Rufus Rufus
2503
BLOG

Szewc chodzi bez butów (o wysokich zarobkach prawników)

Rufus Rufus Polityka Obserwuj notkę 11

Prawnicy zarabiają bardzo dobrze, jeżdżą dobrymi samochodami, mają jedno lub częściej, więcej mieszkań. Wynagradzani są co najmniej uczciwie, częściej – po prostu przepłacani. Pracują nawet jeśli dużo, to i tak zarabiają o wiele więcej, niż wkładają w to pracy. Prawniczy to starzy wyjadacze lub młode, agresywne sądowe bestie, z klasy wyższej średniej.

Swój blog postanowiłem rozpocząć od bajki. Rzeczywistość jest taka, że prawnicy po studiach zarabiają zazwyczaj o wiele poniżej średniej krajowej, a dopóki nie zdobędą uprawnień lub nie zbliżą się do końca aplikacji, nie mają szans, na jakiekolwiek godziwe wynagrodzenie. Pracują w skandalicznych warunkach i są bezwzględnie wykorzystywani.

Opisywane przeze mnie wydarzenia i przedstawiane dane znam z własnego doświadczenia, będą one dotyczyć głównie środowiska krakowskiego, z tym, że o ile mi wiadomo w innym miastach Polski jest podobnie. Oczywiście, moje słowa tyczą się głównie korporacji adwokackiej i radcowskiej.

Prawnik, który kończy studia ma już za sobą praktykę, w skład której wchodzi zazwyczaj także praktyka w kancelarii. To obowiązkowy element na wszystkich studiach stacjonarnych. Oczywiście nie oszukujmy się, takie praktyki często polegają na robieniu kawy, podawaniu akt i bieganiu do sądu, żeby postać w kolejce do dziennika podawczego. Są też kancelarie, które zlecają nieco bardziej ambitne zadania. Generalnie jednak, absolwent posiada zazwyczaj minimalne chociaż rozeznanie w praktyce pracy prawnika, choć ta w zależności od kancelarii bywa często bardzo różna. Tendencją co najmniej kilku ostatnich lat jest to, że na czwartym lub piątym roku studiów, zaczyna się już podejmowanie zatrudnienia w różnych kancelariach, bądź to na płatnych stażach, okresach próbnych, bądź też w charakterze regularnych pracowników.

Co robi młody prawnik? Wszystko. Szybko otrzymuje się bardzo wiele zadań, tak naprawdę wykonuje się całą czarną robotę. W zależności od kancelarii jest to zakres czynności od przygotowywania korespondencji, kserowania, podawania akt szefostwu, aż do pisania pism procesowych, opinii itp. Często wykonuje się także prace o charakterze pozaprawnym – przygotowuje rożne działania marketingowe kancelarii (bez względu na zakazy reklamy, zwłaszcza kancelarie radcowskie prowadzą często dość zorganizowane, choć nie bezpośrednie działania promocyjne). W pracy spędza się po 8-12 godzin, często pracuje się w domu. Nie istnieje pojęcie „czasu pracy”, nadgodziny płatne to czysta fikcja. Nie istnieją zazwyczaj premie. Duża część czynności, łącznie z tymi najbardziej kluczowymi wykonywana jest właśnie przez prawników bez kwalifikacji czy to absolwentów czy to już aplikantów. W praktyce kadra pomocnicza wykonuje często do 90% pracy nad konkretnymi zadaniami. Szefostwo zazwyczaj jedynie wprowadza poprawki, sprawdza, koryguje, instruuje. Nagrodą jest dostąpienie łaski pracy w kancelarii z „mecenasem”. „Jeśli się Panu nie podoba, to proszę zrezygnować, chętnych jest dużo”.

„Praca” w kancelarii czy to na ostatnich latach studiów, czy też tuż po ich ukończeniu zazwyczaj odbywa się bez umowy lub też na umowę o dzieło (sic!), szczęśliwcy mogą otrzymać umowę zlecenia (ubezpieczenia społeczne są o wiele niższe). Ci z „najlepszymi” warunkami pracy, mają zaszczyt otrzymać umowę o pracę. „Jeśli się Panu nie podoba, to proszę zrezygnować, chętnych jest dużo”.


Z tytułu wykonywania takiej pracy otrzymuje się wynagrodzenie, w zależności od kancelarii, od 600 do 1800 zł miesięcznie na rękę. Podaję celowo bardzo szerokie widełki. Zwłaszcza te górne są dość mocno wybujałe i rzadkie. Zazwyczaj pracuje się za 1000 zł, krakowski niepisany standard to około 1500 zł na rękę. Takie zarobki są jednak uważane już za „dobre warunki finansowe”. O wiele więcej ludzi, musi zadowolić się pracą za mniejsze pieniądze, często poniżej 1000 zł. „Jeśli się Panu nie podoba, to proszę zrezygnować, chętnych jest dużo”.

Czy można się zbuntować? Tak. Nic to jednak nie daje, bowiem w każdej niemal kancelarii otrzymamy podobne warunki. Do tego, bardzo mocno popsujemy sobie opinię w środowisku. Środowisko nie pozwala w żaden sposób na wyjście poza te ramy. „Jeśli się Panu nie podoba, to proszę zrezygnować, chętnych jest dużo”.

Skandaliczne warunki finansowe, czas pracy o wiele przekraczający 8-10 godzin dziennie, odwalanie większej części pracy za liczące pieniądze szefostwo, to codzienność. Całkowity wyzysk, często żadnego zabezpieczenia socjalnego, nawet kilku zwykłych udogodnień w pracy. Młodych prawników traktuje się jak mięso armatnie, niewolników, kosztem których prowadzi się działalność. Stawki kancelaryjne wynoszą zazwyczaj 100-500 PLN za godzinę pracy kancelarii.  To, za co tak słono płaci klient, w większości jest ciężką pracą pracowników, którzy jeszcze nie mają tytułu zawodowego, jednak wykonują większą część pracy. „Jeśli się Panu nie podoba, to proszę zrezygnować, chętnych jest dużo”.


Jak młody prawnik, dobrze wykształcony absolwent renomowanej uczelni ma się utrzymać żyjąc w obcym sobie mieście, kiedy zarabia 1000-1500 zł, nie ma już stypendium, za to musi rocznie płacić równowartość sześciu minimalnych wynagrodzeń miesięcznych do samorządu jako opłatę za aplikację. Pytam – z czego młodzi prawnicy mają żyć przez 3,5 roku odbywania aplikacji? Jak bardzo chory jest ten system? Pomijam ludzi, którzy wsparcie otrzymują z uwagi na sytuację rodzinną.

Można otwierać rynek, otwierać korporacje, dostęp do zawodu. To wszystko jednak na nic, bo ludzie, którzy przeszli przez to piekiełko, jako radcowie lub adwokaci, tylko powielą ten chory schemat. Istnieje niepisany układ, a w zasadzie zwyczaj płacenia śmiesznie mało. W bezwzględny sposób wykorzystuje się fakt, że środowisko prawnicze jest bardzo wąskie a uzyskanie samodzielności zawodowej jest obwarowane wieloma warunkami. W przeciwieństwie do innych pracodawców, prawnicy jako pracodawcy mają środki, aby godziwie płacić swoim pracownikom. Nie robią tego, gdyż stało się to zwyczajem. Nie ma innego powodu.

To nie jest kwestia zaciśnięcia zębów przez kilka lat. Nawet jeśli uda się przy pomocy rodziny przetrwać te parę lat, to kogo ten system wychowa? Pomijając już ten aspekt, że istnieje grupa zawodowa (jedna z wielu w naszym kraju), która jest po prostu bezwzględnie wykorzystywana i krzywdzona, trzeba zauważyć, że klient płacący ciężkie pieniądze kancelarii, tak naprawdę tylko w niewielkiej części pokrywa koszty wytworzenia „produktu”, większość to pusty, zupełnie niewspółmierny do samej usługi zarobek.

Niech to będzie początek mojej opowieści o prawdziwym życiu młodych prawników w Polsce.  Pragnę zastrzec, że choć nie znam takich przykładów, z pewnością istnieje jakaś grupa pracodawców prawniczych, którzy pozostają poza opisanym przeze mnie schematem

Ius est ars boni et aequi. A szewc chodzi bez butów.

Rufus
O mnie Rufus

Absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim z kilkuletnim doświadczeniem w zawodzie, zniesmaczony zasadami funkcjonowania środowiska prawniczego. Możliwość zidentyfikowania i otrzymania wilczego biletu uniemożliwia pełniejsze przedstawienie siebie i swoich zajęć.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka