Rafał Ziemkiewicz, Igor Zalewski, Grzegorz Pawelczyk, Jan Pospieszalski, Grzegorz Górny, Tomasz Terlikowski, Wojciech Cejrowski, Jacek Karnowski, Tomasz Sakiewicz, Jacek Sobala, Krzysztof Skowroński, Anita Gargas, Joanna Lichocka - to tylko niektórzy znani prawicowi publicyści i dziennikarze, których pozbyła się medialna koalicja SLD-PO. Niedawni obrońcy zagrożożenej przez PiS demokracji zrobili czystkę godną porównania z cenzurą stanu wojennego.
Skala decyzji personalnych o odbiorze dostępu do kamer i mikrofonów ludziom mediów robi wrażenie i wymaga reakcji. Niedługo więc usłyszymy, że nie ma czym się przejmować - dziennikarzy zastąpili inni, lepsi, bardziej doświadczeni, a demokracja w Polsce nie jest zagrożona, bo istnieje pluralizm od A do Ż. Od Adama Michnika do Jacka Żakowskiego.
A może warto, wzorem ostatnich doświadczeń węgierskich, zwrócić uwagę Europy na monopolizację publicznych mediów przez jedną opcję? Dyskusja na temat wolności słowa podczas polskiej prezydencji - oto moja propozycja. Pod warunkiem, że nie zdominują jej rozważania Lisa i Żakowskiego, co można tu jeszcze poprawić.
Inne tematy w dziale Polityka