wqbit wqbit
265
BLOG

Wg Ewangelii dla ubeków i TW szanse zbawienia są marne!!!!

wqbit wqbit Polityka Obserwuj notkę 0

1 Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. 2 Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: "Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim". 3 W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego". 4 Nikodem powiedział do Niego: "Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?" 5 Jezus odpowiedział: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.(J 3, 1-5)

 

Greckie imię Nikodem (Nikodemos —„zwycięski lud) nie może dziwić u dostojnika jerozolimskiego; takie imiona były powszechnie używane jeszcze w czasach przedchrześcijań­skich u Żydów — por. np. Antiq 14, 39, wymieniającego to samo imię. Do­tychczas nie udało się zidentyfikować członka Rady o tym imieniu, wymie­nianego jedynie w czwartej Ewangelii (J 3, 1. 4. 9.; 7, 50; 19, 39). Niewąt­pliwie chodzi jednak o postać histo­ryczną, skazaną być może przez juda­izm rabiniczny na damnatio memoriaez powodu wiary w Chrystusa (por. jednak TB Sanh 43a, imię Naqai, wy­mienianego jako ucznia Chrystusa). Nikodem był czło­wiekiem zamożnym (J 19, 39), w doj­rzałym już wieku (3. 4), nauczającym Prawa (3, 10; 7, 50), nie wahającym się publicznie wystąpić w obronie Je­zusa (7, 50).

Przybycie Nikodema nocą, a raczej podkreślenie tej okoliczności przez Ewangelistę, można rozumieć bądź to w sensie lęku przed innymi członka­mi Rady, bądź też jako wyraz nie­cierpliwego poszukiwania prawdy (Schwank I, 133). Lęk taki w okresie, kiedy przeciwieństwo między władza­mi świątyni a Jezusem jeszcze się wy­raźnie nie zarysowało, byłby trudny do zrozumienia. Może wybrał tę porę w celu odbycia zasadniczej, prywatnej rozmowy z Jezusem, co w ciągu dnia nie było możliwe (Mistrz z Nazaretu nauczał zapewne publicznie); zresztą i pierwsi uczniowie udają się do Je­zusa w porze wieczornej (ok. godz. 16, ale por. 1, 39).

J 19, 39 przypomina tę samą okoliczność cza­su, kiedy mówi o Nikodemie przyby­łym po śmierci Chrystusa, a więc w innych okolicznościach. Rozmowa na tematy religijne w porze nocnej nie należała u uczonych w Piśmie do wy­jątków (por. StrBill. II, 419—420), po­dobnie jak samo studium Prawa.

Zrzeszenie qumrańskie nakazywało, by dniem i nocą badano Prawo, na co „Wielcy” mają poświęcić „wspólnie trzecią część wszystkich nocy w roku” (1QS 6, 7-8).

Mimo swego wysokiego stanowiska zwraca się Nikodem do Jezusa z wiel­kim szacunkiem jako do Nauczyciela. Decydującym moty­wem, który sprowadził uczonego ży­dowskiego do Jezusa, było przekona­nie o autentycznym posłannictwie od Boga, potwierdzonym znakami (por. argumentację niewidomego, uzdrowio­nego przez Chrystusa — J 9, 30 nn i kom.). Kierowany tym przeświad­czeniem pragnie poznać głębiej naukę Jezusa.

 

6 To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem.(J 3, 6)

 

Najważniejsze teologicznie jest tu przeciwstawienie między narodzeniem nadprzyrodzonym a naturalnym. Pierwsze reprezentuje Duch i woda, rozumiana jako materialny czynnik sakramentalny, drugie łono matki, a właściwie ciało. Formalne zestawienie ich obu podaje w. 6. „Narodzenie Ducha" opisane jest wieloznacznym wyrażeniem. Może ono oznaczać zarówno narodziny „z góry”, tj. przenoszące człowieka w sferę ży­cia zupełnie nowego, Bożego, płynące­go z łaski, podobnie jak powtórne narodzenie czyli odrodzenie, nie przekraczające jednak płaszczyzny życia naturalnego, należące do sfery ziemskiej.

Tak to zrozumiał Nikodem

Ponieważ chodzi o dwa zasadniczo różne sposoby istnienia, między któ­rymi nie ma żadnych punktów stycz­nych, nietrudno o błędne zrozumienie lub raczej brak zrozumienia. Sfera Ducha jest niedostępna dla ludzi ży­jących w sferze ciała i postępujących według niej. Jedyną drogą może tu być całkowite otwarcie się na działa­nie Ducha i poddanie się Jego kierow­nictwu. Może to być jednak tylko dziełem łaski, prowadzącej ku życiu wiecznemu. Nie wolno też zapominać, że cały proces odrodzenia lub „zrodze­nia z góry”, czyli z Ducha, związany jest ściśle z Wcieleniem, męką krzy­żową i uwielbieniem Syna Człowie­czego. To chrystologiczne odrodzenie wynika z łączności między Chrystu­sem a Duchem Świętym, darem Bo­żym w Chrystusie.

O chrzcie Duchem Świętym mówił już Jan Chrzciciel (por. 1, 33); przyta­czane często paralele qumrańskie (szczeg. 1QS 3, 7 i 4, 20-22) mają zu­pełnie różny charakter teologiczny. Inne znaczenie przysługuje tam obmy­ciom, inne określeniu „duch święty”, inne wreszcie „ciału”, które podlega oczyszczeniu. Nade wszystko brak qumrańskiemu „oczyszczeniu przez Ducha” (1QS 3. 7) perspektywy chry­stologicznej i oczywiście trynitarnej. Niemniej chodzi tu z pewnością o peł­ne i właściwe oczyszczenie i odnowie­nie, w którym zasadniczą role spełnia „duch” (ruah — por. 1QH 7. 6-7; 9, 32: 12, 12). Ta właśnie oczyszczająca funkcja ducha wykazuje pewne ana­logie do terminologii Janowej.

Je­dynym czynnikiem prowadzącym do królestwa Bożego jest Duch. Obok życiodajnej funkcji jest On niewąt­pliwie istotnym elementem we wzbu­dzaniu i pomnażaniu nadprzyrodzonej wiary w Chrystusa i Jego dzieło (de la Potterie). Wiara ta jest z kolei pod­stawą sakramentalnego udzielania la­ski i otrzymywania życia jako dal­szych etapów w procesie uświęcenia człowieka Chrystusowego.

Jan Ewangelista nie przeciw­stawia Ducha ciału jako dwóch antagonistycznych wielkości, lecz jako wykładniki dwóch całkowicie odmien­nych sposobów istnienia człowieka: nadprzyrodzonego i wiecznego oraz doczesnego i przemijalnego. Przejście z jednego do drugiego możliwe jest jedynie przy pomocy Boga, udzielają­cego daru łaski: równa się ono nowe­mu narodzeniu, otrzymanemu na dro­dze sakramentalnej.

 

7 Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. 8 Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha".(J 3, 7-8)

 

Nauka o odrodzeniu ducho­wym równoznacznym z nowym naro­dzeniem wywołuje zdziwienie uczone­go żydowskiego. Nie mógł on nie znać qumrańskiej koncepcji odnowienia eschatologicznego; to jednak opierało się na dawnym porządku Prawa. Je­zus zaś głosi absolutną niemożliwość osiągnięcia przez człowieka, żyjącego według ekonomii Starego Przymierza, życia wiecznego w eschatologicznym królestwie Bożym. By to zrozumieć, należy przyjąć zupełnie nowy sposób ujęcia i oceny spraw Bożych: ściśle nadprzyrodzony. Znają go dobrze czy­telnicy czwartej Ewangelii, ożywieni wiarą i sakramentalnymi darami łaski. Nie znał ich Nikodem, który znajduje się dopiero na drodze ku nim.

Działania Ducha, dawcy łaski, me można stwierdzić zmysłowo i określić w kategoriach ludzkich, doczesnych. Przytoczone porównanie do wiatru (w. 8) znane jest ze Starego Testamentu, jakkolwiek w innym znaczeniu. Koh 11. 5-8 używa go jako potwierdzenia swego sceptycyzmu co do możliwości zrozumienia działania Bożego; w ustach Chrystusa oznacza ono nieogra­niczoną, wprost niepojętą moc działa­nia Ducha. Siłę porównawczą pod­kreśla jeszcze gra słów, opierająca się na podwójnym znaczeniu słowa pneuma w języku grec., podobnie jak ruah w hebr. Można ją zestawić ze słowami Chrystusa o procesie kiełkowania oraz wzrostu nasienia w Mk 4, 27. Obu powiedzeniom wspólny jest podziw dla spontaniczności procesu natural­nego i niedostępności dla bezpośred­niego poznania ludzkiego.

Wśród świata żyją ludzie, których napełnia życie całkowicie wewnętrzne, duchowe, które się nie da ująć w kategorie naturalne. Nic wiedzą oni, skąd j jak przybyło, czym zasłużyli na jego otrzymanie, choć działanie tego życia czują na każdym kroku. Prowadzi ich ono ku wyższemu celowi, który w miarę działania Ducha Świętego staje się dla nich coraz jaśniejszy, oczy­wistszy. Aby stać się jednak dziec­kiem Bożym, nie wystarczy samo od­rodzenie z wody i Ducha. Poddając się działaniu Ducha, należy przyjąć duchową postawę dziecka, pełnego pokory i gotowości wiary oraz miłości (por Mk 10, 14-15; Rz 8, 14-10; 1 P 1, 3. 14; 2, 2).

 

9 W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: "Jakżeż to się może stać?" 10 Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: "Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? 11 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. 12 Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?(J 3, 9-12)

 

Takie usposobienie podatne na proces odrodzenia można wyczy­tać w drugim pytaniu Nikodema. Wy­znanie niewiedzy wolne jest od wąt­pliwości czy chęci kontrowersji, po­dobnie jak odpowiedź Chrystusa nie zawiera osobistej przygany pod adre­sem Nikodema ani też ironii. Raczej chodzi o kry­tykę starotestamentalnego urzędu na­uczycielskiego w ogólności (por. 1. mn. w w. 11), który znając dobrze świa­dectwa o eschatologicznym działaniu Ducha w Starym Testamencie (zob. zwłaszcza Ez 36, 25-27 i 11. 19. także Iz 44, 3), wzbrania się odnieść je do Chrystusa. Kluczem do zrozumienia treści w. 12 jest przeciwstawienie „tego co Ziemskie'’ (epigeia) sprawom niebieskim" (epurania). Wywo­dzi się ono ze Starego Testamentu (por. Koh 5, 1; Iz 55. 8-9; Mdr 9. 16) j rozwija się w judaizmie (Ezdr 4, 10-11. 21 — por. Str BilL II, 424—125) pod wpływem apokaliptyki. Św. Pa­weł uważa rzeczy ziemskie za równo­znaczne z przemijalnymi (por. 1 Kor 15. 40; 2 Kor 5. 1: Flp 3. 19). Jk 3. 15 nawet z przewrotnymi. Sprawy nie­bieskie przekraczają natomiast wszy­stko co ziemskie, ograniczone, widzial­ne — są transcendentne

Czwarta Ewangelia określa tymi terminami nie dwie wykluczające się wielkości, lecz dwa stopnie przekazy­wanego przez Jezusa objawienia. Pier­wszy posługuje się jeszcze obrazami zaczerpniętymi ze sfery ziemsko- widzialnej (narodzenie, powiew wiatru), drugi przechodzi do wywyższenia Sy­na. a więc do spraw „niebieskich”. Ani zestawienie obu wielkości, ani następujące po nim ww. 13 nn nie mieszczą się w znanym gnostyckim schemacie epigeios - epiuranios rozumianym jako absolutne przeci­wieństwo świata ziemskiego — oraz związanego z nim poczucia obcości człowieka na świecie — do świata nie­bieskiego, właściwej ojczyzny duszy.

 

13 I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego.
14 A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, 15 aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.
(J 3, 13-15)

 

Rozpoczęcie dowodzenia stwierdze­niem negatywnym. wykluczającym wstąpienie do nieba kogokolwiek po­za Synem Człowieczym, zasługuje z wielu względów na uwagę.

Bezpośred­nia aluzja do wniebowstąpienia Chry­stusa domagałaby się wyjaśnienia w wypowiedzi o zdarzeniu przeszłym o trwałym skutku), jeśli utrzymać rzeczywistą relację do monologu Chrystusa. Raczej chodzi o to, że nikt nie mógł wstąpić do nieba, nim wstąpił Syn Człowieczy (tak już Augustyn, Tomasz z Akwinu. Bultmann, Barrett, Blank. Schwank), lub tez o działającego na ziemi Chrystusa, pochodzącego ze świata niebiańskiego i zdążającego tam, by dopełnić swego zbawczego dzieła (Schnackenburg)

W każ­dym wypadku wypowiedź ma charak­ter polemiki z analogicznymi twierdzeniami późno żydowskiej apokaliptyki o tendencjach gnostyckich (zob. Bultman, 107, uw. 5). Chodzi o stwier­dzenie, iż żaden człowiek nie miał ni­gdy dostępu do sfery niebieskiej poza Chrystusem i bez Chrystusa. Do ta­kiego dostępu uzurpowali sobie prawo gnostycy. Rozumieli oni jednak pro­ces „zstąpienia" i „wstąpienia" ina­czej: pierwsze stanowi rodzaj odstęp­stwa i metamorfozy, a nie dobrowol­nej i z własnej inicjatywy podjętej decyzji zstąpienia Chrystusa na zie­mię (1, 14): drugie natomiast charakterystyczne, niemal ekstatyczne wznie­sienie się do nieba lub sfery światła, a nie powrót Syna do Ojca (por. 13, 1: 16, 28).

Dalsze światło na znaczenie tego chrystologicznego określenia rzuca przytoczony w w. 14 starotestamen­talny tekst przedstawiający wywyż­szenie Syna Człowieczego. Typologia Lb 21, 5-9, tekstu opowiadającego o sporządzeniu węża miedzianego i umieszczeniu go na wysokim palu, znana była już w judaizmie biblij­nym (por. Mdr 16, 6: „znak zbawie­nia” — symbolon soterias). Wcze­snochrześcijańska literatura rozumie ją (być może niezależnie od Jana jako zapowiedź krzyża Chrystusowego (Barn 12. 5-7; Justyn, Apol I, 60, 1-4; Dial. 94. 1-3).

Bezsprzecznie Ja­nową myślą jest natomiast wywyższe­nie Chrystusa w wyniku ukrzyżowa­nia, a więc największego poniżenia. Nie chodzi tu więc o wywyższenie do godności Syna Człowieczego ale o wywyższenie poni­żonego przez śmierć krzyżową Syna Człowieczego. Myśl tę przygotowuje zapewne Iz 52,13 — 53,12 — 52, 13 LXX) mówiąc o cierpiącym Słudze Bożym, podejmuje zaś pośred­nio chrystologia Dz 2, 33 i Flp 2, 9. Jeżeli krzyż Chrystusa stanowi początek wywyższenia, jest to konsekwencją zbawczej Jego misji. Dlatego też wszyscy wierzący mogą osiągnąć życie wieczne jedynie w Jezusie Chrystusie i przez Chrystusa wywyższonego, tj. ukrzyżowanego, zmartwychwstałego i zasiadającego po prawicy Ojca. Następuje to — zgod­nie z powtarzanym często przez Jana przeświadczeniem — w akcie wiary: ona to wytwarza żywą łączność z Chrystusem, Synem Człowieczym, i jako taka jest zalążkiem życia wiecz­nego.

 

16 Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. 17 Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18 Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. 19 A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. 20 Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. 21 Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu". (J 3, 16-21)

 

Ostatecznym źródłem zbaw­czej inicjatywy Bożej w Jezusie Chry­stusie jest Jego agape, wszechobejmująca miłość do ludzi i do świata. Miłość ta udziela się ludziom od Boga-Stwórcy i Ojca na miarę Jego majestatu i wielkości (por. Syr 2, 18) i przejawia się w podwójnej Bożej interwencji historycznej: we Wcieleniu i zbawczej śmierci Jezusa Chrystusa. 1 J 4, 9 przedstawia tę inicjatywę Bożą jako epifanię Jego miłości. Przedmiotem tej miłości jest świat (kosmos) bez jakichkolwiek ograniczeń, a więc także wszyscy lu­dzie (por. 1 Tm 2, 4). Specjalnie jed­nak chodzi Bogu o świat pogrążony w grzechu (Rz 5, 8), który przyszedł zgładzić Baranek Boży (J 1, 29, kom). Spójnik (sote wraz z odpowiadającym mu outos podkreśla nieskończoną miarę tej miłości, która wprowadza cały świat w zdumienie.

Określenie Jezusa jako „Jednorodzonego Syna” wyraża najpierw jedyność Synostwa Bożego, dalej iden­tyczność między istniejącym odwiecz­nie „na łonie Ojca” (I, 18) i historycz­nie działającym Jezusem, wreszcie za­kłada tożsamość między Synem Człowieczym a „Jednorodzonym Synem Boga". To Janowe określenie chrysto­logiczne należy zapewne do tradycji wczesnochrześcijańskiej, reprezento­wanej przez czwartą Ewangelię, i opiera się na słownictwie starotesta­mentalnym (por. Mdr 7, 22 — novo- ytivćę o duchu Mądrości).

Ostatecznym celem zbawczego dzia­łania Bożego Jest wyzwolenie od eschatologicznej zagłady i udzielenie życia wiecznego. Oba terminy są ściśle przeciwstawne. „Zagłada” nie oznacza przerwania lub skończenia fizycznego sposobu istnienia, lecz wieczny i nieodwracalny stan śmierci. Podobnie „życie wieczne” nie oznacza przedłużenia doczesnej egzystencji, lecz jej wieczną, Bożą pełnię, szczęśli­wą i błogosławioną.

J 3, 17 nie przekreśla myśli o są­dzie. nadaje jej jedynie inną propor­cję: posłannictwo Syna nie polega najpierw i przede wszystkim na są­dzie, lecz dąży do zbawienia świata. Decydujący moment w życiu czło­wieka to przede wszystkim akt wiary, polegający na przyjęciu Chrystusa. Wobec objawiającego się światła Bo­żego i Jego nieskończonej miłości w Jezusie Chrystusie musi zająć czło­wiek niedwuznaczne stanowisko: afirmacji wołającego ku sobie Zbawiciela lub odrzucenia Jego łaski. Negatywna postawa stanowi właśnie Krisis Ja­nowe, czyli sąd nad człowiekiem gar­dzącym bogactwem ofiarowanego mu zbawienia. Następuje on automatycznie wśród biegu historii zbawienia, nie zaś dopiero w chwili jej zakończe­nia; nie dotyczy chrześcijanina otwar­tego na zbawczą inicjatywę i działanie Boże w historycznym objawieniu się Chrystusa na święcie. Poza Chrystu­sem i bez Niego nie ma zbawienia, lecz jedynie ciemności i nieubłagany sąd. Krisis zakłada oddzielenie, po­dział ludzkości na dwie wielkie gru­py: wierzących i czyniących swą wiarę programem życiowym oraz odrzucają­cych zdecydowanie tę wiarę. Rozdział ten nie jest owocem apokaliptycznego „nawiedzenia" (w Qumran) czy też formalnego obrachunku sądo­wego, ale dokonuje się samorzutnie (Wikenhauser, 74). Podobnie jak w zaraniu dziejów Bóg oddzielił światło ad ciemności, tak Chrystus — prawdziwe światło świata (1, 4. 5. 7-9; 8, 12; 9, 5) — przybył na ziemię w określo­nym historycznie czasie i miejscu, by przynieść ludziom zbawienie. Duali­styczna terminologia qumrañska (por. kom. do 1, 5), którą posłużył się tutaj Ewangelista, wykazuje swoiste pro­porcje i znaczenie: jeżeli Zrzeszenie przygotowuje się do eschatologicznej walki między światłem a ciemnościa­mi, stara się odtworzyć w barwach apokaliptycznych jej przebieg, przewi­duje triumf światła w wyniku ciężkiej walki, to w czwartej Ewangelii jest ona raz na zawsze rozstrzygnięta. Uczynił to Chrystus inaugurując kró­lestwo światła, zwyciężając ciemność i udzielając dzieciom światłości — swoim uczniom — moc triumfu nad nią.

Niezaprzeczalnym sprawdzianem przynależności do sfery światła lub ciemności jest postępowanie, a raczej postawa etyczna i religijna.

Świadome odrzucenie wiary w zbawcze dzieło Chrystusa nie tylko pociąga za sobą złe uczynki, czerpiące ustawiczną za­chętę z nieprawości, dyktującej taką postawę. Do Chrystusa, światła świa­ta. zdąża ten, który odpowiada pozy­tywnie na Jego zbawcze wołanie, bo Jego światło ma moc wykazania prawdziwego oblicza człowieka. Świa­tło zbawcze zatem spełnia rolę dowo­dzącą, oceniającą, a wobec złego po­stępowania piętnującą.

Człowiek przewrotny unika Światła płynącegoz wiary w Chrystusa w obawie i płonnej nadziei, że uczynki jego pozostaną nieujawnione, a na­wet dany to Światłu nienawiścią. Ale właśnie nienawiść światła uwydatnia je w pełni i oskarża, podobniejak zdążanie ku niemu ukazuje w pełni dążenie i postępowanie w duchu prawdy.

lit.: Dąbrowski, Gryglewicz, Pismo Święte Nowego Testamentu - wstęp, przekład z oryginału, komentarz, Pallotinum, Poznań-Warszawa 1975

 

 

 

 

wqbit
O mnie wqbit

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka