No to się pochwalę... Stałem się właścicielem nowego, salonowego pojazdu.
I jako szczęśliwy jego posiadacz dostałem od dealera komplet dokumentów, abym mógł zarejestrować pojazd. Nie zlecałem salonowi tej czynności, bo byłem przekonany, że szybko i sprawnie załatwię to sam bez pośredników.
A, że ostatni taki przypadek miałem x lat temu, to... Wydawało mi się, że bez problemu zarejestruję to swoje cudo tak od ręki po przyjściu do wydziału komunikacji.
Byłem tak przekonany, że uda się to przeprowadzić bez problemów, że zgodziłem się, aby wyręczyła mnie w tym żona. Bo w końcu ona jest współwłaścicielem pojazdu.
A tu niespodzianka...
Na wejściu automat wygenerował bilet do okienka i wyznaczył termin rejestracji (jako najbliższy możliwy) na dzień... 22 czerwca.
Pięknie... Ponad tydzień czekania na coś, co przy okienku nie powinno zająć więcej niż 15 minut.
Pandemii już nie ma, a w wydziale komunikacji restrykcje nadal jak w czasach covidowych ;)
A na pytanie: Dlaczego tyle trzeba czekać?
Zona usłyszała odpowiedź: Bo zaczął się sezon urlopowy i... w urzędzie jest mniej pracowników.
A mnie się jednak wydaje, że jest to celowe działanie urzędu lub urzędników. Może jakaś forma strajku?
I tu mam pytanie do czytelników:
Czy u Was też tak jest? Też tak długo trzeba czekać na to, że łaskawie będzie się dopuszczonym do okienka w wydziale komunikacji?
Czy takie coś tylko u mnie na wsi?
