Henryk Kleszczowski Henryk Kleszczowski
170
BLOG

Upadek kultury miejskiej

Henryk Kleszczowski Henryk Kleszczowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 
Z nadejściem ciepłych dni ulice miast napełnią się ponownie tłumem kobiet i mężczyzn w strojach plażowo-wczasowych.

Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że obyczaj noszenia się plażowo i wczasowo, kiedy tylko robi się ciepło czy gorąco, jest w naszych miastach i w miastach Europy zjawiskiem stosunkowo nowym. Otóż długo, aż chyba do lat sidemdziesiątych, a w każdym bądź razie do lat sześćdziesiątych, ludzie na ulicach wyglądali zgoła inaczej niz dzisiaj. Stroje, aczkolwiek letnie, były miejskie. Nawet gdy przyszedł zwyczaj moszenia szortów i chodzenia boso w sandałach, robiono to przeważnie tylko w miejscowościach nadmorskich i na wczasach. W mieście to nie uchodziło. Dziś, idąć za przykładem kobiet, mężczyźni są latem"na luzie". Nie noszą koszul, a podkoszulki bez rękawów. Nie chodzą w spodniach, a w krótkich spodenkach. Często człapią w "japonkach". Kiedyś nawet ludzie ze wsi, udając się do miasta, starali sie wyglądać "po miejsku".

Dawna zatem kultura miejska stopniowo zanika. Dziś rozpowszechnia się jedna, zuniformizowana kultura, którą można by nazwać umownie podmiejską, mając na myśli jej nieokreśloność, jej oderwanie od wzorców, a przede wszystkim to, co stanowi chyba jej sedno dążenie do wyluzowania. Jej wszechobecnym znakiem rozpoznawczym jest "grill". Potężna inwazja grilla świadczy właśnie o tym, jak głęboko pragnie się "luzu". Wszelki obyczaj biesiadny ulega tu rozluźnieniu. Wręcz kurczy się on tak, że trudno go zauważyć. Ktoś tu może powie, że rodzi się nowy obyczaj, nowa kultura. Niewątpliwie. Ale to kultura polegająca na braku na nieobecności wzorców.

To powszechne grillowanie na działkach, w ogródkach przy podmiejskich domkach, nawet gdy są one położone w obrębie miast, to też oczywiście pewna wrogość wobec miejskości, chęć "odsapnięcia", "zrelaksowania się" poza centrum, poza miastem, na terenie działkowo-domeczkowym, na balkonach peryferyjnych bloków. Nie rozumie się, czym jest rzeczywiście miasto. Stąd życie kawiarniane ogranicza się do tzw. ścisłego centrum. W kawiarniach spotyka się głównie turystów, młodzież, zwłaszcza młodzież studencką, trochę ludzi z nielicznych i szczupłych liczbowo środowisk przywyłych do kawiarianego życia. Olbrzymie połacie miast nie mają ani żadnej kawiarni, ani jednej restauracji. Jeśli się coś takiego pojawi, to lokal z meblami plastikowymi, tak jak w ogródkach, na których siedzą rozkrakiem i na pół lężaco (tak jak w domu na kanapie) panowie pijący nieokreślony napój z puszki albo piwo z plastikowego kubka. Zresztą taki widok mamy też w samym centrum miast, w niejednej kawiarni. Tak rośnie wszędzie liczba różnych lokali sprzedających rozmaite kanapki i puszki z napojami, że w miastach normą staje się picie i jedzenie na ulicy oraz zaśmiecanie chodników i parków.

Różnica między dzisiejszym a dawnym obyczajem jest tutaj znowu wyraźna. Kiedyś miejskość wykluczała jedzenie i picie poza kawiarnią i restauracją. Zanikanie kultury kawiarnanej zaczęło się w Polsce dość wcześnie : PRL nie wytrzymywał porównania z Polską przedwojenną, aczkolwiek mogło się wydawać, że w PRL-u starano się kontynuować pewne tradycje. Przeobrażenia społeczne a zatem i cywilizacyjne czyniły jednak dawną kulturę miejską czymś kruchym i skazanym na upadek.

Co więcej, upadek kultury miejskiej można zauważyć w krajach, w których kawiarnia była podstawą życia miast, nawet najmniejszych, i to wszędzie w śródmieściu i na przedmieściach. Paryż np. pozostaje miastem wybitnie kawiarnianym ale wspomniane wyżej nowe zachowania są w tym mieście coraz częstsze a w kawiarniach tradycyjny szyk kelnerski cofa się pod naporem "luzu". I ubiór jest teraz wszędzie, gdzy przyjdzie lato, takie jak w kąpieliskach morskich. Miasta tracą swoje własne,miejskie oblicze.

Tak Europa przestaje być Europą.

Zwykły obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości