Na ostatni mecz Widzewa z Legią piłkarze wyszli w koszulkach z logo akcji „Wykopmy rasizm ze stadionów”. Zrobili to z inicjatywy „antyfaszystowskiego” stowarzyszenia „Nigdy Więcej”. Ciągłe próby ingerencji tejże małej, lewackiej organizacji w polską piłkę przyjmuję z zaniepokojeniem, a już fakt, że lewackim wirusem dotknięta została drużyna, której kibicuję powoduje u mnie irytację. Po pierwsze dlatego, że działania stowarzyszenia „Nigdy Więcej” mogą liczyć na aprobatę i współpracę PZPN-u oraz ludzi wiele znaczących w naszym futbolu. Przyciąga też ono liczne autorytety, zapewne niedoinformowane co oprócz „antyfaszyzmu” proponuje. Po drugie dlatego, że z jego działaniami trudno polemizować. W przypadku sprzeciwu wobec nich, można się bowiem narazić na ukryte pod płaszczykiem pytań zarzuty w stylu: „A ty jesteś rasistą? Może po prostu bronisz swoich łysych kolegów z trybun?”. Stowarzyszeniu „Nigdy Więcej” bardzo zależy na stworzeniu wrażenia, że kto nie popiera lub przynajmniej nie patrzy biernie na jego działania, ten jest zwolennikiem rasizmu. Wsłuchując się w głosy Rafała Pankowskiego, czy Marcina Kornaka można dojść do wniosku, że połowa polskiego społeczeństwa to miłośnicy Leszka Bubla. Wszelkie racjonalne wytłumaczenia, że nie jestem rasistą ani też antyrasistą, bo sam problem uważam za niewarty wielkiego zaangażowania i dosyć niszowy, zanikną w gąszczu antyrasistowskiej propagandy, szukającej z lupą lub pieczołowicie pracującej nad wymyślaniem budzących grozę występków wszędobylskich rasistów. Po trzecie dlatego, że sama organizacja „Nigdy Więcej” jest tworem dosyć śmiesznym, a może i strasznym. Jej redaktorzy zaczynali swoje zawrotne antyrasistowskie kariery w komunistycznych pisemkach typu „Lewą Nogą”, czy „Trybuna Robotnicza”.
W tym wszystkim występują niezliczone wręcz paradoksy. Ot, np. „antyfaszystowska” organizacja stara się wprowadzić swoisty terror ideologiczny, dyktując, jakie symbole powinny być zakazane na polskich stadionach, kto za swoje poglądy powinien iść do więzienia, kto za zdanie inne od zdania redaktorów „NW” musi być ścigany przez prokuraturę, jakie pisma powinny dostać dofinansowanie z Ministerstwa, a których wspieranie jest „propagowaniem faszyzmu”, a także który historyk wyciąga słuszne i nie podlegające pod paragraf wnioski. Autentycznie. Wiem, bo wydałem 7 złotych na nowy numer pisma o nazwie takiej samej, co organizacja. „Nigdy Więcej” krytykuje nie tylko np. pobicia na tle rasistowskim. Głównym przedmiotem krytyki są właśnie poglądy. Choćby pewne przekonania wynikały nawet z najbardziej racjonalnej i logicznej argumentacji, to narażają one tych, którzy je głoszą na przeróżne, bardzo poważne oskarżenia, skupiające się zwykle wokół zarzutów kolaboracji ze zbrodniczą ideologią. Czyż nie inaczej robili faszyści? Przecież oni nie posyłali ludzi do obozów za zbrojne występki, czy przestępstwa. Oni robili tak, bo ktoś miał zdanie inne od nich. Po prostu. Podobnie redaktorzy „Nigdy Więcej”. Oni uznali, że ich poglądy są lepsze, a zapatrywania zupełnie inne czynią z człowieka „faszystę”, „rasistę” lub – w wersji light – „neofaszystę” (nb. wg. postanowień III Międzynarodówki „faszystą” należało nazywać każdego, kto nie zgadzał się z doktryną komunistyczną; czyżby „NW” stosowało podobną logikę?; kto wg. „antyfaszystów” jest faszystą jakiś czas temu na tym blogu pisałem, więc nie będę rozwijał tego wątku). Z nowego numeru „Nigdy Więcej” mogłem się dowiedzieć, że konserwatywny magazyn „Templum Novum” wspiera faszyzm i dofinansowywanie go z pieniędzy Ministerstwa Kultury jest skandaliczne, a także, że jeden z lepszych znawców III Rzeszy – David Irving jest pseudo-historykiem. Słowem – faszyzm przychodzi pod postacią antyfaszyzmu. Antyfaszyzmu straszącego uproszczeniem, schematycznością myślenia, topornością i prymitywizmem.
Paradoksów jest więcej. Choćby taki, że notorycznie narzekające na nieudolność organów ścigania w walce z faszyzmem i traktujące, jako „następny przykład uciszania przez skrajną prawicę krytycznych wobec niej wypowiedzi” wniesienie pozwu przeciwko Robertowi Biedroniowi za wypowiedź o „faszystowsko-nacjonalistyczno-katolickiej nagonce” „NW” zgłasza wiele przypadków ‘występków rasistowskich’ na policję. Co więcej, w sądzie przegrywa z antagonistami. Niedawno czytałem, że kiedyś, po opartym o wiadomości dostarczone przez redaktorów „Nigdy Więcej” artykule „Wprost” (pokazuje to niepokojące zjawisko, że redaktorów „NW” nie cytują tylko pokrewni ideowo publicyści np. „Trybuny”, ale także odmienne ideowo pisma; uchodzą więc oni za ‘obiektywnych fachowców’), w którym wypisano niestworzone rzeczy na temat Narodowego Odrodzenia Polski (nie tłumaczę, że od tego ugrupowania jestem bardzo daleko, bo właśnie na takie tłumaczenie się liczą redaktorzy „NW”; w każdym razie napisano, że NOP uczy swoich członków podkładania bomb, puszcza na obozach szkoleniowych filmy ze scenami zabijania Murzynów etc.), organizacja ta złożyła doniesienie do prokuratury na... samą siebie. Jako źródło zawartych w doniesieniu oskarżeń w procesie zeznania składał redaktor „NW”. Nie potrafił on w ŻADEN sposób udowodnić wiarygodności swoich informacji. To interesujące, bowiem donosy na działania NOP-u zajmują lwią część magazynu.
Idziemy dalej. Otóż, „NW” często naśmiewa się z – oględnie pisząc – niskiego poziomu intelektualnego swoich adwersarzy. Jednocześnie, na łamach magazynu nie opublikowano nigdy żadnej poważnej polemiki z zawartymi w nim treściami, mimo że takich polemik co najmniej kilka powstało. Jedyni przeciwnicy polityczni, którym udostępniono tam miejsca to mający problemy z poprawną polszczyzną i wyrażający niechęć za pomocą słowa „k...a” internauci. Czy wyszydzającym (m.in. w satyrycznych rysunkach z hasłami na poziomie typu „Adolfik chce banana?”) głupotę „faszystów” redaktorom zabrakło argumentów, by podyskutować nie tylko z tekstami w stylu „Żydzi do gazu”?
Póki „Nigdy Więcej” pozostaje jedynie niszową organizacją, której członkowie obok działaczy Antyklerykalnej Partii Postępu „RACJA”, „Czerwonego Kolektywu-Lewicowej Alternatywy”, „Zielonych 2004”, Komunistycznej Partii Polski, czy Polskiej Partii Pracy z okrzykiem „Faszyści, burżuje, wasz koniec się szykuje” na ustach biorą udział w różnych marszach, na których policjantów jest niewiele mniej od uczestników, a które stanowią gratkę dla reporterów „pyty.pl”, będąc „przypadkiem bardziej psychiatrycznym, niż politycznym” – to wszystko ok. Jednak kiedy ich porad zaczynają słuchać ludzie, chcący uchodzić za poważnych, a na pewno coś znaczący – wtedy pojawia się problem. Ot, np. na zatwierdzonej przez PZPN „liście symboli zakazanych”, określającej, jakich symboli nie mogą wywieszać kibice na piłkarskich stadionach znalazł się m.in. szczerbiec, miecz koronacyjny królów polskich, a także symbol polskich narodowców. Ktoś słusznie zauważył, że przed wojną jego miniaturkę nosił choćby Janek Bytnar, bohater polskiego podziemia, którego losy zostały opisane przez Aleksandra Kamińskiego w „Kamieniach na szaniec”, a także – członek ONR-u. Czy on też nie zostałby wpuszczony na stadion w dzisiejszych czasach? Oczywiście, nie chcę się bawić w tłumaczenie, że np. znajdująca się na omawianej liście swastyka to symbol wirującego słońca. Byłoby to niedorzeczne, podobnie jak wyjaśnienia, że w podnoszeniu prawej ręki do góry chodzi o zamawianie pięciu piw. Ale na wspomnianej liście znalazła się też choćby konfederatka, pochodzący jeszcze z czasów wojny secesyjnej symbol Południa. Symbolizowała ona walkę o decentralizację, przeciwstawianie się wszechobecnej władzy rządu centralnego, a także wartości tradycyjne, przeciwstawione modernizmowi. Jaki w tym przejaw faszyzmu, zbrodniczej ideologii, czy czegoś podobnego? Tylko redaktorzy „NW” raczą to wiedzieć. Jeśli są jakieś granice absurdu, to oni je przekroczyli.
Przez wzgląd na powyższe, ich działania stały się obiektem kpin polskich kibiców. Z okazji 88 rocznicy powstania PZPN-u wywiesili oni serię transparentów z wyeksponowanymi dwoma ósemkami – m.in.: „100 lat z okazji 88 urodzin życzy Armia BIAŁEJ Gwiazdy. Chłopaki... trzymajcie się!” (kibice Wisły Kraków), „100 lat z okazji 88 urodzin życzą Kibice Korony Kielce”. Wycelowali w dziesiątkę. Nie ma lepszej reakcji na działania „NW” niż obrócenie ich w żart (choć pewnie za ten żart kibice wspomnianych dwóch klubów znajdą się na kolejnej „Brunatnej Liście”, jako autorzy ‘występków rasistowskich’). Na miano żartu zasługuje też reakcja oddelegowanego na mecz Wisły obserwatora PZPN. Stwierdził on, że „widział transparent, zna te symbole, ale wie że PZPN rzeczywiście powstał w Krakowie 88 lat temu”, zaś na pytanie dziennikarza, czy nie wydało mu się trochę dziwne, że kibice Wisły, eksponując transparent śpiewali: „J...ć, j...ć PZPN”, odpowiedział rezolutnie: „Śpiewali też ‘100 lat!’” ;-).
Poważniej rzecz ujmując, to zastanówmy się, co by było, gdyby „NW” nie stworzyło żadnej „listy symboli zakazanych”. Otóż, pewnie nikt nie dowiedziałby się, co tak ‘naprawdę’ zaszyfrowane jest w cyfrach 88 (nb. niedawno słyszałem, że w jakimś kraju policja, pod pozorem walki z propagowaniem faszyzmu, przeprowadziła kontrolę sklepu sprzedającego gadżety z napisem „Eighty eight”; sprzedawcy tłumaczyli, że żadnego faszyzmu nie propagują, zaś pod dwiema ósemkami kryje się wyraz ‘hip-hop’ ;-)). Nie byłoby cenzury, więc nie byłoby reakcji na nią – na stadionach nie wystąpiłyby gigantyczne ósemki, nikt więc by się nie zastanawiał, co one znaczą. Cenzura się pojawiła, w efekcie czego redaktorzy „NW” osiągnęli efekty kompletnie odmienne od zamierzonych, powodując rozpropagowanie w społeczeństwie pozdrowienia „Heil Hitler” w wersji zaszyfrowanej... A może ten efekt był zamierzony? Może żyjący z ‘pracy’ „faszystów” redaktorzy „Nigdy Więcej” stwarzają kolejne szanse pojawiania się „znaków faszystowskich”, bo inaczej nie mieliby z czym walczyć i – w efekcie – z czego się utrzymać?
Potwierdzenie powyższej tezy znajdziemy w kilku numerach „NW”. Przykładowo, jako „występki rasistowskie” traktuje się wszystkie niezgodne z prawem zachowania ludzi podejrzanych o kolaborację z faszyzmem (np. jeśli poseł oskarżony o antysemityzm fałszuje podpisy, to również mamy do czynienia z ‘występkiem rasistowskim’). Ponadto, większość stadionowych bójek podchodzi pod ‘występki rasistowskie’. Już widzę, oczyma wyobraźni, ganiających między bijącymi się kibicami redaktorów „NW”, którzy pytają, czy któryś z uczestników bójki brał udział w jakimś spotkaniu ONR-u ;). Jako autorytety moralne i niekwestionowani specjaliści, redaktorzy „NW” wypowiadali się też np. gdy pewien czarnoskóry piłkarz został obrzucony obelgami, wcale nie dotyczącymi jego koloru skóry, ponieważ uprzednio złośliwie sfaulował rywala.
Oskarżanie kibiców o grzechy faszyzmu, czy rasizmu jest – już całkiem poważnie – zupełnie nie na miejscu. Która grupa młodzieży jest tak przywiązana do rodzinnego miasta, jak kibice Legii Warszawa? Kto zapala znicze w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego? Kto robi na meczu oprawę z symbolem Polski Walczącej i hasłem „To jest dla tych, co noszą blizny, co przelali krew w imię dobra Ojczyzny”? Kto na meczu z ukraińską drużyną, której kibice miłują „dawny system” wywiesza transparenty z przekreślonym sierpem i młotem oraz czerwoną gwiazdą? Kto w rocznicę sowieckiej napaści na Polskę wywiesza wielki transparent upamiętniający ten fakt? Kto ma tak piękne płótno, sławiące stolicę, jak „Warszawiacy” (znajduje się na nim fragment pieśni powstańczej: „Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew”)? Idziemy dalej. Kto tak pięknie wspomina bohaterów robotniczych protestów przeciwko władzy komunistycznej z 1956 roku, jak kibice Lecha? To oni poświęcili im wielką oprawę z przewodnim hasłem „Oddali swe życie ludzie wielcy, a prości,dla ciebie i dla mnie, w imię wolności”. Idziemy dalej. Kto tak ładnie upamiętnił marszałka Józefa Piłsudskiego, jak kibice Jagiellonii? To On widniał na przygotowanej przez nich „kartoniadzie”. Idziemy dalej. Która grupa młodzieży poświęciła tyle czasu walce z systemem komunistycznym, co kibice Lechii? Np. w 1985 roku, z inicjatywy obecnego posła Jacka Kurskiego, wywiesili oni olbrzymi transparent, nawołujący do bojkotu wyborów. Obecnie na gdańskim stadionie wisi m.in. flaga z opozycyjnym hasłem „Precz z komuną”. Powstała też książka „Biało-Zielona ‘Solidarność’”, traktująca właśnie o walce Lechistów z komunizmem. Idziemy dalej. Kto uszył tak ładną flagę o treści patriotycznej, jak kibice Wisły? Na ich wielkim płótnie widnieje napis z fragmentem Roty: „Nie damy miana Polski zgnieść, nie pójdziem żywo w trumnę, w Ojczyzny imię i w Jej cześć podnosim czoło dumne”. Idziemy dalej. Który większy klub nie ma kibiców, posiadających flagę w barwach narodowych? Nie znam takiego. Tym podobne przykłady można by mnożyć. Napisał kiedyś Janusz Korwin-Mikke: „Któż ze zwykłych ludzi pomyślałby, że to właśnie ci stadionowi chuligani i bandyci w szalikach jako pierwsi poszliby walczyć za Ojczyznę, gdyby taka przyszła potrzeba? To właśnie ludzie cechujący się tak wielkim patriotyzmem broniliby kraju, gdyby urodzili się wczasach Powstania Warszawskiego lub wojny światowej”. Poza tym, że wśród kibiców trudno znaleźć pospolitych bandytów, miał 100% racji.
Powyższe przykłady napawają optymizmem. Pokazują, że redaktorzy „NW” na stadionach mogą szukać sojuszników jedynie wśród członków grupy „Czerwone Zagłębie”, fanów Ruchu Chorzów, zagłuszających hymn Polski, czy też nielicznych kibiców Polonii, bazgrających sierpy i młoty po murach. Związek z systemem faszystowskim i zainteresowanie nim wśród kibiców piłkarskich najlepiej obrazuje reakcja mojego znajomego z Gdańska, który na pytanie, czy zna „Śledzia [znany kibic Lechii], który rozwieszał flagę z Hessem [współpracownik Adolfa Hitlera]”, odpowiedział: „Śledzia kojarzę, ale tego Hessa to nie znam” ;). Przez wzgląd na powyższe, to nie rasizm trzeba wykopywać ze stadionów (a na pewno – nie przede wszystkim), a tych, którzy go wymyślają, wyolbrzymiają do niebotycznych rozmiarów, a następnie – pozorują walkę z nim.
PS – W powyższym tekście nie starałem się forsować tezy, że na stadionach w ogóle nie ma neo-faszystów. Owszem, są. Jak się szuka ze świecą, to zawsze znajdzie się przykład negujący ogólny stan rzeczy. W Izraelu też ostatnio rozpracowano grupkę miłośników wąsatego Adolfa (co ciekawe, w przepisach miejscowego prawa w ogóle nie było paragrafu, pod który mogłoby podlegać propagowanie faszyzmu; nikt o zdrowych zmysłach nie wyobrażał sobie bowiem, by w żydowskim państwie mogło do tego dojść). I co z tego?
Inne tematy w dziale Polityka