Ludzie często się cieszą, choć powinni smucić się i płakać. Wielką sztuką i niestety rzadkością jest umiejętność długofalowego myślenia i patrzenia "poza zasłonę".
Obserwując życie dzisiejszej Polski, trudno znaleźć przejawy świadomości nadchodzącej katastrofy. Referendum ze swą gorącą kampanią info- i dezinformacyjną dawno już przebrzmiało wraz ze swoim wynikiem. Ludzie żyją wakacjami, aferkami, zbiorami zboża i temperaturą morza... Bardzo podobnie wyglądały wiosna i lato 1939 roku. Niewielu zdawało sobie sprawę z rozmiarów i konsekwencji nieuchronnej już wtedy wojny. Owszem, wszyscy wiedzieli, że może ona wybuchnąć, ale raczej nie brali tego poważnie pod uwagę. A jakby co, mamy przecież sojuszników. Jakoś to będzie...
O ironio, wydarzenie skazujące Polskę na zagładę zostało w kraju przyjęte z radością i nadzieją.
Chodzi mianowicie o brytyjską ofertę sojuszu wojskowego z 31 marca 1939 r.
Tego samego dnia jeden z czołowych polityków polskich tamtych czasów, Walery Sławek, popełnił zagadkowe samobójstwo. Rozumiał, że określone przyczyny muszą zrodzić konkretne skutki. Sojusz z Wielką Brytanią nie tylko nie dawał nam żadnych realnych korzyści, ale jasno ustawiał nas na celowniku Hitlera. Adolf dobrze wiedział, że w zaistniałej sytuacji uderzenie na Francję i Anglię oznacza wojnę na dwa fronty, bo honorowi i naiwni Polacy zaatakują. Natomiast wojna z Polską oznaczała rozprawienie się z przeciwnikiem słabszym i opuszczonym przez cynicznych "sojuszników". Pułkownik Sławek nie łudził się nadzieją, że "jakoś to będzie", że przyszłość nie może być aż tak straszna, jak ją niektórzy malują. Dla człowieka całkowicie oddanego polityce nie było życia bez wolnej Polski, dlatego je sobie odebrał.
Dzisiaj sytuacja pod tym względem jest dużo gorsza. Po pierwsze, naród dobrowolnie zrzekł się prawa do samostanowienia i zgodził się na przeniesienie kompetencji swego rządu na “europejski". Po drugie, nie widać szansy na odwrócenie tego procesu. Unia nie ma grożących jej istnieniu wrogów i nie da się tej okupacji po prostu przeczekać (USA i Rosja wydają się być z nią w mniej lub bardziej formalnym sojuszu, a sama się raczej nie rozpadnie).
Dla większości zamieszkujących Polskę zjadaczy chleba ta perspektywa wcale nie jest przerażająca. Jeszcze nie widzą, dokąd to zmierza... W filmie "Pianista" Romana Polańskiego szczególnie uderzyło mnie niedowierzanie zafascynowanej Szpilmanem młodej polskiej artystki, że to, co widzi, rozgrywa się naprawdę i nie skończy się za chwilę jak zły sen... Niestety to bezradne zdziwienie, przerażenie i nieme pytanie o przyszłość znowu pojawi się na twarzach milionów ludzi wesoło nucących sobie dzisiaj "Odę do radości".
Przy swym współczesnym Wielkim Bracie (Biblia nazywa go Antychrystem) Hitler będzie się jawił jako nieporadny amator.
Czy jednak dla tych, co widzą jaśniej i dalej, którzy z niezrozumiałym uporem przywiązani są do nazywania prawdy-prawdą, kłamstwa-kłamstwem, dobra-dobrem, pozostaje już tylko dosłownie bądź w przenośni los heroicznego Pułkownika? Patrząc z ludzkiej perspektywy musiałbym powiedzieć, że tak. Na szczęście kiedyś uwierzyłem, że jest Dobry Bóg, który skontaktował się z ludźmi. Oto co nam proponuje: "Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa".
Paweł Chojecki
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka