Czasami zatrzymuje nas na chwilę jakieś przedziwne zrządzenie losu. Nietypowa sytuacja. Coś, co zaszokuje, przewartościuje parę rzeczy.
We wtorek Iza wzięła dzień urlopu. Pora zamienić zimowe opony na letnie, wyklepać pogięte na wiejskich bezdrożach felgi … Czy w ogóle kiedykolwiek przestawi się na niewygody życia na wsi, gdzie wąskie, błotniste, dziurawe drogi , przypominające raczej ścieżki rowerowe, kilkukrotnie bywały już przyczyną jej stłuczek i lądowania w rowie? Pora też wymienić olej w samochodzie.
W oczekiwaniu na wyjazd swoich czterech kółek z warsztatu, zrobiła przegląd torebki. Po kwadransie, rzeczona była już lżejsza o pół kilograma. Po kolejnej godzinie, w portfelu ubyło kilka banknotów.Za to pojazd przygotowany na wiosnę!
Pora zaopatrzyć lodówkę.
Iza bardzo nie lubi hipermarketów, zwłaszcza w piątkowe popołudnia. Ale we wtorek w południe jest tam całkiem znośnie. Wpadła więc kupić proszek do prania i parę innych drobiazgów.
Główną klientelę we wtorkowe południa stanowią emerytki, wyszukujące przecenionej łopatki wieprzowej i ich mężowie, kierowcy, przymierzający na dziale obuwniczym kapcie. Nawet muzyka, sącząca się z hipermarketowych głośników jest dopasowana pod gust starszych osób. We wtorki market proponuje seniorom 10 procent zniżki, co też częściowo tłumaczy średnią wieku klientów.
Właściwie to ci specjaliści od marketingu maja łby nie od parady! - zniżka we wtorki to sprytny pomysł- podzieliła się swymi refleksjami Iza- żeby zniechęcić dziadków do piątkowej wyprawy na zakupy.
Piątkowy wieczór należy do zapracowanych, którzy jeszcze nie przestawili się na model zakupów spożywczych przez Internet. Choć już tyle razy, zmęczeni hałasem i wściekli z powodu zmarnowanego czasu, obiecują sobie, że zalogują się i zamówią zakupy do domu .Już za tydzień i basta!
Próżno by szukać hostess, częstujących okruchami chleba z „prezydenckim” serem w pięciu smakach a przez głośniki nie wydziera się panienka, proponująca wyprzedaż męskich boxerek, w cenie 5 złotych za 6 sztuk.
Na stoisku z herbatą, starsza pani w wiosennym prochowcu i zielonym berecie, spod którego wyglądają starannie zaczesane, siwe loki, zdecydowanym ruchem sięga na najwyższą półkę .
- Pani też, jak widzę, nie żałuje na dobrą, firmową, mocną herbatę -zagaduje przyjaźnie. Podobnie jak ty, dziecinko- ja też lubię tę zieloną z opuncją- cieszy się, zaglądając Izie do koszyka.- O, i serek prezydencki. Czosnkowy najlepszy! Oczy właścicielki zielonego beretu śmieją się serdecznie.
Twarz seniorki, bez śladu makijażu, choć poorana zmarszczkami, wygląda zdrowo. Zdobią ją rumieńce a kurze łapki pod oczami świadczą o jej pogodnym usposobieniu.
Nagle pani chwyta Izę pod rękę.
- Czy zgodzisz się , żebym udawała dziś twoją mamę?- pada nagle pytanie i Iza czuje, że to ponad jej siły, by wykrztusić: Skąd ten dziwaczny pomysł?
- Dziś wtorek. Każdy emeryt otrzymuje za swoje zakupy zniżkę w wysokości 10 procent wartości rachunku- wyjaśnia babcia ostrożnie, wpatrując się w twarz Izy, jakby próbowała oszacować, czy ta wyrazi zgodę czy… obrzuci ją stekiem przekleństw…– I ta zniżka- kontynuuje ostrożnie staruszka,- „nabijana” jest na moje konto. O, na tę kartę lojalnościową… Podczas następnych zakupów dzięki temu zapłacę…- pani błyskawicznie otaksowała koszyk Izy- jakieś 15 złotych mniej…
Iza bardzo nie lubi udawać kogoś, kim nie jest. Wzbiera w niej poczucie wściekłości, że oto złożono jej propozycję dla czyjejś korzyści.
Już, już ma wypalić wiązankę, ze zaraz zgłosi obsłudze sklepu nadużycie. I jeszcze, co pani sobie właściwie wyobraża, czy to jest sposób pani zarobkowania na naiwnych? Nie można traktować ludzi tak instrumentalnie….
Kiedy nagle jej wzrok pada na starannie uprasowany prochowiec pani. Dostrzega w nim dyskretną łatę na łokciu. Beret, też nie pierwszej nowości, kupiony chyba w szmateksie. Pani jest schludna ale w jej koszyku spoczywa tylko pudełko herbaty i pół chleba. To nie są jakieś szalone zakupy. To zakupy człowieka, który pięć razy starannie ogląda grosz, zanim go wyda.
-Będę pani córką- decyduje Iza, podawszy pani ramię i przerzuciwszy jej zakupy do swojego koszyka.
- Dziękuję, aniele-pani ściska ją za rękę.
-Nie jestem aniołem – Iza kręci głową ze smutkiem-Wie pani, że przed chwilą byłam na panią strasznie wściekła? Chciałam nawet zapytać, ile jeleni spotyka pani w każdy wtorek..i czy to dochodowe zajęcie- dodała zażenowana.
- Będę udawała pani córkę, bo… bo… z moją własną mamą , nie zrobię już nigdy wspólnych zakupów.
Nie płakać, nie płakać, do jasnej cholery! Ile masz lat?- żachnęła się sama na siebie.
Staruszka nie odpowiedziała. Popatrzyła tylko na Izę tak, że nie potrzeba im było więcej żadnych słów.