Być może kogoś zdziwi, że wziąłem udział w konferencji „Wpływ wyznań religijnych na wychowanie społeczeństwa obywatelskiego w duchu pokoju”, która z początkiem marca odbyła się w Tarnowie. Organizatorami byli ludzie o poglądach wybitnie lewicowych – członkowie stowarzyszenia „Kuźnica”, partii RACJA, stowarzyszenia Neutrum. Należy też wspomnieć o niemieckiej Fundacji im. Róży Luksemburg, która pokrywała koszty. Patronowała całemu przedsięwzięciu profesor Maria Szyszkowska. Czy przyjęcie zaproszenia nie oznacza, że uważam ich przekonania za słuszne lub mało szkodliwe?
Zaproszono reprezentantów przeróżnych wiar: islamu, bahaizmu, Ruchu Świadomości Kriszny, mormonów, prawosławia, prezbiterianizmu, adwentyzmu i badaczy Pisma Świętego. W ekumenizmie widzę wielkie zło. Czy nie zacząłem go praktykować? Czy uczestnicząc w konferencji, daję do zrozumienia, że nie obchodzi mnie to, że tłumaczą Słowo Boże opacznie lub całkowicie je odrzucają? Uznałem, że odpowiedź na te pytania brzmi: nie.
Nie sądzę, żeby udział w tej konferencji oznaczał akceptację przekonań ich uczestników ani bagatelizowanie tego, co nas dzieli. Z pewnością nie uważali tak organizatorzy. Zapamiętałem uwagę jednego z nich – doktora Mędzelowskiego – nie ma sensu organizować konferencji dla tych, którzy się zgadzają. Też tak uważam.
Tematem było wychowanie społeczeństwa. Ważnym elementem wszystkich lewicowych światopoglądów jest przekonanie, że poprzez wychowanie można właściwie dowolnie kształtować ludzką psychikę - tak pojedynczych osób, jak i zbiorowości. Próbując to osiągnąć, lewica doznała wielu porażek, ale nie ustaje w wysiłkach. Do tej pory we wszystkich próbach przebudowy świata i ludzkiej świadomości dążyła do wykazania ludziom, że Boga nie ma i nie jest On potrzebny. Najwidoczniej uznano, że trzeba zastosować inną metodę. Skoro ludzie w zdecydowanej większości wierzą w ten nieistniejący byt, należy wykorzystać go do swoich celów. Pomysł jest sensowny. Historia uczy, że używając religii, najłatwiej wpoić ludziom pewne przekonania i postawy. Nasi gospodarze postawili sobie ambitne zadania. Chcą stworzyć świat bez wojen, wychować nowego człowieka pozbawionego agresji. Oczywiście w tym nowym świecie ma panować absolutne równouprawnienie - kobiety z mężczyzną, homo– i heteroseksualistów itp.
W pytaniach kierowanych do mówców prezentujących swoje wyznania te problemy wyraźnie dominowały. Czy mówca uważa, że wszystkie wojny są niesprawiedliwe, czy nie? Wyraźnie oczekiwano tej pierwszej odpowiedzi. Czy dany kościół lub religia zapewnia kobietom równe prawa? Jak jest z ich dostępem do kapłaństwa? Najwyraźniej konferencja była też rodzajem sondażu. Czy znajdzie się partner nadający się do współpracy przy budowie Nowego Wspaniałego Świata?
Potrzebę sensu życia ma każdy człowiek. Ateistom trudniej go znaleźć. Wierzą, że śmierć kończy ich istnienie. W tej sytuacji nie dziwi, że pacyfizm jest dla nich tak atrakcyjny. Życie jest takie krótkie, a ludzie się jeszcze zabijają. Czy nie warto skończyć z tym szaleństwem? Broń stała się tak potężna, że naciśnięciem guzika można zlikwidować życie na Ziemi. Jeśli nie da się ocalić własnego życia, to może uda się uratować ludzkość. Kwestia, czy zasługuje ona na przetrwanie, jest oczywiście dyskusyjna. Ale skoro to najwyższa znana forma świadomości… Czy nie warto poświęcić się temu zadaniu?
W naszych czasach religie kompromitują się i słabną. Mogą jednak zdobyć przychylność środowisk rządzących, oferując pomoc we wprowadzaniu światowego pokoju. Jako pierwszy zrozumiał to chyba papież Jan XXIII, dlatego wspominano go na konferencji życzliwie.
Jeśli ktoś wierzy Biblii, wie, że walka o pokój to daremny trud. Jezus zapowiadał, że wojny będą, dopóki On nie powróci. Kto poważnie traktuje Księgę Objawienia, nie obawia się jednak atomowej zagłady. Nie uważam Ruchu Misyjnego Epifania za chrześcijańską organizację, ale opinię jego przedstawiciela w tej sprawie całkowicie podzielam. Z pewnością, gdyby wybuchła wojna, bałbym się o swoje życie. Jednak byłbym raczej spokojny, że ludzkość przetrwa. Przebieg drugiej wojny światowej pokazuje, że obawa przed odwetem powstrzymuje przed użyciem broni masowego rażenia. Broń chemiczną miały państwa „osi”, alianci zachodni i ZSRR. Żadna ze stron konfliktu jej nie użyła…
Wystarczy pobieżna znajomość historii i odrobina zdrowego rozsądku, by zwątpić w słuszność pacyfizmu. Czemu Hitler mógł rozpętać wojnę? Bo miłujące pokój państwa nie chciały z nim walczyć, gdy był jeszcze słaby. Dlaczego ZSRR stał się w wyniku II wojny światowej mocarstwem i zagarnął pół Europy? Bo miłujące pokój państwa nie chciały walczyć z Hitlerem, gdy był silny. Pacyfizm był zawsze mile widziany przez agresorów. Umiejętnie wykorzystując ruch obrońców pokoju, ZSRR był bliski zwycięstwa w konfrontacji z NATO w latach siedemdziesiątych.
Pacyfiści znają słabe strony swej doktryny i wydaje się im, że mają na to receptę. Jest nią globalizacja. Dopóki państwa były niezależne, agresor mógł wykorzystywać pacyfizm innych. Jeśli jednak powstanie jakaś światowa federacja państw albo państwo światowe… Dużo uwagi poświęcono rozważaniom Immanuela Kanta na temat pokoju wiekuistego. Filozof miał nadzieję, że problem wojny da się rozwiązać pod pewnymi warunkami. Jednym było rozpowszechnienie się ustroju republikańskiego. Innym zjednoczenie tych republik w jakiejś federacji. Oczywiście takie rozważania to miód na serce zwolenników federalnej koncepcji Unii Europejskiej forsowanej przez Niemcy. O tym, że Kant jedną z głównych przyczyn wojen upatrywał w zadłużeniu państw, jakoś nikt nie wspomniał.
Nasi gospodarze wiele razy mówili, że konferencja się udała. Są to ludzie lubiący dociekania, wymianę myśli i ciekawi rzeczy nowych. Zdaje się, że uznali zgromadzonych przedstawicieli różnych wiar za interesujące okazy. Nie sądzę jednak, by konferencję organizowano wyłącznie dla zabawy. Wydano w końcu na nią sporo pieniędzy. Sądzę, że fundatorami byli ludzie, którzy do problemu przebudowy świata podchodzą poważnie i szukają duchowej transmisji do mas. Oni też nie mogli narzekać. Mam nadzieję, że nie znajdą jej wśród ludzi wierzących Biblii. Wydaje mi się, że ich potrzebom najlepiej odpowiada bahaizm. Wiara optymistyczna, godząca sprzeczności i „naukowa”. Naucza ona o potrzebie rządu światowego, wprowadzenia światowej waluty i światowego języka pomocniczego. Ten ostatni postulat już został spełniony. Ludwik Zamenhof – zainspirowany nauczaniem bahaickim – opracował język esperanto. Przyczyną wojen i nieszczęść ludzkości, zdaniem bahaitów, nie jest grzech, lecz przesądy - rasowe, płciowe, religijne… Trzeba je tylko usunąć i będzie lepiej. Człowiek nie jest taki zły, jak sądzą chrześcijanie.
Co z różnicami religijnymi – jedną z głównych przyczyn wojen? Bahaizm załatwia to bardzo prosto. To tylko nieporozumienie. Przecież Abraham, Mojżesz, Jezus, Mahomet, Zaratustra, Budda to wszystko wysłannicy tego samego Najwyższego Boga. Jak to możliwe, skoro ich nauki sobie zaprzeczają? Nie zaprzeczają! To tylko nasza logika jest niepełna. Kiedyś nauczymy się myśleć „sieciowo” i zobaczymy, że żadnych sprzeczności nie ma…
Zjednoczenie ludzkości jest zdaniem bahaitów nieuchronnym skutkiem ewolucji ludzkiej świadomości. Najpierw powstała więź rodowa, potem narodowa. W końcu ludzkość musi zobaczyć, że jest jedną rodziną. Jeśli ktoś wierzy, że rodzina i naród są produktem ewolucji (a cóż produktem ewolucji nie jest?), powinien uwierzyć w to bez problemów. Trzeba przyznać, że żyjący w XIX wieku mirza Ali Husajn Nuri, który ogłosił się prorokiem Bahá'u'lláh’em i jego syn Abdul Baha wspaniale wyczuli potrzeby nadchodzących czasów. Nie dziwi mnie, że ONZ przyznała Wspólnocie Bahaickiej status doradczy. Czy to ona pobłogosławi Rząd Światowy? Śmiem wątpić. Na świecie jest tylko kilka milionów bahaitów. Choć naprawdę się starają, trudno liczyć na wyraźny wzrost tej liczby. Potrzebna jest religia większa i sprawniejsza. Nie ukrywam, że moim faworytem jest katolicyzm.
Ileż nadziei wiążą z tym Rządem postępowcy! W zjednoczonym świecie zniknie groźba wojny. Zjednoczona ludzkość uchroni zagrożone środowisko naturalne. Zniknie groźba biedy i wszystkie inne groźby. W Księdze Rodzaju opisano, jak Bóg pomieszał ludziom języki. Uznał, że dla zjednoczonej ludzkości nic nie będzie niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Czy był wobec nas złośliwy?
Pragnienie władzy to potężna namiętność. Absurdalny z pozoru mechanizm polityczny świata krępuje ją. Państwa walczą ze sobą i przy okazji uniemożliwiają sobie osiągnięcie absolutnej władzy nad człowiekiem. Z każdej tyranii, jaka do tej pory istniała, było dokąd uciec. Gdzie uciekniemy przed Rządem Światowym? Dla jego członków nie będzie niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Jego entuzjaści zupełnie nie dostrzegają tej groźby. Przecież wszystko odbywa się bez przemocy i z poszanowaniem ich swobody wyboru…
Wypada się zgodzić, że wojna deprawuje walczących i zwykle giną w niej najlepsi. Ale nie da się jej wygrać przy pomocy samych łajdaków. Potrzebni są ludzie, dla których honor i idea są ważniejsze od życia. Zdolni do poświęceń i trudów. I dotąd rządzący starali się, by takich ludzi w ich państwach nie zabrakło, choć jest z nimi dużo kłopotów. Człowiek, który nie boi się wroga, nie przestraszy się też urzędnika. Może mieć własne zdanie i walczyć w jego obronie. Może się też zbuntować. Znacznie mniej kłopotów ma władza z ludźmi słabymi i bojaźliwymi.
Cieszy mnie, że przeżyłem całe dotychczasowe życie w pokoju. Nie łudzę się jednak, że taki stan może trwać w nieskończoność. Konflikty między ludźmi są nieuchronne. Im większy egoizm, tym częściej i gwałtowniej wybuchają. W końcu doprowadzi to do wojny. Ktoś zauważył, że choć spada na świecie ilość konfliktów między państwami, to wojen domowych wybucha coraz więcej...
Doktorant profesor Szyszkowskiej, wierzący katolik, mówił o pokoju wewnętrznym, jako o warunku tego zewnętrznego. Myślę, że miał rację, ale nie wzbudził zainteresowania. Prawdziwa wiara w Jezusa Chrystusa daje ten pokój, ale ma niewielu wyznawców. Natomiast podróbki tej wiary są dość rozpowszechnione i powodują dokładnie odwrotny skutek.
Reprezentant Ruchu Świadomości Kryszny jest z zawodu nauczycielem matematyki. W swoim wystąpieniu opowiedział, że urządza czasem głosowanie w klasie. Uczniowie mają wybrać, jaki jest wynik zadania. Niemal zawsze wygrywa rozwiązanie błędne. Niestety nie tylko w szkole. Ludzie chcą znaleźć rozwiązanie problemu wojny i pokoju. To, które wybrali, oznacza rezygnację z wolności i zamieni ziemię w piekło wybrukowane ich dobrymi chęciami. A będzie to tylko przedsionek tego wiecznego. Próba realizacji utopii przynosiła dotąd zawsze skutek odwrotny do zamierzonego. Jeśli dziś próbuje się zaprowadzić światowy pokój i bezpieczeństwo, co otrzymamy?
Gdy mówić będą: pokój i bezpieczeństwo, wtedy przyjdzie na nich nagła zagłada, jak bóle na kobietę brzemienną i nie umkną. To zapisano w Biblii prawie dwa tysiące lat temu. Niewierząca ludzkość otrzyma dowód, że duchowa rzeczywistość istnieje. Zjednoczony świat znajdzie się pod władzą szatana. Apostoł Jan usłyszał od anioła, że to musi się stać. Traktujących te słowa poważnie jest coraz mniej. Przybywa zaś budujących światowy pokój i bezpieczeństwo. Nie zastanawia ich, że głoszone przez nich hasła przewidziano w pewnej przestarzałej książce. To przecież niemożliwe, żeby świata nie dało się poprawić! Ludzkość wyzwala się z przesądów. Staje się coraz bardziej tolerancyjna, otwarta na globalizację...
Ile czasu jeszcze zostało?
Piotr Setkowicz
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości