Zapytał mnie wczoraj jeden ze współpracowników. Nie wiem czym poczuł się urażony skoro jest osobą bardzo ściśle powiązaną ze mną zawodowo. Bez niego ja nie wykonam zadania tak jak on beze mnie. Dogadujemy się bardzo dobrze zawodowo a mniej towarzysko. Ja nie jestem kibicem Legii, nie widzę potrzeby biegać na Narodowy by ryczeć a w piłkę czy wypady rowerowe realizuję z dziećmi. Jednak wczoraj, na corocznym spotkaniu integracyjnym w nowym roku tak feralnie usiadłem że miałem go obok siebie. Rozmowy na takim spotkaniu wiadomo że sięgają tematów z kosmosu by dobrze i wesoło spędzić czas. Niestety ale temat polityki i gloryfikowania PiS z jego ust był tematem niestrawnym dla większości. Będąc grzecznym dla niego kwitowałem jego wywody pytaniami które ogólnie wybuchały śmiechem. Dlatego gdy powiedział że widzi Kaczyńskiego w pierwszym rzędzie gości u Baidena zapytałem " kto go tam wpuści, parasoli nie wolno zabrać a on z kulą wejdzie". Śmiech całości towarzystwa tak go wzburzył że wtedy padło do mnie pytanie jak w temacie notki. Czy ja go nie potraktowałem poważnie? Przecież ja tylko wyraziłem obawę o bezpieczeństwo Baidena i kolano Kaczyńskiego.
