Zakreślić wyraźne granice
Miłość i stawianie granic oraz zwracanie uwagi na to, by nie zostały one przekroczone, nie wykluczają się. W liście do Efezjan apostoł Paweł pisze: "Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna." Zgodnie z tym rodzice otrzymali od Boga zadanie utrzymania dyscypliny. Nieposłuszeństwo dzieci jest buntem wobec autorytetu Boga. Dziecko, któremu nie stawia się ograniczeń, traci orientację. Prowokuje ono wtedy rówieśników, nauczyciela, poddaje w wątpliwość powszechnie panujące normy i przeciwstawia się każdemu, kto żąda uznania swego autorytetu. Jeżeli dziecko wie dokładnie, czego rodzice sobie życzą i czego żądają, wtedy świadome nieposłuszeństwo nie jest niczym innym jak tylko odrzuceniem autorytetu. Musi ono wiedzieć dokładnie, czego się od niego oczekuje, a co jest zabronione. Należy dać mu w tym względzie orientację, trzeba też wysłuchać jego własnych propozycji, obstając jednak przy tym, aby to, co zostało ustalone, było też dotrzymywane. Zanim zostanie pociągnięte do odpowiedzialności, musi się dowiedzieć, co mu wolno, a czego nie. Proszę pamiętać o tym, by nie przesuwać tych granic codziennie, zależnie od humoru, i nie karać jednego dnia, a drugiego dnia wcale nie reagować. Jest też niewłaściwe jednego dnia grozić, a potem nie spełniać groźby. Skoro dziecko zrozumiało, czego się od niego oczekuje, to musimy je też pociągnąć do odpowiedzialności. Dzieci gardzą rodzicami, którzy nie reagują stanowczo na ich nieposłuszeństwo. Każde dziecko w jakiś sposób zaatakuje kiedyś rodzicielski autorytet, żeby sprawdzić, czy rodzice rzeczywiście zrobią to, co mówią. Są one przy tym pełne wynalazczego ducha i rozwijają wręcz wyrafinowane strategie.
Gdy dzieci są nieposłuszne, to rodzice nie powinni ani krzyczeć, ani rezygnować. Muszą raczej postawić na swoim. Inaczej one nie obdarzą ich swoim zaufaniem, nie będą brały rodziców serio. A przecież powinny ich szanować i respektować ich wolę. Relacje między rodzicami a dziećmi są podstawą relacji z innymi ludźmi. Jeśli malec już w wieku trzech lat potrafi przeprowadzić swoją wolę i robi, co mu się podoba, to rodzice nie powinni się dziwić, jeśli w ciągu kolejnych 15 lat będą mogli obserwować jak wyrasta na niezdolnego do życia w społeczeństwie egoistę.
Wymagać posłuszeństwa - ani łatwe, ani przyjemne: karcenie
Dyscyplina, uznanie autorytetu, tolerancja i porządek są po prostu nieodzowne. Dziś propaguje się szeroko taki styl wychowania, przy którym już trzylatek otrzymuje swobodę decydowania o takich sprawach jak jedzenie, ubranie i pory chodzenia spać. Sądzi się, że rozwój i samorealizacja dziecka zostaną zahamowane, jeśli nie będzie mogło zawsze postępować według własnej woli. Nabiera ono wówczas przekonania, że jest "pępkiem świata", wokół którego wszystko się kręci, a życie ma być wyłącznie przyjemnością. Tak egoistyczne nastawienie sprawia, że staje się tyranem, którego postępowanie zorientowane jest na własne potrzeby. Będzie ono później sprzeciwiać się wszelkiemu autorytetowi, zakazom i nakazom, które zinterpretuje jako odebranie wolności.
Na każdym kroku spotykamy się przecież z tendencją do uzyskania największej korzyści przy najmniejszym wysiłku. Życie na koszt innych jest modne. To "pasożytnictwo" nie bierze się znikąd. Jest ono rezultatem "wychowania" przyznającego dziecku prawa, lecz nie obowiązki.
Ciekawe jest, że dzieci, którym pozostawiono zbyt dużo swobody, często są niewzruszone, wręcz nieczułe w sytuacji, gdy zostaną zranione uczucia innych. Skoro jednak one same spotkają się z krytyką czy kwestionowaniem swojego postępowania, reagują z wielką wrażliwością i rozdrażnieniem. Wprawdzie same wszystko kwestionują, krytykują wszystko i wszystkich, są jednak niezdolne znieść krytykę własnej osoby.
Jeśli jest naszym pragnieniem, by nasze dzieci szanowały także prawa innych ludzi i tym samym zdolne były żyć w społeczeństwie z innymi, musimy je nauczyć poruszania się w obrębie zakreślonych granic. Muszą sobie zdawać sprawę, że za zignorowanie autorytetu i świadome nieposłuszeństwo będą pociągnięte do odpowiedzialności. W ten sposób doszliśmy do problemu karcenia.
Humaniści są zdania, że kara cielesna rani godność i poczucie własnej wartości dziecka i z tego powodu zasadniczo nie powinna być stosowana. Ten, kto wychodzi z założenia, że człowiek jest w istocie swej dobry, musi dojść do takiego wniosku. Kto jednak bierze na serio Słowo Boże, wie że już małe dziecko jest grzesznikiem i skłania się ku złemu. Wychowanie byłoby niepotrzebne, gdyby człowiek był w swej istocie dobry. Leonardo da Vinci wypowiedział na ten temat interesującą myśl: "Kto nie karze złego, ten je prowokuje." Dzieci bardzo dobrze wiedzą, czy ich rodzice podchodzą do nich z miłością, czy z nienawiścią. Te, które są kochane przez swoich rodziców odczuwają ulgę, gdy za nieposłuszeństwo zostanie wymierzona im sprawiedliwa kara. Wiedzą bowiem, że rodzice pomagają im w ten sposób okiełznać własne popędy.
Oczywistym jest fakt, że powinniśmy dostosować karę do wieku. W miarę dorastania dzieci, nasza postawa i usposobienie stają się coraz ważniejsze.
Wychowuj chłopca odpowiednio do drogi, którą ma iść, a nie zejdzie z niej nawet w starości.
Przyp. 22,6
Rózga i karcenie dają mądrość, lecz nieposłuszny syn przynosi wstyd swojej matce.
Przyp. 29,15
Karć swojego syna, a oszczędzi ci niepokoju i sprawi rozkosz twojej duszy.
Przyp. 29,17
Głupota tkwi w sercu młodzieńca, lecz rózga karności wypędza ją stamtąd.
Przyp. 22,15
Kto żałuje swojej rózgi, nienawidzi swojego syna, lecz kto go kocha, karci go zawczasu.
Przyp. 13, 24
Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim; albowiem Pan ma w tym upodobanie.
Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich, aby nie podupadły na duchu.
Kol. 3, 20-21
Współodpowiedzialność rodziców, czyli sprawdźmy jak jest naprawdę
Na plan pierwszy rodzinnego życia, zwłaszcza w tych latach, w których kończy się okres dzieciństwa i nastaje trudny czas kształtowania ich charakterów, postaw i umiejętności, wysuwa się szkoła i troska o edukację. Mogą to być lata pełne napięć i kłótni, ale równie dobrze mogą stać się one czasem radości, intensywnego rozwoju i zgody. Zależy to od woli rodziców rozmawiania z dziećmi w taki sposób, który będzie stanowił dla nich wsparcie. Chwiejny, niepewny w swych działaniach nastolatek potrzebuje również wsparcia ze strony mądrze, rozsądnie oddziałujących nań nauczycieli. Działania jednych i drugich muszą być spójne Nastały czasy, w których gwałtownie podupadł autorytet nauczyciela.
Długo by można rozprawiać o przyczynach. Zapewne są one wielorakie. Zła wola nauczyciela czy błędy wychowawców na pewno się zdarzają. Jedną wszak z istotnych przyczyn jest zjawisko nieradzenia sobie rodziców z własnymi dziećmi i szukanie "kozła ofiarnego". Za wszelkie złe zachowania młodzieży, za słabe wyniki w nauce obwinia się nauczycieli. Zarzuty, jakie padają pod ich adresem, to: wygórowane wymagania, niewytłumaczenie tematu lekcji, stawianie zbyt niskich ocen. Rodzice krytykują szkołę i wychowawców przy dzieciach, przez co podważają ich autorytet i pomniejszają szansę na wpływy wychowawcze. Dzieci nie są nauczone przez rodziców okazywania szacunku nauczycielom. Trudno im też zrozumieć, że między nauczycielem a uczniem nie ma miejsca na relacje partnerskie. Nauczyciel stawiający wymagania oraz dyktujący reguły oraz wyznaczający zasady postępowania - oczywiście mając na uwadze dobro ucznia i szanując jego godność i osobowość - jest najczęściej traktowany jako wróg. Dlaczego? Ponieważ bardzo trudno uczyć młodzież, która nie jest nauczona podstawowych norm zachowania, grzeczności. Trudno też uczyć młodzież, której od dziecka wpajano, że życie, w tym i nauka, jest tylko przyjemnością. A w rzeczywistości nauka to praca, często bardzo ciężka. Wychowanie bezstresowe, nauka poprzez zabawę - oto bardzo popularne dziś hasła.
Bardzo często młodzież przenosi na teren szkoły swoje ordynarne zachowanie, nie poczuwa się do obowiązku wypełniania poleceń, trudno też przekazać uczniom podstawową wiedzę, jeśli brak im motywacji do nauki. Ważną rolę w tej dziedzinie muszą odgrywać rodzice. Niejednokrotnie nie są oni świadomi negatywnych postaw swoich dzieci i trudności, jakie ma nauczyciel w realizacji programu edukacyjnego. Warto więc, aby czasem przyjrzeli się reakcjom i zachowaniom uczniów podczas tzw. lekcji otwartych.
Oto wypowiedź jednej z matek (za jej zezwoleniem): "Jestem matką trójki dzieci uczących się w szkole podstawowej. Dzieci jak to dzieci, nie zawsze chętnie zasiadają do odrabiania zadań, czasem otrzymują oceny niedostateczne. Do niedawna ulegałam panującej modzie krytykowania szkoły i nauczycieli. Sądziłam, że nauczyciele za dużo wymagają, zadają niezrozumiałe zadania i w ogóle są okropni. Moje dzieci bardzo chętnie opowiadały, jak to nauczyciel uwziął się na kogoś, jak krzyczy na lekcjach i ma uniwersyteckie wymagania. Trochę plotkowałam z innymi matkami na ten temat, bo jakoś to usprawiedliwiało moje sumienie za niedopilnowanie nauki dzieci. Któregoś dnia dyrekcja ogłosiła dzień otwarty dla rodziców. Jeśli ktoś chciał zobaczyć lekcję, to mógł przyjść. Chętnych było niewielu. W klasie mojego syna tylko ja zainteresowałam się tym. Usiadłam na końcu klasy (kl.6), dzieci zapominały o moim istnieniu. To, co widziałam przeszło moje wyobrażenia. Nigdy bym nie uwierzyła, że stosując takie ciekawe metody na lekcji, nie da się zmusić uczniów do myślenia i aktywności. Wielu dzieciom nie chciało się wyjąć zeszytu, o zapisywaniu informacji nie było co marzyć, a jeszcze bardzo niegrzeczne odzywki w trakcie lekcji spowodowały, że poczułam ogromny wstyd. Wstyd za rodziców, za siebie, że tak łatwo uwierzyłam dzieciom w plotki o złych nauczycielach. Uczniowie nie nauczeni podstawowych zasad kultury, wychowani bez hamulców i właściwego dystansu do dorosłych, hałaśliwi, wulgarni… dziwi mnie, że nauczyciel wykazywał tyle cierpliwości i taktu…"
Uważam, że wychowawca może wiele zrobić. Ma przed sobą bardzo ważne i odpowiedzialne zadania. W mądry sposób może niwelować niepowodzenia szkolne swych podopiecznych. W sposób przemyślany i rozważny może wykorzystywać zaistniałe w zespole klasowym konflikty, by służyły one wzajemnemu budowaniu i dojrzewaniu, a nie rujnowały więzi osobowe. Warunkiem koniecznym jest jednak współudział rodziców, by uczniowie mieli świadomość, że szkoła i dom rodzinny realizują wspólny program.
Wychowanie nigdy nie było działaniem łatwym. Nie mniemajmy, iż to w dzisiejszych czasach Bóg złożył na rodziców i wychowawców ciężar szczególnie ciężki. Dzieci i młodzież zawsze sprawiali problemy i kłopoty. Już w V w. przed Chrystusem Sokrates mówił: "nasza młodzież jest źle wychowana. Młodzi szydzą sobie z autorytetu, nie powstają z miejsc na widok przechodzącego starca zaś w epoce babilońskiej, 2 tysiące lat przed Chrystusem zapisano: "młodzież ma dziś zepsute serca, jest zła, leniwa. Jaka będzie nasza przyszłość?"
Dzieci potrzebują miłości. Potrzebują rodziców i wychowawców, którzy umiłują Boga i w Nim odnaleźli sens i cel, prawdziwe wartości życia. Będziemy mogli pomóc naszym dzieciom dopiero wtedy, gdy sami na nowo powrócimy do wzorców, jakie Bóg ukazuje nam w swoim Słowie.
Pytania do matek:
- Czy jako matka akceptujesz swoje dzieci zasadniczo takimi, jakimi one są, ze wszystkimi ich wadami i słabościami?
- Czy ciągle zrzędzisz nad nimi i robisz im wyrzuty, czy też umiesz rozsądnie i z umiarem wytyczać granice, tak by dziecko mogło je ogarnąć umysłem? A może żądasz raz tego, raz owego, zależnie od humoru?
- Czy grozisz nierozsądnymi karami, których nigdy nie mogłabyś wykonać? Czy też dobrze się zastanawiasz, zanim ustalisz, jakie kroki podejmiesz przy poszczególnych przewinieniach? Czy kary te są proporcjonalne do przewinień?
- Czy masz dla swego dziecka wystarczająco dużo czasu? Czy uczysz je także zajmować się samym sobą?
- Czy darzysz swoje dziecko czułością, nawet jeśli ma więcej niż 5 lat?
Pytania do ojców:
- Czy jako ojciec poważnie pojmujesz swoją o dpowiedzialność i obowiązki względem dziecka?
- Czy darzysz swoje dziecko miłością i uwagą, czy jesteś dla niego oparciem?
- Czy słuchasz, co do ciebie mówi? Czy słuchasz naprawdę z niepodzielną uwagą i prawdziwym zainteresowaniem?
- Czy przy nadarzających się okazjach chwalisz swoje dziecko czy tylko je ganisz?
- Czy twoje dziecko widzi i akceptuje głowę rodziny, naturalny autorytet, czy też ma ono wrażenie, że za wszystko odpowiada matka?
- Czy wiesz, co napawa twoje dziecko lękiem?
- Czy jako ojciec rozmawiasz z nim o wszystkim?
- Czy dajesz twojemu synowi szczere i uczciwe odpowiedzi na pytania dotyczące płci, czy też sądzisz, że to sprawa matki?
- Czy uczysz swoje dzieci dyscypliny? Czy wyznaczasz im granice i pociągasz je do odpowiedzialności, jeśli te granice przekroczą?
- Czy opowiadasz swoim dzieciom historie z Biblii, czy to także spychasz na swoją żonę?
- Czy twoje dzieci wiedzą, że zawsze mogą przyjść do ciebie ze swoimi zmartwieniami i kłopotami? Czy posiadasz ich zaufanie?
Napisałam korzystając z doświadczeń własnych jako pedagoga - wychowawcy od czternastu lat i matki trójki dzieci oraz następujących pozycji książkowych:
1. E. Kosińska, Wychowawca w szkole
2. B.Y. Schwengeler, Wychowanie udręka czy przyjemność
Renata Kłosowicz
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości