Hassan Rouhani 14 czerwca został wybrany na nowego prezydenta Iranu. W latach 1989-1997 oraz 2000-2005 był doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadineżada. W czasie protestów w Iranie po wyborach prezydenckich w 2009r. skrytykował władze za odmawianie społeczeństwu prawa do pokojowych demonstracji. W 2013 był jednym z sześciu kandydatów na stanowisko irańskiego premiera - postrzegano go jako polityka o umiarkowanych poglądach i zwolennika reform. Obiecywał uwolnienie więźniów politycznych i poszanowanie swobód obywatelskich. Czy rzeczywiście pójdzie w obiecanym kierunku? Co oznacza odejście od władzy Mahmuda Ahmadineżada? Czy wraz ze zmianą prezydenta, osłabło zagrożenie wybuchem wojny z Iranem?
***
Wynik irańskich wyborów był zaskoczeniem nie tylko dla społeczności międzynarodowej i polityków z całego świata, ale i dla samych Irańczyków, którzy z radości od razu wyszli na ulice. Zdaniem Suzanne Maloney z Brookings Institution, zwycięstwo Rouhaniego to punkt zwrotny w historii kraju, choć kierunek i zasięg tego zwrotu nie jest jeszcze możliwy do określenia. Wydaje się jednak, że póki co nie mają one większego znaczenia dla Irańczyków. "Musimy się jednak zastanowić, jak to się stało, że Iran nas znowu zaskoczył" - pisze Maloney. Początkowo kandydatura Rouhaniego budziła sceptycyzm wśród Irańczyków - utożsamiano go z tamtejszymi tradycyjnymi konserwatystami. Jednak jego zwycięstwo, zdaniem Maloney, jest sygnałem że kraj potrzebuje zmian, że ma już dość ciśnienia z zewnątrz i wewnętrznych waśni. Kandydatura Rouhaniego stała się dla nich nadzieją na wyjście z kłopotów i izolacji.
***
Alireza Nader z Rand Corporation uważa, że wybór Rouhaniego na nowego prezydenta Iranu jest powodem do optymizmu. "Jest spokojny, pragmatyczny, rozsądniejszy niż większość irańskich polityków. Jego prezydentura może przynieść nowe otwarcie w poważnych negocjacjach między Iranem a P5+1" (tj. USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja i Niemcy). Nader zwraca jednak uwagę, że jest też wiele powodów, które każą być ostrożnym w określaniu perspektyw dla Irau. "Rouhani jest częścią systemu. Sprawował najwyższe stanowiska w Iranie, także w armii i jednostkach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo narodowe. Nie jest reformatorem." Nader przypomina także, że wybory w Iranie stanowczo nie były wyborami demokratycznymi: "Kandydować mogli tylko odgórnie zaakceptowani kandydaci. Rouhani był jednym z nich. Wygląda na to, że irański reżim był gotowy zaakceptować jego zwycięstwo."
Zdaniem analityka, kluczowym teraz będzie to jak duże pole manewru dla Rouhaniemu ajatollah Ali Chameini i Strażnicy Rewolucji, którzy mają więcej władzy niż ktokolwiek inny. "Ale może zwycięstwo Rouhaniego spowoduje, że Chameini zda sobie sprawę z rozmiaru irańskiego kryzysu i zgodzi się na to, by Rouhani torował sobie drogę do przodu. (...) Nie powinniśmy jednak pozwolić na to by promyk optymizmu zamienił się w przytłaczającą nadzieję. Iran nadal jest rządzony przez ajatollaha Chameiniego."
***
Chameini pogratulował Rohaniemu zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów i nazwał go "wyborem ludzi". Zdaniem Farnaz Fassihiego, autorki artykułu "New Iran Leader Seen As Moderating Force"w "Wall Street Journal", te słowa Chameiniego są sygnałem, że irańscy liderzy chcą zmierzyć się z kłopotami ekonomicznymi i podziałami politycznymi, które nękają ten kraj w związku z kłopotami na linii Iran-Zachód, będącymi skutkiem programu nuklearnego Iranu i antyrządowego powstania w 2009r. "Wybór Rouhaniego to dwa uczynki dl irańskiego reżimu: jedność we władzy i narodowe pojednanie" - powiedział Wall Street Journal członek think tanku działającego na terenie Iranu. "Chameini desperacko potrzebował tych dwóch kwestii, by poradzić sobie z naciskami ze strony społeczności międzynarodowej."
Autorka tekstu przypomina, że Rohani pod żadnym względem nie jest radykalnym reformatorem. "Jako członek Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nie przemówił w kwestii brutalnych działań w 2009r., czy w temacie aresztu domowego dla przywódców opozycji." Irańczycy twierdzą jednak, że przypilnują, by spełnił obietnice wyborcze, w tym m.in. uwolnienie więźniów politycznych. Będą też kontrolować czy na stanowiska najważniejszych ministrów powoła reformatorów-technokratów (zwłaszcza w ministerstwie spraw zagranicznych, obrony i wywiadu).
***
Martin Indyk z Brookings Institution w tekście dla Foreign Policy pisze, że zbyt ciepłe podchodzenie do wyników wyborów w Iranie może się skończyć utrudnieniem negocjacji nuklearnych. Jego zdaniem wynik wyborów wysyła jasny sygnał do rządzących kleryków, że większość Irańczyków ma już dość sankcji i izolacji. Autor przypomina, że Rouhani stał na czele delegacji negocjującej kwestie polityki nuklearnej Iranu z Wielką Brytanią, Francją i Niemcami dekadę temu i w tamtym czasie zgodził się na zawieszenie rozwoju programu, co nie spotkało się z przychylnością prezydenta Ahmadineżada. "Nie powinniśmy jednak pozwolić sobie na to, by nasze nadzieje przysłoniły nam rzeczywistość", pisze Indyk - "Sankcje z pewnością są bolesne; Irańczycy chcą by skończyła się ich izolacja; wygrana większością głosów w pierwszej turze daje Rouhaniemu mandat do przeprowadzania zmian. Ale to ajatollah Chameini pozostaje przy władzy, choć (...) jego radykalny reżim ma teraz umiarkowanego, demokratycznie wybranego prezydenta, który będzie maskował jego ekstremizm i paranoje."
Zdaniem Indyka pierwszym testem dla "nowego" Iranu będzie kwestia Syrii, gdzie Iran i związane z nim bojówki Hezbollahu są mocno zaangażowane w brutalną walkę z opozycją. Ekspert Brookings Institution nie widzi perspektyw na zmianę działania Iranu w tej sferze. Kluczowym jednak w relacjach z Iranem jest pilnowanie tykającego zegara, który coraz bardziej pokazuje zbliżanie się kraju do osiągnięcia pełnej zdolności nuklearnej.
***
W opracowaniu na temat Rouhaniego, przygotowanym przez Bloomberg, Suzanne Maloney komentuje, że "szanse ataku na Iran od lat nie były tak odległe".
Po ogłoszeniu wyników wyborów, administracja Baracka Obamy skomentowała, że "pozostaje gotowa do podjęcia kontaktów bezpośrednich z rządem Iranu, by osiągnąć dyplomatyczne rozwiązanie, które w pełni odniesie się do obaw społeczności międzynarodowej, związanych z programem nuklearnym Iranu." Izraelski prezydent Beniamin Netanjahu podkreślił natomiast, że świat musi utrzymywać presję na Iran, bo to Chameini, a nie Rouhani "pociąga za nuklearne sznurki". W przygotowanym przez Bloomberg tekście można znaleźć pogłębioną sylwetkę Rouhaniego.
****
Zdaniem Vali Nasr ("Regime Change Obama Can Believe In"w "Foreign Policy"), wynik wyborów w Iranie świadczy o tym, że Iran otworzył się na możliwość zawarcia umowy w sprawie swojego programu nuklearnego, ale pierwszy krok w tym kierunku musi uczynić USA. Nie będzie to z pewnością łatwe - mimo że Rouhani w trakcie kampanii wyborczej wysyłał sygnały sugerujące, że jest gotowy na taką dyskusję, by doprowadzić do zniesienia sankcji nałożonych na Iran, jednak decyzję w tej kwestii będzie podejmował Chameini, przy którym ciągle są niezmienni w swoich poglądach doradcy, tacy np. jak Saeed Jalili. Ponadto, Rouhani pójdzie na ustępstwa wyłącznie jeśli będzie miał pewność namacalnych korzyści. Rouhani musi otrzymać od USA więcej niż oferowano Ahmadineżadowi czy Jalili - a oferowano im części samolotów, zniesienie międzynarodowych sankcji na handel złotem i metalami szlachetnymi. Rouhani będzie oczekiwał prawdziwego odciążenia sankcji i obietnicy pozwolenia Iranowi na wzbogacanie uranu.
Zdaniem Nasr, kluczowe w tej sytuacji będzie stanowisko USA. "Przez ostatnie osiem lat, amerykańska polityka opierała się na wywieraniu nacisku - grożono wojną i międzynarodowymi sankcjami ekonomicznymi, a nie wykorzystywano bodźców, które zmieniłyby plany Iranu. Kontynuowanie takiego podejścia przyniesie rezultaty odwrotne od zamierzonych. Nie Rouhaniemu ochrony w podczas nowego otwarcia w rozmowach na temat polityki nuklearnej, może też podważyć pozycję reformistów, pokazując że nie są w stanie poradzić sobie w tym temacie lepiej niż robili to konserwatyści."
***
Warto również przeczytać:
- Reza Aslan "Missing Mahmoud"w "Foreign Policy"
- Ray Takeyh z Council on Foreign Relations "A Man of the System Could Affect It" dla "New York Times"
- redakcja "The Washington Post" - "Iran's election hints anew at the desire for change"
- Mehdi Khalaji z The Washington Institute on Near East Policy "Did sanctions sh
Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego.
Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka