A. Wajda, będący członkiem honorowego komitetu poparcia B. Komorowskiego powiedział, że teraz zaczęła się wojna polsko-polska. Nieprawda, jej początkiem był okrągły stół i nocna zmiana.
Pod koniec istnienia komuny, PZPR dostało nieoczekiwaną bardzo dużą pożyczkę od swojego przyjaciela i pryncypała z Moskwy. Na co poszły te pieniądze? Na wykup majątku krajowego. W ten oto sposób dawni funkcjonariusze SB stali się biznesmenami. Tak powstała tak zwana „nomenklatura”. Dzięki temu pierwszego miliona nie trzeba było ukraść, jak to się często mówi, aby dojść do majątku. Ci, którzy nie weszli w skład nomenklatury, dostali „ciepłe posadki” np. w PZPN. Oczywiście pierwszy prezydent III RP W. Jaruzelski, patriota inaczej, nie oponował. Cóż, były to czasy „umowy okrągłego stołu”, a więc popierała ich większość, która również chciała coś dla siebie uszczknąć. Trzeba było z tym się zgadzać, gdyż było to „poprawne patriotycznie”.
T. Mazowiecki, pierwszy premier III RP (w tym czasie prezydentem był W. Jaruzelski) nie mógł dokonać wielu reform, bo w skład jego rządu, zgodnie z porozumieniami Okrągłego Stołu, wszedł Kiszczak i inni funkcjonariusze PZPR. Tylko jakimś dziwnym trafem T. Mazowiecki nie chciał za czasów rządu J. Kaczyńskiego złożyć oświadczenia lustracyjnego. Obawiał się czegoś na swój temat, czy chciał chronić innych współpracowników SB? Chyba, dlatego uczestniczył w tzn. „nocnej zmianie”.
Nareszcie odbyły się nowe wybory, które wygrała strona „solidarnościowa”, a drugim prezydentem III RP został wspaniały wódz Solidarności, laureat pokojowej Nagrody Nobla LECH WAŁĘSA. Gdy nastał rząd Jana Olszewskiego, otrzymał on od sejmu zgodę na sprawdzanie, kto z ważnych przedstawicieli władzy był współpracownikiem SB. Wtedy to, wg mnie, zaczęła się „pierwsza wojna polsko-polska”. W „nocnej zmianie”uczestniczyli Polacy, których wyniki tej lustracji mogły niepokoić: L. Wałęsa, T. Mazowiecki, S. Niesiołowski, M. Wachowski,L. Moczulski, W. Pawlak, B. Geremek, R. Bugaj, G. Janowski. A. Łuczak, P. Łączkowski, no i oczywiście D. Tusk. Postanowili oni pozbyć się rządu Jana Olszewskiego. Czy dlatego, że stał się dociekliwy i niebezpieczny? Chciał tylko zlustrować władzę. Ale było to dla wielu niewygodne by społeczeństwo dowiedziało się, kto z nich współpracował z SB. Właśnie wtedy, przeciwnikami tych zalęknionych mężów stanu, stali się prof. Lech Kaczyński i jego brat Jarosław.
Wtedy to do gabinetu prezydenta L. Wałęsy przyniesiono dokumenty tworzone przez SB na jego temat. Z czyjego polecenia? Z teczek tych ubyło kilka stron, a przecież nie zjadł ich kot, ani nie wyrwały jego dzieci. Nikt przecież w to nie uwierzy, że L. Wałęsa pochwalił się przed własnymi dziećmi swoją udokumentowaną przeszłością. Prócz tego były to dzieci wyjątkowo zaradne. Jedno z nich, by uniknąć odpowiedzialności karnej po spowodowaniu wypadku, nabawiło się niebywałej choroby, którą lekarze określili jako „zaćmienie pomroczne”, czy coś równie niedorzecznego.
L. Wałęsa dalej mógł sycić się sławą i chwałą. Aż tu nagle zjawił się na wykładzie w partii Libertas, czynnie ją w ten sposób popierając. Występowała ona przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu. (W tym samym czasie prezydent L. Kaczyński był zajadle atakowany i wyśmiewany, że jeszcze tego traktatu nie podpisał). L. Wałęsa zrobił to oczywiście za duże pieniądze. Czyli, z chęci zysku, znalazł się w miejscu, w którym były prezydent RP i przywódca Solidarności, nigdy nie powinien się znaleźć. Pomyślmy. Skoro, jako człowiek majętny, połaszczył się na duże pieniądze, to za jakie sumki latał gdzie indziej, gdy był zwykłym elektrykiem?. Nic dziwnego, że nie lubi IPN, Cenckiewicza, Gontarczyka i Zyzaka.
Mieczysław Wachowski we wrześniu 1980 został osobistym kierowcą i asystentem Wałęsy. Już wtedy były podejrzenia o jego współpracę z SB. Po stanie wojennym nie utrzymywał kontaktów z Wałęsą i "Solidarnością". W 1989 został osobistym sekretarzem Wałęsy. Zatrudniony w Kancelarii Prezydenta jako podsekretarz stanu i szef gabinetu cieszył się zbyt dużym zaufaniem prezydenta jak na osobę podejrzewaną o współpracę z SB. Jego nieformalne wpływy w Kancelarii Prezydenta były jedną z przyczyn konfliktu, który doprowadził do zerwania współpracy z L. Wałęsą braci Kaczyńskich i innych Polaków. Od 2005 zaczęły się problemy M. Wachowskiego z prawem: zarzuty płatnej protekcji i pomocnictwa przy płatnej protekcji oraz zarzut ukrywania dokumentów, składanie fałszywych zeznań, zarzut obietnicy płatnej protekcji w wysokości 2 mln zł, za wypuszczenie z aresztu śledczego jednego z podejrzanych. Za czyn ten grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Ale M. Wachowski został zwolniony za kaucją w wysokości 200 tysięcy złotych, którą wpłacił L. Wałęsa. Nic dziwnego, że niektórzy bali się lustracji i J. Olszewskiego.
Na temat S. Niesiołowskiego i jego chorobowej nienawiści do braci Kaczyńskich nie ma co wspominać, bo jest to chyba osobista wendetta, za nie przyjęcie go do partii PiS.
L. Moczulski,działacz opozycji w okresie PRL, wielokrotnie aresztowany, łącznie przez około sześć lat więziony w tym okresie z przyczyn politycznych. Współzałożyciel Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, założyciel i wieloletni przywódca Konfederacji Polski Niepodległej. W 1992 został umieszczony na liście A. Macierewicza jako współpracownik SB. W 2005 sąd lustracyjny stwierdził, że Leszek Moczulski w latach 1969–1977 był tajnym współpracownikiem SB i otrzymywał za to wynagrodzenie. On też nie chciał lustracji.
W. Pawlak,który na skutek rozwiązania rządu J. Olszewskiego został premierem, kilka razy, jako działacz PSL, był koalicjantem różnych rządów. Obecnie, przy rządzie D. Tuska podpisał bardzo niekorzystną dla Polski umowę o dostawie gazu ziemnego z Rosji na następne 35 lat. Nastąpiło to w czasie, gdy okazało się, że na terenie naszego kraju są ogromne złoża gazu „łupkowego”. Czy nie należałoby zainwestować w tę dziedzinę gospodarki i stać się dostawcą gazu do Europy?
D. Tusk,obecny premier RP, w 2005 roku zrobił wszystko, aby nie powstała koalicja POPiS. Koalicja ta byłaby dla Polski najlepszym fundamentem do przeprowadzenia ważnych, gruntownych reform dla naszego kraju. Ale zaciekły atak partii D. Tuska na PiS, zmusiło J. Kaczyńskiego do zawarcia bardzo niekorzystnej koalicji z Lepperem i Giertychem. Przez ten cały czas D. Tusk, jego partia oraz media i elity mu sprzyjające, ośmieszały PiS, braci Kaczyńskich i wszystkie dobre decyzje ówczesnego rządu. Dobrze pamiętamy darcie projektów ustaw przedstawianych przez rząd. J. Kaczyńskiego. D. Tusk czynił to z nieukrywana satysfakcją. Jednocześnie zapowiadał, że PO ma szuflady pełne dobrze opracowanych, korzystnych ustaw dla Polski. Dziś już wiemy, że jest to wierutne kłamstwo.
Po dojściu do władzy szuflady okazały się puste. Jak już coś opracowano, to niedbale i z błędami. Nowo mianowani ministrowie zaczęli „szukać haków” udawadniających złe działanie poprzedniego rządu. Ale przez trzy lata nic nie znaleziono. Wszelkie działania, D. Tusk prowadził w oparciu o sondaże, a propaganda stała się jego orężem.
Ministrowie, zamiast przebadać celowość opracowanych przez poprzedników projektów ustaw, wyrzucili je do kosza. Jak należy ocenić nowego dyrektora firmy, który zamiast kontynuować korzystną pracę swojego poprzednika, rozpoczął by wszystko od nowa. Co gorsza wiele bardzo ważnych projektów ustaw, które dla dobra Polaków powinny być niezwłocznie uchwalone, wyrzucono. Pani prof. G. Gęsicka pozyskała środki z Unii Europejskiej i przygotowała projekty na budowę całej infrastruktury przeciwpowodziowej. Miało to zapobiec skutkom katastrof w pięciu województwach leżących wzdłuż Wisły. Kontynuowanie jej dzieła zapobiegłoby olbrzymim stratom. Ale rząd D. Tuska bezmyślnie, a może z zawiści, skreślił te, warte ok. 400 milionów euro projekty i przy okazji pozbawił Polaków ochrony p. powodziowej i nowych miejsc pracy. Poza tym w okresie kryzysu od 2009 roku inwestycje te mogłyby przyczynić się do przyspieszenia gospodarki. Należy nadmienić, że rząd D. Tuska wykorzystał na budowę infrastruktury p. powodziowej jedynie ½% funduszy unijnych przeznaczonych dla Polski na ten cel. A 1% - to 1/ 100 część liczby. Należy się za to kryminał, szczególnie w obliczu tegorocznej klęski powodziowej.
D. Tusk okazał się premierem elit popierających PO, a nie Polaków. Kosztem bezpieczeństwa najbardziej zagrożonych powodzią regionów kraju realizował własną politykę, szkodzącą Polsce. Decyzje podpisywała minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska. Jej resort wykreślił z planu dofinansowania około 420 kluczowych inwestycji zgłoszonych z całego kraju. Ich wartość to ponad 44 mld zł. Cięcia uzasadniono przede wszystkim niskim poziomem merytorycznym wniosków. Dla samorządów taka polityka to dramat. Straciły możliwość uzyskania dużych pieniędzy na różne projekty, które miały poprawić poziom życia i bezpieczeństwo ich mieszkańców.
W 2008 roku polityczną decyzją i głosami PO odrzucono również w pierwszym czytaniu projekt ustawy o utworzeniuFunduszu Pomocy Ofiarom Klęsk Żywiołowych. Projekt był inicjatywą ustawodawczą śp. Lecha Kaczyńskiego, a za jego odrzuceniem głosował m.in. B. Komorowski.
Oceńmy sami, czy taki rząd ma moralne prawo do dalszego funkcjonowania.
Inne tematy w dziale Polityka