Instytut Obywatelski Instytut Obywatelski
136
BLOG

Kurtuazja nie wystarczy

Instytut Obywatelski Instytut Obywatelski Polityka Obserwuj notkę 1

Tomasz Mincer*

Nie pierwszy raz słychać opinię, że przeszkodą dla polsko-litewskiego dialogu jest osoba Waldemara Tomaszewskiego

Aleksandra Kaniewska słusznie daje do zrozumienia, jaka jest najlepsza strategia na ksenofobiczne zachowania rodzimych pseudokibiców. Mowa oczywiście o incydencie na stadionie poznańskiego Lecha w meczu z Žalgiris Vilnius FC. Na skandaliczny w swej treści (i formie, bo znieważający również barwy narodowe naszego sąsiada) transparent odpowiedziano szeroko zakrojoną akcją społeczną po obu stronach polsko-litewskiej granicy.

To właśnie kampania promująca przyjaźń polsko-litewską, jednoznaczne gesty potępienia pseudokibiców przez MSZ, jak i reakcja prokuratury zostały ciepło, a wręcz z najwyższym uznaniem odebrane w litewskich mediach. Co z tego, gdy – jak zauważył litewski analityk polityczny, Kęstutis Girnius, niektórzy stracili okazję, by siedzieć cicho. I choć Girnius słowa swej krytyki skierował pod adresem polityków różnej narodowości, podsycających animozje litewsko-polskie, uwagę skupił na jednym z nich. A mianowicie, na liderze polskiej mniejszości. Dlaczego?

Waldemar Tomaszewski, bo o nim mowa, lider Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, obwieścił, że za transparent taki, jak ten z Poznania odpowiadają służby specjalne. Sprecyzował następnie, że chodzi o służby „nasze”, czyli w tym kontekście: litewskie. Komentarz Tomaszewskiego od razu sprowokował pytania w mediach o lojalność litewskich Polaków wobec zamieszkiwanego przez nich państwa i jego władz, których służby są przecież emanacją.

Na nazwisko Tomaševskis wielu na Litwie reaguje alergicznie. Wystarczy prześledzić wypowiedzi na temat ostatniego wystąpienia europosła, by dostrzec, jak negatywną opinią cieszy się ów ultrakonserwatywny polityk o polskich korzeniach. W czerwcu tego roku w zestawieniu popularności i nieufności do litewskich polityków blisko 70 procent badanych wyraziło o Tomaszewskim swoją negatywną opinię (za: delfi.lt).

Czym zasłużył sobie na tę ocenę członek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim? Tomaszewski zgłosił m.in. propozycję obligatoryjnej nauki religii w szkołach. A gdy rozpętała się burza doprecyzował, że chodzi o coś na kształt religioznawstwa. Najciekawsze jest jednak to, że pomysł lidera AWPL skrytykował nie kto inny, ale… litewski hierarcha rzymskokatolicki, arcybiskup kowieński Sigitas Tamkevičius.

Na domiar złego Tomaszewski próbował zaostrzyć tamtejszy „kompromis” aborcyjny. Jak na koalicjanta w dość lewicowym rządzie postulaty Tomaszewskiego są co najmniej kontrowersyjne.

Dlatego nie można mieć złudzeń: dopóki obecny szef AWPL pozostaje twarzą polskiej mniejszości, dopóty sama mniejszość nie zawsze będzie pozytywnie odbierana przez innych Litwinów.

Oczywiście, negatywne reakcje na słowa Tomaszewskiego należy również odczytywać przez pryzmat lokalnej, „wileńskiej” polityki. Tomaszewski z całą pewnością okazał się na tyle skutecznym przywódcą, że wprowadził polskie ugrupowanie do litewskiego parlamentu oraz przyczynił się do zbudowania sejmowej większości. I to wbrew silnemu sojuszowi Grybauskaitė-Kubilius. Stąd część opozycyjnych środowisk bijąc w lidera AWPL, uderza też w lewicowego premiera Butkevičiusa.

Na co jednak zwracają uwagę sami litewscy publicyści, Tomaszewski to problem Polaków mieszkających na Litwie i, szerzej, elektoratu AWPL. Nikt tego problemu za polską mniejszość nie rozwiąże. A już na pewno nie polski MSZ.

Warto przy tym mieć świadomość, że – jak twierdzi w wywiadzie dla „Warsaw Business Journal” ambasador Republiki Litewskiej w Polsce, Loreta Zakarevičienė – relacje Warszawa-Wilno, jeśli nawet są złe, to na niewielkim ich wycinku. Wystarczy tylko wspomnieć, że nasz eksport na Litwę wzrósł w ostatnich trzech latach aż o 60 procent.

Jednak i strona symboliczna, a więc kulturalna polsko-litewskiej współpracy, też jest ważna. Owszem, polskie media, co zauważa pani ambasador, nie wykazują zbytniego zainteresowania przedsięwzięciami kulturalnymi. I to zarówno tymi czysto litewskimi, jak i litewsko-polskimi. Pani ambasador zwraca też uwagę na nieodnotowanie przez nadwiślańskie media wyników badań, które przeczą dyskryminacji litewskich Polaków. Loreta Zakarevičienė przypomniała ich wyniki, według których 75 procent polskich Litwinów nigdy nie odczuło dyskryminacji.

Sęk w tym, że badania Instytutu Spraw Publicznych – a zapewne o nie chodzi pani ambasador, bowiem z nich wynika, że dokładnie 73 procent badanych nie zetknęło się z dyskryminacją – były szeroko komentowane w wielu polskich mediach. Wystarczy wymienić jedną z największych polskich gazet i jeden z największych polskich tygodników, które zrecenzowały pracę ISP.

Najważniejsze, że tematyka litewska coraz częściej jest obecna na łamach polskich mediów. Miejmy nadzieję, że nie jest to tylko chwilowa moda. Im więcej wiemy o naszych północno-wschodnich partnerach, ale i polskiej mniejszości na Litwie, tym lepiej dla obopólnego zrozumienia i ułożenia wzajemnych stosunków.

*Tomasz Mincer – publicysta, redaktor naczelny kwartalnika „Pismo er”

Tekst opublikowany na: instytutobywatelski.pl

Zajmuje nas: społeczeństwo obywatelskie, demokracja, gospodarka, miasta, energetyka. Nasze motto to "Myślimy by działać, działamy by zmieniać".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka