MJO MJO
455
BLOG

Polak, Węgier - dwa bratanki

MJO MJO Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Niemal każdy Polak mający pojęcie kim byli Żołnierze Wyklęci zna postać Rotmistrza Witolda Pileckiego. Niezłomny, do końca oddany ojczyźnie, honorowy, męczennik zamordowany za niewinność. Jego heroiczna postawa daje nam Polakom powody do dumy. Jego wiara – tak krystalicznie czysta i bezgraniczna nawet w obliczu tortur na Rakowieckiej – jest przykładem tego, że tzw. władzy ludowej nie udało się unicestwić w ludziach tego co niematerialne. Daje to dowody na siłę jaka drzemie w wierze katolickiej, bo to właśnie ta pozwoliła Ochotnikowi przetrwać piekło Oświęcimia. Właśnie dlatego przez okres reżimu komunistycznego tak zaciekle walczono z katolicyzmem, który umacniał okupowane narody w walce o niepodległość.

Równie ciekawą i niesamowitą postacią, a zarazem wręcz analogiczną do polskiego Ochotnika jest János Esterházy – węgierski męczennik oddany Bogu i ojczyźnie. Urodził się w 14 marca 1901 roku w Veľkim Zálužiu na Górnych Węgrzech, które po traktacie w Trianon zostały oddane nowo powstałej Czechosłowacji. Jego ojciec należał do arystokratycznego rodu Esterházych, a matka Elżbieta była córką Jana hrabiego Tarnowskiego, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, autora pierwszej „Historii literatury polskiej”. Uczęszczał do gimnazjum, także do wyższej uczelni handlowej w Budapeszcie. Następnie osiedlił się na Słowacji. Angażował się politycznie, działał na rzecz obrony praw Węgrów na terenach Słowacji, które niegdyś należały do Korony Węgierskiej. W maju 1942 roku jako jedyny poseł opowiedział się przeciwko wysiedleniu Żydów ze Słowacji. Po jego wypowiedzi stał się przedmiotem ataków ze strony mediów, a sam Hitler był oburzony jego postawą.

W 1944 Esterházy został aresztowany przez węgierskich faszystów, którym odważnie się sprzeciwiał twierdząc, iż „naszym symbolem jest krzyż a nie swastyka”. Wydostawszy się z więzienia był poszukiwany przez Gestapo, jednak ostatecznie został wydany sowietom i osądzony w Moskwie. Zarzut? „Faszysta z przekonania i nieugięty wróg władzy radzieckiej, który przez długi czas prowadził aktywną walkę przeciwko państwu radzieckiemu”. Oskarżano go także o podawanie na łamach gazet rzekomo fałszywych informacji jakoby za Katyń odpowiadali Rosjanie nie Niemcy. Skazany na dziesięć lat łagrów. W 1947 roku, podczas gdy Esterházy przebywał na Sybirze, władze Czechosłowacji skazały go na karę śmierci. Po skróconym pobycie we wschodniej Rosji Sowieci przekazali go władzom Czechosłowacji. Esterházy cierpiał na gruźlicę, był strasznie wychudzony, nie miał zębów, włosy również mu wypadły. Jednak nigdy nie zaprzestawał modlitw o siłę i powrót. Postanowiono go podleczyć, by nie zmarł w drodze. Wytrwał. Osadzono go w więzieniu w Bratysławie. Tymczasem z jego zdrowiem z dnia na dzień było coraz gorzej. Miał wewnętrzne krwotoki, nie spał nocami, gdy zasypiał zaczynał się dusić. Ważył coraz mniej, aż osiągnął 47 kg przy 184 cm wzrostu. Codziennie uczestniczył w tajnej mszy świętej odprawianej przez więzionych z nim księży. Przyjmował komunię świętą. Po amnestii w 1955 ucieszony wyjściem na wolność ostatecznie miał się dowiedzieć, że amnestia jego nie dotyczy. Zmarł w więzieniu w Mirovie 8 marca 1957 roku.   

Czytając biografięEsterházy`ego a zarazem znając życiorys Pileckiego można znaleźć wiele podobieństw. Obie te postacie łączy częściowo pochodzenie, wiek, a przede wszystkim postawa oraz losy po 1945 roku. Zarówno rotmistrz jak i Esterházy zauważał niebezpieczeństwo „nowej władzy”. Węgierski męczennik w 1944 roku miał powiedzieć porównując oba totalitaryzmy: „Zamiast dżumy cholera, w miejsce szatana belzebub”. Obaj do końca byli wierni przede wszystkim swojej wierze. Esterházy na każdym kroku, podczas każdej rozmowy i każdym swoim posunięciem przejawiał bezgraniczne oddanie Bogu. Godził się ze swoim cierpieniem twierdząc, iż „Chrześcijańska miłość bliźniego poprzez długi ciąg ofiarnych czynów, w braterskim współczuciu potrafi załagodzić mękę, ból i smutek”. Komuniści za wszelką cenę starali się ich wykończyć nie tylko fizycznie czy psychicznie ale i zabić o nich pamięć w umysłach ludzi. Uważali ich za swoiste zagrożenie, określali jako faszystów, wrogów. Wymazywanie ich czynów z pamięci obywateli miało na celu zniszczenie w ludzkiej świadomości czegoś czym jest duma, chciano społeczeństwu odebrać autorytety i wzorce, odebrać wszelkie motywacje do przeciwstawiania się. Jednak obaj bohaterowie, mimo okrutnych cierpień nie żywili nienawiści do swoich wrogów. Witold Pilecki swemu oprawcy Józefowi Goldbergowi-Różańskiemu powiedział, iż będzie się za niego modlił. Podczas ostatniego widzenia z żoną miał jej powiedzieć, by kupiła książkę „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza z Kempis, która dawała mu siłę i pozwoliła przetrwać piekło Auschwitz. Z kolei János Esterházy co tydzień w niedzielę modlił się za swoich oprawców. Niczym Jezus Chrystus ofiarował swe cierpienie za nich.

Witold Pilecki i János Esterházy są niewątpliwie postaciami wyjątkowymi. My Polacy możemy być dumni z nich obu. Węgierski bohater pomagał Polakom, którzy w pierwszych dniach drugiej wojny światowej znaleźli się na terenie Słowacji. Osobiście przewiózł generała Kazimierza Sosnkowskiego do Budapesztu. Ta niezwykła postać jest adekwatnym symbolem polsko-węgierskiej przyjaźni. Tak jak i rotmistrz Pilecki, Esterházy pomógł wielu Żydom uniknąć śmierci. Pomógł wielu Polakom, Czechom, Węgrom. Za swoją życiową misję uważał zbliżenie narodów Węgier, Polski i Słowacji. Ciała obu bohaterów zostały przez oprawców starannie ukryte i do dziś trwają ich poszukiwania.

 

Już za kilka dni – 14 marca – będziemy obchodzili rocznicę urodzin węgiersko-polskiego żołnierza wyklętego. Cześć jego pamięci! 

 

Na podstawie artykułu pt. „Najbardziej niewinny męczennik Węgier” Jarosława Szarka z dwumiesięcznika „Polonia Christiana”; Nr 30, styczeń-luty 2013;  artykułów internetowych oraz wiedzy własnej. 

 

MJO
O mnie MJO

Kontakt: Twitter: https://twitter.com/MartaOciepka fb: http://www.facebook.com/marta.ociepka.3

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura