwko niemu, powinien porównać na przykład liczebność protestujących przeciw rządom PiS-u i skalę poparcia dla PO w późniejszych wyborach, a potem zastosować zabieg analogiczny w odniesieniu do sytuacji dzisiejszej, ew. wzrost liczebności protestujących przeciwko rządom PO w ciągu ostatnich lat).

Po trzecie zaprezentował, w oparciu o jakiego rodzaju ludzi będzie chciał budować przyszły rząd. Przy okazji debaty nad votum nieufności pan premier Tusk będzie musiał się odnieść i wytłumaczyć, dlaczego lepszą alternatywą od prof. Glinskiego i ludzi przez niego ewentualnie zaproszonych do rządu, ma być jego kolega Graś, z kolegą Arabskim, koleżanką Kopacz, generalnie – od tego rodzaju poziomu etyczno-intelektualnego, nazwijmy to eufemistycznie.

Samo głosowanie nad wotum nieufności dla rządu będzie znakomitym testem wszystkich ugrupowań parlamentarnych, to znaczy ich decyzje w tej sprawie, w kontekście pogarszającej się sytuacji ekonomicznej, będą miały późniejszy wpływ na poparcie polityczne. Za rok, o tej samej porze, Jarosław Kaczyński będzie mógł powiedzieć: „proponowałem rząd fachowców, woleliście amatorów piłki nożnej, teraz macie”. Sprawa wydaje się jasna w przypadku Ruchu Palikota; wydaje się też być jasna w przypadku Solidarnej Polski, która chce budować swoją przyszłą siłę w oparciu o kancelarię prezydenta Komorowskiego i ewentualne wsparcie rządu Tuska w głosowaniu (bo wstrzymanie się będzie głosem przeciw konstruktywnemu wotum nieufności). Próbowałem pobieżnej analizy tej strategii, ale nic sensownego nie udało mi się sklecić oprócz tego, że wszyscy pogodzili się ze śmiercią efemerydy, ale przed śmiercią chcą jeszcze dobrze przysłużyć się paru oficerom i paru płatnikom.

Dynamika procesów dziejowych wskazuje, że nie jest to dobry pomysł, ale nie będę się narzucał z własnym zdaniem.

Dużo do myślenia będzie miał prezes Pawlak, a jeszcze więcej Leszek Miller, przy czym nawet i ich decyzję nie będą miały wpływu na ostateczny wynik. Koalicja Solidarnej Polski, Ruchu Palikota i Platformy daje 274 głosy. 28 głosów PSL nic nie zmieni, ale Pawlak ma tutaj wybór pomiędzy Scyllą a Charybdą, to znaczy Tymoszenko, a Lepperem.

Arcyciekawa będzie postawa Leszka Millera, ale wydaje mi się, że najracjonalniejszym dla niego wyborem byłoby zagłosowanie za odwołaniem rządu – „przeciw dogmatycznie liberalnej polityce obecnego rządu”, choć myślę, że jak L.Miller będzie to tak właśnie uzasadniał, to będzie musiał uważać, żeby się nie uśmiać, bo w gruncie rzeczy to wesoły pan.

Pan profesor raczył był w jednym wywiadów powiedzieć, że jednym ze scenariuszy jest rozłam w Platformie Obywatelskiej, ale tu muszę pana profesora wywieść z błędu, chociaż to błąd niezawiniony, bo skąd pan profesor miałby to wszystko pamiętać i zorientować się o co chodzi, zresztą nie wypada.

Jak pisał swojego czasu w Najwyższym Czasie Leszek Szymowski w artykule „Ochrona brudnych tajemnic” a co przytacza za użytkownikiem portalu NWONEWS Talbotem:

W 2003 roku, gdy w Polsce i w Austrii trwało intensywne śledztwo mające wyjaśnić okoliczności śmierci Jeremiasza Barańskiego ps. Baranina, austriacka policja w trybie tajnym przekazała stronie polskiej nagrania z mikrokamer zainstalowanych w willi gangstera w Gamratneusidl [chyba powinno być, Gramatneusiedl — przyp. G. R.] pod Wiedniem. Zarejestrowano tam m.in. wpływowych w latach 90. prokuratorów z Dolnego Śląska. Zostali sfilmowani w momencie, gdy przyjmowali od »Baraniny« grube koperty z pieniędzmi z łapówek za umarzanie śledztw przeciwko tzw. mafii paliwowej, kierowanej przez ludzi »Baraniny«. Oprócz tego na przekazanych do Polski nagraniach zarejestrowany był również gwałt zbiorowy na żonie znanego gangstera. W gwałcie tym uczestniczył bardzo znany polityk — dziś jeden z najbliższych współpracowników premiera Donalda Tuska. Z tego względu dokumenty opisujące nagrania zostały opatrzone klauzulą »geheim!«, co oznacza »tajne«. Nie zostały jednak wykorzystane przez polskie organy ścigania. Zaraz po tym, jak trafiły do naszego kraju, w tajemniczych okolicznościach zaginęły. Nie znaleziono ich do dziś. Opisanych dygnitarzy nie ukarano za przestępstwa. Sprawę wyciszono.

Rewelacji Leszka Szymowskiego niesprostowano, a powyższy fragment przytaczam, żeby uczulić pana profesora, że lojalności polityczne mogą być silniejsze niż panu profesorowi mogłoby się wydawać. Nie każdy polityk ma – co by nie było – charakter senatora Piesiewicza, większość ma charakter psa.

Jaki sens ma zatem prezentowanie kandydata na premiera, skoro szansy odwołania rządu nie ma?

Otóż zaprezentowanie kandydata na premiera to najlepszy sposób, żeby kandydata media nie mogły zamilczeć, ale musiały zaprezentować, przepytać, i dostać po nosie, bo już widać, że w starciu profesorem Glińskim każda dziennikarska hiena pada, jak po włożeniu jej w pysk kilograma arszeniku. Sam widziałem - robi się sztywna w ciągu ułamka sekundy.

W ciągu nadchodzących miesięcy Platforma będzie zaliczał kolejne wpady, a pan profesor będzie kompletował swój gabinet cieni, aż skompletuje. Będzie wpada na autostradach lub kolei (a nie może być tak, że nie będzie), pan profesor będzie mógł zaprezentować swojego przyszłego kandydata na ministra transportu, żeby go skonfrontować z obecnym. Musiałby zaprezentować żółwia z porażeniem mózgowym, żeby nie wypadł lepiej.

Kolejna odsłona horroru w para-śledztwie w sprawie wypadków w dniu 10 kwietnia 2010 roku – rozmowa z przyszłym szefem ABB i kandydatami na ministrów: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, zagranicznych... Samograj.

A to wszystko w towarzyszeniu narastających napięć społecznych i „niedemokratycznych” marszów, których uczestnicy nie dość, że po faszystowsku niczego nie demolują, ale na dodatek bezczelnie nie wchodzą w starcia z policją i służbami porządkowymi. Radośnie, choć złowieszczo, idą przez miasto, i za nic nie chcą się dać namówić na „demokratyczne” koktajle Mołotowa, którymi liberalni demokraci rzucają w stolicach europejskich państw. Daleko nam do standardów demokratycznych, jak widać, ale ja od zawsze twierdziłem, że nie jestem demokratą, i tak już chyba zostanie. Czeka nas więc w najbliższej przyszłości prawdziwy festiwal przemocy intencjonalnej w formie częstych wypowiedzi fachowców na temat amatorskich poczynań rządów i rodzinnego maszerowania po ulicami z zaniechaniem demokratycznego obowiązku użycia przemocy fizycznej, w miejsce intencjonalnej, ale to tylko ściema, wiadomo, że kryją się za tym rzeczone siły.


Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka