Lunka1969 Lunka1969
252
BLOG

Ułatwić życie lekarzom i pacjentom - aplikacja w szpitalach?

Lunka1969 Lunka1969 Technologie Obserwuj notkę 4

 

 

Odwiedziłam w nieodległym czasie Krakowskie Targi  Nowych Mediów Kraków Expo.
Na co drugim stoisku prezentowały się preżne firmy, oferujące różne apliakcje.
Zamów taksówkę jednym kliknięciem komórki. Kup bilety do kina trzema kliknięciami. Sprawdź lokalizację restauracji w wybranym przedziale cenowym i pod kątem ulubionego menu w twojej okolicy pięcioma kliknięciami. A wszystko proste w obsłudze, łatwe, obsługiwane intuicyjnie.
Aplikacje w czasach naszych prababek to były śliczne mereżki, zdobiące brzeg obrusa czy serwetki.Aplikację przywoływano w kontekście aplikantów prawniczych. A teraz mamy aplikacje , które w założeniu dotarły pod strzechy.Mają sprawić, że czasochłonne, żmudne czynności można wykonać dużo sprawniej i cieszyć się wolnym czasem. Że, krótko mówiąc, zycie wyda się znośniejsze w sytuacji, gdy bardzo zależy nam NA CZASIE.
Na pewno większość z nas korzysta na stałe bądź przynajmniej zetknęła się z jakąkolwiejk formą takiego rozwiązania technicznego , jaką jest aplikacja właśnie.
Ostatnio w serwisie Toyoty wręczono mi nawet możliwość dostępu do aplikacji, śledzącej drogę dotarcia zamówionego samochodu, podającą tzw. status realizacji zamówienia. Samochodu nie zmieniam, mój 5-latek ma się dobrze.  
Wszechobecność udogodnień  technicznych nasuwa jednak pewną refleksję: są obszary życia przesycone rozwiązaniami ułatwiającymi codzienną egzystencję. Ale są i obszary ROZPACZLIWYCH CZARNYCH DZIUR. I o takim obszarze właśnie piszę poniżej.
 
Weżmy choćby, taki przyczółek średniowiecznego skansenu: Polskie szpitale. Choć większość uniwersyteckich placówek klinicznych dysponuje już znakomitym sprzętem na salach operacyjnych, choć lekarze  i personel pielęgniarski bywają coraz lepiej wyszkoleni, jest jeszcze dziedzina w tej branży, wymagająca p zdecydowanie pilnego pochylenia się nad tematem. W sukurs  powinni przyjść Służbie Zdrowia  wlaśnie specjaliści od aplikacji. Bo pewnego dnia, wcześniej czy pózniej, sami zostaną pacjentami.... 
 Statystyczny obywatel doskonale wie, że choć w telewizji karmią nas bajkami w stylu serialu NA DOBRE I NA ZŁE, po zderzeniu się w realu ze szpitalną rzeczywistością, serial wspomniany nosi realne znamiona science fiction.
Oto scenka, w opisie znajomego, któremu przyszło spędzić cały wczorajszy dzień ( 8 godzin) na izbie przyjęć Oddziału Urologii Klinicznej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, mieszczącego się przy ul. Grzegórzeckiej.
Pacjenci, ze skierowaniem do szpitala na planowany na kolejny dzień roboczy zabieg operacyjny, przyjechali, zgodnie z sugestią, na godzinę 10.30. Niektórzy wstali w nocy, inni, bladym świtem, by dojechać na czas. Około godziny 15, po przepisowym odsiedzeniu na twardych, niewygodnych krzesłach w ciasnej poczekalni i, pełnej przeciągów, bez informacji, od kiedy zaczną się przyjęcia i co jest powodem opóźnień, pojawia się pielęgniarka i przeprasza: Mamy ostry dyżur i było czterech pacjentów pod rząd. Dokor musiał ich przyjać. To się przeciągnęło. Niektórzy pacjenci są już bardzo zestresowani wielogodzinym oczekiwaniem. Jutro czekają ich kilkugodzinne zabiegi pod narkozą, zabiegi trudne technicznie. Powinni mieć szansę poleżeć przed operacją spokojnie kilka godzin, rozprostować kości i zdrzemnąć się. Oswoić się ze stresem i najbliższymi godzinami przed zabiegiem. Zza drzwi na oddzale dobiega oczekujących zapach obiadu. Pacjenci są prawdopodobnie bardzo głodni.Ale na oddział wejść nie mogą. pommimo, że łóżka szpitalne na salach są przygotowane i czekają.Jeden z oczekujących pacjentów jest bliski omdlenia. Atmosfera stresu "przyjęciowego" plus niewiadome rokowanie przebiegu operacji i leczenia, a także CAŁKOWITA UTRATA POCZUCIA KONTROLI NAD SYTUACJĄ W WYNIKU BRAKU INFORMACJI, zdaje się doskwierać z każdą przedłużającą się minutą oczekiwania.

 
Z wiarygodnego źródła wiem, że problem szpitala przy Grzegórzeckeij nie jest wyjątkiem. Polskie  szpitale nie mają przygotowanych procedur sprawnego przyjmowania pacjentów na oddział. Wszystkie dokumenty wypisuje się ręcznie! Łącznie z opaską z nr PESEL, umieszczanej na przegubie pacjenta. W  szpitalu onkologicznym w Warszawie, przy ul. Roentgena, procedura zpisania pacjenta na oddział  to trwająca wiele godzin  ( NIEPOTRZEBNA ) droga przez mękę. Tak, jakby należało ściągnąć dla pacjenta  łózko z fabryki w mieście X, materac z miasta Y, zatrudnić lekarza, który miałby przyjechać z drugiego końca kraju itp.
Wyobrażmy sobie sytuację kelnera, który obsługując 200 klientów na saliu bankietowej, przynosi każdemu klintowi oddzielnie łyżkę do zupy i za chwilę biegnie na zaplecze po kolejną. I tak aż do podania wszystkim klientom łyżek! Czy taką organizację pracy uznalibyśmy za sensowną, ekonomiczną? Niestety, na   podobnym poziomie, co stwierdzam z prawdziwą przykrością, u progu XXI wieku,  funkcjonuje organizacja procedury przyjęcia do polskich placówek lecznictwa publicznego...
 
 W dobie powszechnej cyfryzacji i stałego usprawniania  wykonywania powszechnych, automatycznych, codziennych czynności tzw.rutynowych. Czy też  w sytuacjach codziennych, typu zakup biletów na samolot, opłacenie online rachunków czy składki ZUS, umówienia się online na konkretną godzinę w prywatnej przychodni ( usługa oferowana pracownikom korporacji jako część uposażenia), obserwacja  organizacjipracy szpitalnych izb przyjęć, może nawet zdrowego członka rodziny, towarzyszącego choremu podczas procedury przyjęcia do szpitala, doprowadzić do skraju rozpaczy i wyczerpania.

  Drodzy gospodarze, menadżerowie szpitali. Kryzys, powszechny niedobór personelu, walka o wyrwanie każdego grosza NFZ... Rozumiemy, współczujemy, łączymy się w bólu...
Ale organizowanie przedsięwięcia pt."przyjmujemy do szpitala" to nie jest tak trudne jak sam zabieg operacyjny, prawda? NA WSZYSTKO JEST SPOSÓB! Jak zrobić to sprawniej?  : Dla CHCĄCEGO NIC TRUDNEGO!  Po pierwsze: zbieramy od pacjentów teczki chorób, dokumenty tożsamości, prosimy towarzyszące  osoby z najbliższej rodziny o wypełnienie ankiet w czasie , kiedy w zamian za otrzymany od pacjenta dokument tożsamości, przypinamy mu na przegub bransoletkę z nr identyfikacyjnym i wysyłamy pielęgniarkę, by rozlokowała pacjentów w łóżkach. Resztą może się już zając rodzina chorego I uwierzcie, z przyjemnością się zajmie, by czuć użytecznym, RODZINA CHOREGO.! Po stwierdzeniu tożsamości i faktu spokrewnienia z chorym, pozostałą "papierologię "można naprawdę Z POWODZENIEM załatwić na linii:pielęgniarka-najbliższa rodzina! W końcu dobro pacjenta, unikanie narażania go na dodatkowy STRES wielogodzinnego trudu oczekiwania, to bezcenna pomoc, jaką szpital może zaoferować, polepszając komfort chorego już na starcie!  Duża dawka stresu, oczekiwanie przez 7-8 godzin w sytuacji braku informacji, automatycznie gorzej rokuje jeśli  chodzi o przebieg zabiegu i samą rekonwalescencję! Stres to nieodłączny towarzysz chorób przewlekłych. Ale możemy go rozsądnie zminimalizować! Może już czas, by szpitale zainteresowały się RZECZYWISTYM USPRAWNIENIEM FORMALNOŚCI, związanych z przyjmowaniem chorego do szpitala? My, pacjenci, mamy prawo wymagać od Was, lekarzy, dotrzymania przysięgi Hipokratesa, jaką złożyliście, startując w swoim zawodzie: "PRIMUM NON NOCERE". Czy naprawdę nie ma możliwości, by konkretna  firma IT dostrzegła na rynku tę rażącą luke i zaproponowała szpitalom wyposażenie ich w  aplikację typu HOSPITAL CHECK-INN?
Skoro możemy się już stawiać bez kolejki przed podróżą samolotem, czemu nie ułatwić pacjentom życia w traumatycznym momencie rozpoczynania długotrwałej i skomplikowanej czasami drogi lecznia?Czyżby zamawianie taksówki czy biletów do kina ceniono ponad ZDROWIE?
Ponadto , w szpitalach  bardzo kuleje informacja. Wszelaka. Na przykład , na temat planowanych zabiegów.  Który pacjent o której godzinie ma szansę wjechac na blog operacyjny? O 7 czy o 13? To DUŻA różnica, pozwaląca rodzinie zaplanowanie czegokolwiek na dzień operacji. Odebranie dziecka ze szkoły i nakarnienie go, na przykład. Zaopiekowanie się starszym rodzicem, zrobienie zakupów  najpotrzebnijszych na codzień drobiazgów.  Zamiast tkwić 8 godzin pod salą operacyjną, bo informacja na temat" KIEDY, jest, z jakiegoś powodu TAJNA? Z jakiego właściwie powodu?

  Czy oddając samochód do serwisu zgodziłbyś się czekać na jego odbiór 8 godzin bez uprzedzenia cię o tym fakcie? A my mówimy o SERWISOWANIU CZŁOWIEKA a nie samochodu!Czy informacja dla rodziny, mieszkającej daleko od szpitala, pt: Operujemy od 7.30 do 15.00.Trudno powiedzieć, kiedy będzie "kolejka"na Pańską żonę/męża- zakrawa na ponuty żart! A rodziny pacjentów powinny mieć dostęp do rzetelnej informacji z zastrzeżeniem, że planowane godziny zabiegu mogą się przesunąć w sytuacji komplikacji i wydłużenia czasu zabiegu u pacjenta poprzedzającego. W sytuacji niedoinforowania, rodziny oczekują więc karnie na oddziale od 7.30 do 15.00/ Po co?  Irytuja tylko personel, dezorganizując mu  pracę. Wystarczyłaby informacja, powieszona na tablicy w korytarzu...
I jeszcze jedno: ostry dyżur, rzecz święta. Pacjenci "do pokrojenia" na kolejny dzień idą wtedy w zapomnienie, trzeba ratować tych z ostrego!  Ale w sytuacji ostrego dyżuru może lepiej nie robic pacjentom nadziei, że zapisy  nowych pacjentów na oddział będą możlwie po 15. Po co więc kazać im przyjeżdzać do placówki o 10 rano? Elementarny brak poszanowania zdrowia psychicznegfo pacjentów....
 
 
 
Pozdrawiam serdecznie Personel Szpitala Onkologicznego przy ul. Roentgena w Warszawie a także Oddział Urologii Klinicznej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie przy ul. Grzegórzeckiej w Krakowie.
 
  Śmiało, nie bójmy się wkroczyć w XXI wiek! To będzie naprawdę korzystna decyzja, usprawniająca pracę zarówno służby zdrowia jak i podnosząca komfort życia ludzi, którzy znaleźli się w traumatycznej pułapce choroby. Aplikacja szpitalna HOSPITAL CHECK-INN. Czy jakaś firma IT dostrzeże potencjał tej niszy? Zachęcam!
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Lunka1969
O mnie Lunka1969

Bez Pana Boga, zielonej herbaty, książek, zwierząt przy boku, radia przy uchu,nie byłabym sobą. Wierzę w prawdziwą przyjażń i miłość. Cenię ludzi, mających dystans do własnych wad. Czasem troszkę nostalgicznie, czasem filozoficznie. Z sercem na dłoni. Nie znam się na polityce. Bliżej mi do psychologii i literatury.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie