D. Tusk został okrzyknięty przez ministra Nowaka i podobnych mu propagandzistów za geniusza trzeciego tysiąclecia, dotkniętego „Palcem Bożym”. Na naszych oczach został wykreowany „pomazaniec”, który jako jedyny ma prawo do „nieomylności” oraz nieograniczonego rządzenia Polską i Polakami. A ponieważ szanse B. Komorowskiego – osoby wystawionej przez boskiego premiera na kandydata na prezydenta RP, są znikome, to do zwycięstwa został użyty boski autorytet. I nie tylko boski, ale i ludzki. Czyżby autorytet D. Tuska był niewystarczający?
Ale kogo okrzyknąć Diabłem? Przecież każdy Bóg musi mieć swoje wizerunkowe przeciwieństwo. Kogoś, kto mu przeszkadza i uniemożliwia doprowadzenie wolnego kraju na rajskie wyżyny, w których będzie żyło się lepiej. Odwieczna walka dobra ze złem trwa. To „Zły” jest winien wszystkim niepowodzeniom. To „Zły” szkaluje Boga, obnażając jego postępowanie z wiernymi, których dobry Bóg podzielił na aniołów, ludzi i „Łazarzy”. Tym ostatnim będzie się żyło lepiej dopiero po śmierci. Oni mają gromadzić swe skarby w niebie, by nie stwarzać tu na ziemi konkurencji tym Bogu najbliższym. Ci pierwsi będą zażywać wiecznej szczęśliwości przy tronie Boga, na niedostępnych dla reszty wyżynach. Pozostali – to słudzy uniżeni pracujący na pomyślność władcy i dworu.
Starożytne motywy odżyły w trzecim tysiącleciu. Spindoktorzy PO posiali już „wyborne” ziarno. D. Tusk został „namaszczony” oddolnie.
A jakie miejsce w Bożym planie zajmuje „Zły”? Dobrze byłoby odwołać się do źródła. Zachęcam Czytelników do przypomnienia sobie „Przypowieści o siewcy”(Ewangelia Mateusza 13, 24-30). Tam właśnie „Zły”, skrycie, nocą dokonał sabotażu i zasiał pomiędzy wybornym nasieniem kupę chwastów. Pan, w swej mądrości, nie zgodził się na wypielenie chwastów natychmiast. Pozwolił im rosnąć razem…
Dlaczego Wszechwiedzący pozwolił pomieszać własne szyki największemu swojemu wrogowi? Dlaczego największą ofiarę w tym Bożym wyroku poniosły delikatne, szlachetne roślinki? Dlaczego Boska decyzja spowodowała pogorszenie warunków? Przecież prawdziwa mądrość nigdy nie dąży do pogorszenia sytuacji.
Zachwaszczone pole źle świadczy o gospodarzu. Przecież każdy dobrze wie o tym, że chwasty zmniejszają plony nawet o ¾. Oprócz tego utrudniają one życie pożytecznym roślinom, które przecież nie mogą nawet prosić o litość. Nowocześni obszarnicy stosują ekologiczne opryski, lub inne sposoby uprawy, które nie szkodzą środowisku, lecz skutecznie eliminują panoszące się chwasty. Jednak Bóg postąpił inaczej. Dlaczego? Może uzmysłowić to ostatnie zdanie tej przypowieści: „Pozwólcie obydwom róść razem aż do żniwa. A w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw kąkol i powiążcie go w snopki na spalenie, a pszenicę zwieźcie do mojej stodoły”.(Mat. 13, 30).
Czyżby ten Pan miał przyjemność w traktowaniu dorosłych chwastów ogniem?
A co ze „Złym”? Pan dobrze wie, że należy go zachować, tak na wszelki wypadek, by móc na niego dalej zwalać odpowiedzialność za marne polny. Ale, czy te ubogie zbiory nie wynikły z nieróbstwa i złych decyzji suwerena pola? A co z poddanymi? Wiadomo tylko tyle, że te plony mają zasilić spichlerz pański.
A poddani? Jest i zawsze będzie ich pod dostatkiem. Ale prześledźmy dalsze poczynania tego „suwerena”, mianowanego oddolnie przez przerost ambicji i propagandy najbliższych doradców.
Jest niezgodność pomiędzy dwiema Spółkami Skarbu Państwa na kolei. Ale rząd mówi, że to nie jego rzecz. Niech spór trwa dotąd, aż go rozwiążą samorządy, albo dogadają się sami zainteresowani. Nie ulega wątpliwości, że nawet, jeśli dojdzie do likwidacji PKP, to i tak jakaś część zasili „spichlerz Pański”.
Nastąpiła likwidacja stoczni polskich. Czy i w tej sytuacji jakaś część zasiliła „spichlerz Pański”?
Budują „Rurociąg północny”. A co na to pan i jego rząd? Niech budują. My sobie poradzimy. Jak? W prosty sposób. Wicepremier podpisze długoletnią, drogą i wręcz szkodliwą dla gospodarki Polski umowę z Gazpromem. I na pewno coś jeszcze zwiezie się do pańskiego spichlerza.
Pan jest doceniany od wschodu do zachodu. Jedni go klepią, inni ściskają, a są i tacy, którzy go dekorują. Dla nich jest dobry i miłosierny. Mają za co go doceniać. Przykładów takich można mnożyć.
Ale, czy ten oddolnie mianowany „bóg” na pewno działa na korzyść Polski i Polaków?
Jego moc ocenimy po skuteczności wsparcia udzielonej B. Komorowskiemu. Jeżeli ingerencja będzie niewystarczająca, to przy najbliższych wyborach parlamentarnych zrezygnujmy i z niego, i z jego „dworu” oraz ze stronniczych, nieudolnych rządów. A wtedy D. Tusk zostanie obdarty i z boskości i z majestatu. I w ten sposób „Pan” okaże się nagi.
Inne tematy w dziale Polityka