Lunka1969 Lunka1969
234
BLOG

Koniec ery bankomatów?-cz.II

Lunka1969 Lunka1969 Technologie Obserwuj notkę 2

Ja, bankomat, stoję niezmiennie w tym samym od lat miejscu. Przy skrzyżowaniu dwóch bardzo ruchliwych ulic Krakowa.

  Zadomowiłem się tu na dobre  i mam  nawet pokaźną rzeszę stałych klientów. Na niektórych czekam ze szczególnym utęsknieniem. Mrugam fosforyzującym, niebieskim światełkiem, by skusić kolejnych klientów do podejścia bliżej.

Moja nowa, błyszcząca, granatowo-żółta elewacja, prezentuje się całkiem nieźle w promieniach krakowskiego słońca. Skoro mamy rynek krakowski, i precle krakowskie… To słońce chyba tez jest przynajmniej trochę krakowskie? Przeważnie wygląda zza burego kłębowiska chmur.

Ładnie tu u nas. Eleganckie turystki, mówiące w obcych jezykach. Prześliczne studentki, przesiadujące w kawiarnianych ogródkach i sączące swoją kawę latte.  Czasem przerywają tę czynność dla wystukania na klawiaturze komórki pośpiesznego sms-a.

E -papierosy, E-czytniki, E-maile… E-ntuzjazm cybernetyczny, jednym słowem. Podobno E-jest tylko bardzo niewskazanym dodatkiem do żywności…. ale, mniejsza z tym. Nie używam żadnych E. Moim pożywieniem  oraz   centrum mego życia są… pieniądze. Szeleszczące zwitki nowiutkich banknotów, którymi pan Jasio napełnił mój brzuch z samego rana.

Wdycham zapach ulicznego kurzu i spokojnie zerkam do swego wnętrza. Wygładzam poukładane równo w szufladkach banknoty jak młoda dziewczyna nową suknię przed ważną randką. Banknoty z nowymi zabezpieczeniami! Trudniejsze do podrobienia! Z dodatkowymi znakami wodnymi!

Są bardziej śliskie w dotyku i wydają się być nieco cieńsze od tych wydrukowanych onegdaj.

Doskonale rozumiem, że w moim wnętrzu drzemią pokaźne zwitki, będące obiektem ludzkiej żądzy.

Czego to ludzie dla nich nie zrobią?

Będą udawać kogoś, kim naprawdę nie są. Pracować ponad siły, zdradzać, łgać w żywe oczy. Kręcić na boku…

Niektórzy będą chcieli zrobić z ich pomocą dobre wrażenie, biznes życia. A reszta maluczkich, po prostu spełni jedno, dwa marzenia a resztę bezpiecznie ulokuje.

No, może niektórzy z nich na pewnym poziomie nasycenia i znudzenia, że mają wszystko, na wyciągnięcie rąk…

zostaną nawet hojnymi filantropami a ich nazwiska  przechowają w pamięci dla przyszłych pokoleń… w złotej księdze dobroczyńców. Może wprawne dłuto rzemieślnika wyryje  je na na pamiątkę dla potomności na  marmurowych tablicach. Był, żył, ufundował… Cześć Jego pamięci…

Z ilu dobrze zapowiadających się ludzi kasa zrobiła naiwnych głupców. Głupców,  którzy pchnięci baranim pędem do kariery źle skalkulowali swoje możliwości lub przecenili pomysły?

Patrzę na kolorowy tłum, spieszący zapewne do pracy. O czym marzy tłum? Dla ilu mijających to  przez skrzyżowanie ludzi pieniądze są środkiem… A  dla ilu z nich… celem życia?

Ilu  z nich jest mało odpornych na widok stosu banknotów na tyle, że bez mrugnięcia okiem położą wszystko na jedną szalę? Za ile banknotów podjęliby takie ryzyko?I lu z nich zrobiłoby to?…

Nic na to nie poradzę, że pytanie: ILE POTRZEBUJESZ, to moja podstawowa funkcja. Tak już mam. I wiem, że mnie kochacie. Póki co, jestem jeszcze niezastąpiony.  W niektórych sytuacjach…Jak długo…?

Koniec filozofowania! Zbliża się atrakcyjna  kobieta. Na oko czterdziestoletnia. Nerwowo wyciąga z torebki portfel. Wszystkie karty rozsypują się po trotuarze.

Długo szuka tej właściwej.

Połykam ten kawałek twardego plastiku  jak zwykle.Czyli  starannie i nieśpiesznie. Czuję drżenie jej rąk. Kobieta sięga po małą, wygniecioną kartkę, wydartą z notesu w kratkę i pośpiesznie wstukuje pin.Numer osobisty, karta osobista, życie osobiste…  A ja podglądając twoje transakcje, poznaję coraz lepiej ciebie i twoje przyzwyczajenia…. Coś tam na podstawie historii jej transakcji mogę o kobietach powiedzieć. Na pewno to, czy są rozrzutne, czy oszczędne….

Pik-pik-pik-pik! Odpowiadam mechanicznie. I wczytuję  się ze zdumieniem  w kod paskowy. Takiego kodu jeszcze nie czytałem!

Kobieta w tym czasie wyraźnie denerwuje się. Jej oczy staja się przesadnie wielkie. Są piękne, niebieskie. Sama zas klientka, szczupła i zadbana. Pachnie… Niech zgadnę: Tak, to musi być Estee Lauder.Przyjemnie…. Zagryza swoje pociągnięte czerwoną szminką usta. Nie denerwuj sie, kochanie, mruczę- zaraz coś wymyślę…

Gdy  przetwarzam dane i wracam do punktu wyjścia, do komendy: zwróć kartę….próbuję rozpoznać   nazwę jej perfum. Ale  jestem zbyt rozporoszony i podekscytowany…. Wyczuwam  podmuch wiatru w jej włosach i nikły ślad zapachu  płynu do płukania tkanin.  Jej świeżo wyprana, błękitna bluzka z dużym dekoltem ,faluje w górę i w dół wraz z jej niespokojnym oddechem.

Nie rozumiem kodu karty i mój mechanizm zabrania mi podjęcia dalszych procedur. W takim przypadku mam tylko jedno wyjście: Ostrożnie, z wyraźną niechęcią  wysuwam kartę z powrotem na brzeg i z drżeniem czekam na dotyk jej ręki. Zaraz odejdzie. Szkoda. Chciałbym przedłużyć tę chwilę. Trwaj, chwilo! jesteś piękna!-słyszę dobiegający z jakiegoś samochodu strzępek piosenki. Pasuje jak ulał do mojej sytuacji!

-Dziwne-mruczy kobieta. I bezskutecznie próbuje powtórzyć operację.

Nie spodziewałem się, że zobaczę ja kolejnego dnia. Była w towarzystwie matki.

Ze śmiechem, którego słuchałem z przyjemnością, wyciągnęła z portfela właściwą kartę. Nie zmęczyła mnie zanadto. Tylko stówa….

-Miałam wczoraj zabawną przygodę z tym bankomatem, mamusiu-odezwała się. (Uwielbiam słuchać jej głosu). Czy ktoś kiedyś powiedział jej już na ten temat komplement? Właściwie to szkoda, że nie umiem mówić. Za to jestem wypłacalny a przecież to jest czasem dużo ważniejsze od tysiąca miłych słów…

Nie potrafię prawić komplementów. Jestem konkretny. Przewidywalny. Niezawodny. Ale lubię patrzeć na ładne kobiety. Już kiedyś wspominałem, że mój konstruktor był wrażliwy na piękno, prawda? Opublikowano to nawet na jakimś blogu…

-Wczoraj zakradłam się do portfela Artura i zabrałam mu kartę- wyznała kobieta. Jej matka pokręciła z niepokojem głową:

-Było tak kiepsko ? Mogłaś zadzwonić… Zawsze mam grosz na czarną godzinę…

-Zabrałam mu kartę, będąc przekonana, że to moja…. Zabrał mi ją poprzedniego dnia po małej sprzeczce, w czasie której wyszło na jaw, że trochę przesadziłam na zakupach i zrobił się debet…

Matka słuchała z zainteresowaniem, przełożywszy torebkę z lewego ramienia na prawe.  -Nie udało się wypłacić pieniędzy. Myślałam, że bank na prośbę Artura zablokował mi dostęp do konta… Ale wyszło co innego… Przez pomyłkę zabrałam jego kartę do odczytu stanu salda na naszym koncie w firmie ubezpieczeniowej. Ale najgorsze, że on od razu się zorientował, że grzebałam mu w portfelu. Nazwał to stanem najwyższej desperacji i aktem podwyższonego ryzyka… A ja? Odeszłam od bankomatu i przyjrzałam się na spokojnie karcie , po wejściu na klatke schodową, przed drzwiami domu. Zamiast nazwy banku odczytałam: Nationale Nederlanden…. Jaka refleksja? Dobry zwyczaj? Nie kradnij . Zwłaszcza nie okradaj swego męża własnego… Mamo, wyszłam na idiotkę, prawda? – córka zdjęła ze swetra matki jakis niewidoczny pyłek i spojrzała z czułością na starsza panią. Aż się spociłem pod tym jej spojrzeniem. Ależ ona piękna!

- Ale przy okazji doszliśmy do wniosku, mamo, że żadne z nas nie zachowywało się jak dorosły. Czemu forsa wyzwala w ludziach tyle  złych emocji?

W odpowiedzi mruknąłem tradycyjnie, nawijając na podajnik kolejny stos banknotów.  Jeśli kobieta była złodziejką, a sama siebie tak nazwała, to była to najbardziej urocza i seksowna złodziejka, jaką widziałem w życiu!

Gdzieś z  tyłu dobiega mnie trąbka hejnału z wieży Mariackiej. Ruch na ulicy zmienia natężenie. Pora lanczu…

-Chodź, mamo- kobieta wzięła swą starszą matkę pod rekę – Idziemy do lekarza, sprawdzić, jak się miewa twoje serce…. Mam nadzieję, że nie będzie długiej kolejki. Taki piękny dzień…. Czy masz ochotę na truskawki?-zagadnęła matkę przyjaźnie- Kupimy w drodze z powrotem na Kleparzu.

Truskawki? Co to takiego?- pomyślałem sennie- Chyba muszą być smaczne, skoro tyle o nich słyszę: wszyscy mówią, że już sensownie staniały. POTRZEBUJĘ ODPOCZYNKU. Wyczerpała mnie… Zapadam w drzemkę.

Mam nadzieję , że przyśni mi się dotyk jej ciepłych, zadbanych dłoni. Jej delikante,  usta, pociągnięte  intensywnie czerwoną szminką.

Taki sen obudziłby we mnie nową energię! I byłby o niebo przyjemniejszy od samego posiadania kasy. Ale z tego, co widzę, dla większości ludzi wcale nie jest to tak oczywista alternatywa….

Pierwszą część refleksji bankomatu znajdziecie tutaj:

 

http://poziomkowe-wzgorze.blog.pl/2013/08/25/koniec-ery-bankomatow/

Prawa autorskie do niniejszego tekstu zastrzeżone:

Lunka1969

 

 

 

 Ja, bankomat, stoję niezmiennie w tym samym od lat miejscu. Przy skrzyżowaniu dwóch bardzo ruchliwych ulic Krakowa. Zadomowiłem się juz chyba  i mam stałych klientów. Na niektórych czekam ze szczególnym utęsknieniem. Mrugam fosforyzującym, niebieskim światełkiem, by skusić kolejnych klientów do podejścia bliżej.

Moja nowa, błyszcząca, granatowo-żółta elewacja, prezentuje się całkiem nieźle w promieniach krakowskiego słońca. Skoro mamy rynek krakowski, i precle krakowskie… To słońce chyba tez jest przynajmniej trochę krakowskie? Przeważnie wygląda zza burego kłębowiska chmur.

Ładnie tu u nas. Eleganckie turystki, mówiące w obcych jezykach. Prześliczne studentki, przesiadujące w kawiarnianych ogródkach i sączące swoją kawę latte.  Czasem przerywają tę czynność dla wystukania na klawiaturze komórki pośpiesznego sms-a.

E -papierosy, E-czytniki, E-maile… E-ntuzjazm cybernetyczny, jednym słowem. Podobno E-jest tylko bardzo niewskazanym dodatkiem do żywności…. ale, mniejsza z tym. Nie używam żadnych E. Moim pożywieniem  oraz   centrum mego życia są… pieniądze. Szeleszczące zwitki nowiutkich banknotów, którymi pan Jasio napełnił mój brzuch z samego rana.

Wdycham zapach ulicznego kurzu i spokojnie zerkam do swego wnętrza. Wygładzam poukładane równo w szufladkach banknoty jak młoda dziewczyna nową suknię przed ważną randką. Banknoty z nowymi zabezpieczeniami! Trudniejsze do podrobienia! Z dodatkowymi znakami wodnymi!

Są bardziej śliskie w dotyku i wydają się być nieco cieńsze od tych wydrukowanych onegdaj.

Doskonale rozumiem, że w moim wnętrzu drzemią pokaźne zwitki, będące obiektem ludzkiej żądzy.

Czego to ludzie dla nich nie zrobią?

Będą udawać kogoś, kim naprawdę nie są. Pracować ponad siły, zdradzać, łgać w żywe oczy. Kręcić na boku…

Niektórzy będą chcieli zrobić z ich pomocą dobre wrażenie, biznes życia. A reszta maluczkich, po prostu spełni jedno, dwa marzenia a resztę bezpiecznie ulokuje.

No, może niektórzy z nich na pewnym poziomie nasycenia i znudzenia, że mają wszystko, na wyciągnięcie rąk…

zostaną nawet hojnymi filantropami a ich nazwiska  przechowają w pamięci dla przyszłych pokoleń… w złotej księdze dobroczyńców. Może wprawne dłuto rzemieślnika wyryje  je na na pamiątkę dla potomności na  marmurowych tablicach. Był, żył, ufundował… Cześć Jego pamięci…

Z ilu dobrze zapowiadających się ludzi kasa zrobiła naiwnych głupców. Głupców,  którzy pchnięci baranim pędem do kariery źle skalkulowali swoje możliwości lub przecenili pomysły?

Patrzę na kolorowy tłum, spieszący zapewne do pracy. O czym marzy tłum? Dla ilu mijających to  przez skrzyżowanie ludzi pieniądze są środkiem… A  dla ilu z nich… celem życia?

Ilu  z nich jest mało odpornych na widok stosu banknotów na tyle, że bez mrugnięcia okiem położą wszystko na jedną szalę? Za ile banknotów podjęliby takie ryzyko?I lu z nich zrobiłoby to?…

Nic na to nie poradzę, że pytanie: ILE POTRZEBUJESZ, to moja podstawowa funkcja. Tak już mam. I wiem, że mnie kochacie. Póki co, jestem jeszcze niezastąpiony.  W niektórych sytuacjach…Jak długo…?

Koniec filozofowania! Zbliża się atrakcyjna  kobieta. Na oko czterdziestoletnia. Nerwowo wyciąga z torebki portfel. Wszystkie karty rozsypują się po trotuarze.

Długo szuka tej właściwej.

Połykam ten kawałek twardego plastiku  jak zwykle.Czyli  starannie i nieśpiesznie. Czuję drżenie jej rąk. Kobieta sięga po małą, wygniecioną kartkę, wydartą z notesu w kratkę i pośpiesznie wstukuje pin.Numer osobisty, karta osobista, życie osobiste…  A ja podglądając twoje transakcje, poznaję coraz lepiej ciebie i twoje przyzwyczajenia…. Coś tam na podstawie historii jej transakcji mogę o kobietach powiedzieć. Na pewno to, czy są rozrzutne, czy oszczędne….

Pik-pik-pik-pik! Odpowiadam mechanicznie. I wczytuję  się ze zdumieniem  w kod paskowy. Takiego kodu jeszcze nie czytałem!

Kobieta w tym czasie wyraźnie denerwuje się. Jej oczy staja się przesadnie wielkie. Są piękne, niebieskie. Sama zas klientka, szczupła i zadbana. Pachnie… Niech zgadnę: Tak, to musi być Estee Lauder.Przyjemnie…. Zagryza swoje pociągnięte czerwoną szminką usta. Nie denerwuj sie, kochanie, mruczę- zaraz coś wymyślę…

Gdy  przetwarzam dane i wracam do punktu wyjścia, do komendy: zwróć kartę….próbuję rozpoznać   nazwę jej perfum. Ale  jestem zbyt rozporoszony i podekscytowany…. Wyczuwam  podmuch wiatru w jej włosach i nikły ślad zapachu  płynu do płukania tkanin.  Jej świeżo wyprana, błękitna bluzka z dużym dekoltem ,faluje w górę i w dół wraz z jej niespokojnym oddechem.

Nie rozumiem kodu karty i mój mechanizm zabrania mi podjęcia dalszych procedur. W takim przypadku mam tylko jedno wyjście: Ostrożnie, z wyraźną niechęcią  wysuwam kartę z powrotem na brzeg i z drżeniem czekam na dotyk jej ręki. Zaraz odejdzie. Szkoda. Chciałbym przedłużyć tę chwilę. Trwaj, chwilo! jesteś piękna!-słyszę dobiegający z jakiegoś samochodu strzępek piosenki. Pasuje jak ulał do mojej sytuacji!

-Dziwne-mruczy kobieta. I bezskutecznie próbuje powtórzyć operację.

Nie spodziewałem się, że zobaczę ja kolejnego dnia. Była w towarzystwie matki.

Ze śmiechem, którego słuchałem z przyjemnością, wyciągnęła z portfela właściwą kartę. Nie zmęczyła mnie zanadto. Tylko stówa….

-Miałam wczoraj zabawną przygodę z tym bankomatem, mamusiu-odezwała się. (Uwielbiam słuchać jej głosu). Czy ktoś kiedyś powiedział jej już na ten temat komplement? Właściwie to szkoda, że nie umiem mówić. Za to jestem wypłacalny a przecież to jest czasem dużo ważniejsze od tysiąca miłych słów…

Nie potrafię prawić komplementów. Jestem konkretny. Przewidywalny. Niezawodny. Ale lubię patrzeć na ładne kobiety. Już kiedyś wspominałem, że mój konstruktor był wrażliwy na piękno, prawda? Opublikowano to nawet na jakimś blogu…

-Wczoraj zakradłam się do portfela Artura i zabrałam mu kartę- wyznała kobieta. Jej matka pokręciła z niepokojem głową:

-Było tak kiepsko ? Mogłaś zadzwonić… Zawsze mam grosz na czarną godzinę…

-Zabrałam mu kartę, będąc przekonana, że to moja…. Zabrał mi ją poprzedniego dnia po małej sprzeczce, w czasie której wyszło na jaw, że trochę przesadziłam na zakupach i zrobił się debet…

Matka słuchała z zainteresowaniem, przełożywszy torebkę z lewego ramienia na prawe.  -Nie udało się wypłacić pieniędzy. Myślałam, że bank na prośbę Artura zablokował mi dostęp do konta… Ale wyszło co innego… Przez pomyłkę zabrałam jego kartę do odczytu stanu salda na naszym koncie w firmie ubezpieczeniowej. Ale najgorsze, że on od razu się zorientował, że grzebałam mu w portfelu. Nazwał to stanem najwyższej desperacji i aktem podwyższonego ryzyka… A ja? Odeszłam od bankomatu i przyjrzałam się na spokojnie karcie , po wejściu na klatke schodową, przed drzwiami domu. Zamiast nazwy banku odczytałam: Nationale Nederlanden…. Jaka refleksja? Dobry zwyczaj? Nie kradnij . Zwłaszcza nie okradaj swego męża własnego… Mamo, wyszłam na idiotkę, prawda? – córka zdjęła ze swetra matki jakis niewidoczny pyłek i spojrzała z czułością na starsza panią. Aż się spociłem pod tym jej spojrzeniem. Ależ ona piękna!

- Ale przy okazji doszliśmy do wniosku, mamo, że żadne z nas nie zachowywało się jak dorosły. Czemu forsa wyzwala w ludziach tyle  złych emocji?

W odpowiedzi mruknąłem tradycyjnie, nawijając na podajnik kolejny stos banknotów.  Jeśli kobieta była złodziejką, a sama siebie tak nazwała, to była to najbardziej urocza i seksowna złodziejka, jaką widziałem w życiu!

Gdzieś z  tyłu dobiega mnie trąbka hejnału z wieży Mariackiej. Ruch na ulicy zmienia natężenie. Pora lanczu…

-Chodź, mamo- kobieta wzięła swą starszą matkę pod rekę – Idziemy do lekarza, sprawdzić, jak się miewa twoje serce…. Mam nadzieję, że nie będzie długiej kolejki. Taki piękny dzień…. Czy masz ochotę na truskawki?-zagadnęła matkę przyjaźnie- Kupimy w drodze z powrotem na Kleparzu.

Truskawki? Co to takiego?- pomyślałem sennie- Chyba muszą być smaczne, skoro tyle o nich słyszę: wszyscy mówią, że już sensownie staniały. POTRZEBUJĘ ODPOCZYNKU. Wyczerpała mnie… Zapadam w drzemkę.

Mam nadzieję , że przyśni mi się dotyk jej ciepłych, zadbanych dłoni. Jej delikante,  usta, pociągnięte  intensywnie czerwoną szminką.

Taki sen obudziłby we mnie nową energię! I byłby o niebo przyjemniejszy od samego posiadania kasy. Ale z tego, co widzę, dla większości ludzi wcale nie jest to tak oczywista alternatywa...

Prawa autorskie do niniejszego tekstu zastrzeżone:

Lunka1969

 

 

 

 

 

 

Lunka1969
O mnie Lunka1969

Bez Pana Boga, zielonej herbaty, książek, zwierząt przy boku, radia przy uchu,nie byłabym sobą. Wierzę w prawdziwą przyjażń i miłość. Cenię ludzi, mających dystans do własnych wad. Czasem troszkę nostalgicznie, czasem filozoficznie. Z sercem na dłoni. Nie znam się na polityce. Bliżej mi do psychologii i literatury.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie